Od autorki: Przepraszam, że musiałyście tyle czekać na rozdział.
Mam problemy zdrowotne i dlatego to wszystko tak się przedłuża, jednak myślę,
że i tak ucieszycie się z nowego rozdziału. Postarałam się. Napisałam go w
szpitalu wtedy, kiedy mogłam. Wiem, że niektóre z was mają już ferie dlatego
postanowiłam wstawić rozdział tak wcześnie. Do końca lutego mam zwolnienie, i
postaram się kolejne rozdziały dodawać w miarę możliwości. Wiem, że jesteście
ze mną i liczę na to, że mnie zrozumiecie.
Ps. Jeśli jakakolwiek osoba czyta bądź czytała rozdział/opowiadanie
proszę, by skomentowała. To dla mnie naprawdę ważne. Całuję.
Oczy Harry'ego
momentalnie pociemniały. Cały kipiał w złości, i zaciskał dłonie w pięści. Na
pierwszy rzut oka był wściekły. A kto by nie był? Jego najlepszy przyjaciel
przed chwilą wyznał miłość jego dziewczynie. A co, gdyby to Leon wyznał miłość
Claudii? W innej sytuacji rzuciłby się na chłopaka z pięściami, ale wiedział,
że jest w szpitalu i tak czy inaczej musi zachować spokój. W końcu Zayn to też
jego przyjaciel.
– Co powiedziałeś?
Lokiś
powtórzył swoje pytanie, i zrobił krok do przodu. Pakistańczyk puścił oczko do
blondynki, wstał z miejsca i z impetem odwrócił się w stronę przyjaciela.
Uśmiechnął się będąc tuż przed jego nosem.
– Nie udawaj –
mruknął z rozbawieniem – Słyszałeś, prawda?
– Powtórz. To
– burknął przez zęby zdenerwowany Harry.
– Ale co?
– Powtórz. To.
Kurwa.
Malik z
rozbawieniem wyszczerzył się w jego stronę. Kędzierzawy mocno zacisnął dłonie w
pięści, i prawie stykał się nosem ze swoim kumplem. Zielonookiemu nie brakowało
wiele by rozpocząć bójkę. Wystarczyłoby hasło z ust Mulata, a ten rzuciłby się
prosto na niego.
–
Powiedziałem. Że. Masz. To. Powtórzyć – syknął Zielonooki.
– A jeśli nie,
to co mi zrobisz?
– Harry. Zayn.
Przestańcie – odezwała się blondynka – Lepiej będzie gdy już sobie pójdziecie.
– Kochanie,
chciałbym z tobą porozmawiać.
Harry wyminął
swojego kolegę i podszedł do łóżka swojej dziewczyny. Emocje opadły. Teraz mózg
Kędzierzawego emanował troską, i przejęciem. Złapał ją za rękę i lekko się
uśmiechnął. Claudia zabrała dłoń i zacisnęła ją na materiale kołdry.
– Chcę
odpocząć.
Wycedziła z
zaciśniętymi zębami, nie odrywała wzroku od śnieżnobiałej pościeli. Mulat
prychnął pod nosem i wyszedł z sali. Styles westchnął głośno, i w milczeniu
zrobił to samo. Nie chciał kłócić się z blondynką, wiedząc w jakim jest stanie.
Wolał przemilczeć, odpuścić i odsunąć się na bok.
***
– Wiedziałeś o
tym, prawda?
Brunet skinął
delikatnie głową, i chciał złapać dziewczynę za rękę. Zabrała ją, i zaczęła
bawić się palcami. Czuła tę ogromną gulę w gardle uniemożliwiającą jej
wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Nie było jej smutno. Nie chciało się też
jej płakać. Po prostu była zawiedziona. Między innymi oszukana. Oszuka przez
najbliższe jej osoby. Tak to już jest w życiu, kiedy się sypie, to od razu
wszystko.
–
Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Chłopak bał
się tego pytania. Wiedział, że będzie ono nieuniknione, ale przecież mógł się
przygotować, prawda? Tylko po co?
– Chciałem cię
chronić. Nie chciałem–
– Chronić
przed czym?! – wybuchła.
To wszystko.
Jedna krótka chwila. Wystarczył moment by zalała się łzami. Kiedy wczoraj
dowiedziała się, że Harry ją zdradza nie chciała z nikim rozmawiać. Dziś, kiedy
poczuła się lepiej i stanęła na własnych nogach zdecydowała się przyjąć
kogokolwiek. Szatyn złapał ją za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie.
Zamknął ją w szczelnym uścisku i tulił do własnej piersi. Pocałował ją we włosy,
i za wszelką cenę starał się ją uspokoić. Przynajmniej on jedyny próbował.
– Przepraszam
– wyszeptał tuż nad jej głową – Nie chciałem żebyś cierpiała. Widziałem, jaka
jesteś z nim szczęśliwa. Jak się uśmiechasz, jak ładnie o nim mówisz, nie
chciałem ci tego zepsuć.
Dziewczyna nie
odpowiedziała. Załkała w jego koszulkę, zaciskając paznokcie na jego koszuli.
Właśnie w takim momencie jak teraz potrzebowała obecności bliskiej osoby.
Potrzebowała Jego. Nikt nie byłby w stanie Go zastąpić. Nikt, oprócz Leon’a. Przyjaciela
od zawsze i na zawsze.
– Nie wierzę w
to, po prostu w to nie wierzę – załkała.
– Czy ja
kiedykolwiek cię okłamałem?
Blondynka
pokręciła stanowczo głową. Szatyn odsunął ją od swojej piersi, zaś po chwili
oboje usiedli na łóżku. Złapał ją za rękę i uśmiechnął się sam do siebie. Po
głowie krążyła mu jedna myśl. Czy powinien wyznać jej prawdę? Czy powinien
powiedzieć jej, co on tak naprawdę do niej czuje? A jak ona na to zareaguje?
Wyrzuci go z sali, czy znienawidzi? Na tą chwilę wolał nie wiedzieć. Przysiągł
sobie, że powie jej wszystko wtedy, kiedy będzie odpowiedni czas i pora. Leon
wiedział, że jego przyjaciółka potrzebuje pomocy. I to jego pomocy. Nie mógł
zostawić jej w tak trudnej sytuacji.
– Leon, ona
była moją przyjaciółką od–
– Kołyski –
dokończył za nią.
Przytulił ją
do siebie, i uciszył, kiedy ponownie usłyszał jej cichy szloch. Płakała tak
mocno. Jej dusza krwawiła. Serce także. Wiedziała jedno, że życie jest
cholernie niesprawiedliwe.
– Chcesz
przeprowadzić się do mnie? – westchnął – Przynajmniej dopóki nie znajdziemy ci
jakiegoś mieszkania.
– Skąd wiesz,
że chcę się wyprowadzić?
– Dix,
cholera, czy ja znam cię od wczoraj?
Dziewczyna
cichutko zachichotała. To oczywiste, znają się prawie od zawsze. Znają się na
wylot. I z zamkniętymi oczami potrafiliby rozpoznać jaką minę w danej chwili
któreś z nich zrobiło. Czy oni nie są dla siebie przypadkiem stworzeni?
– Okay,
przyznaj się, że rozmawiałeś z Zayn’em – rzuciła bez zastanowienia.
Blanco
przygryzł dolną wargę. Cholera. Rozgryzła go już na starcie.
– Skąd
wiedziałaś? – zaśmiał się.
– Nie
potrafisz kłamać – wyznała – Przynajmniej nie potrafisz mnie okłamać.
– Hey!
Chciałem ci się podlizać!
Claudia i Leon
zachichotali. I znów na moment dziewczyna zapomniała o Harry’m. Czy to nie jest
dziwne? Z jaką łatwością przychodzi jej nie myślenie o nim, i o uczuciu, które
żywi do niego? Wystarczy rozmowa i uśmiech bliskiej osoby, a ona zapomina o
kłopotach.
– Popracuj,
jeśli będziesz chciał mnie następnym razem okłamać.
– Tak czy
inaczej, rozgryziesz mnie – roześmiał się – Więc?
– Więc co?
– Wprowadzasz
się do mojej cioci?
Claudia
westchnęła, jednocześnie wzruszając ramionami.
– Sama nie
wiem – przyznała – To zbyt wiele. Poproszę Niall’a, żeby poszukał mi jakiegoś
mieszkania, a o pieniądzach porozmawiam z rodzicami.
– Zostań u
mojej cioci – zaproponował – Dla ciebie
poświęcę się, i prześpię się na kanapie tak długo jak będzie trzeba. Z resztą,
niedługo i tak wracamy do Dublina. Stan taty znacznie się poprawia, i w
zasadzie to nic tu po nas.
– Wyjeżdżasz?
– Myślałem nad
rzuceniem tych pieprzonych studiów – rzucił, zmieniając temat.
– Ja też –
odezwała się po chwili dziewczyna.
– Oszalałaś?!
– Medycyna
mnie nudzi. Chciałabym robić w życiu coś ciekawszego niż oglądanie czy krojenie
tych biednych, niewinnych jakże obrzydliwych żab.
– Spokojnie –
zaśmiał się – Żaby to pierwszy etap. A na kimś musicie ćwiczyć.
– Może ciebie
kręci krojenie żab, ale mnie jakoś przestało.
– Fu! Czy
musimy o tym rozmawiać?
Dziewczyna
odpowiedziała skinięciem głowy.
– Dix,
zgadzasz się?
– A czy mam
inny wybór?
Leon skinął
głową, i uśmiechnął się pod nosem. Blondynka uniosła brwi ku górze i
zmarszczyła czoło ze zdziwienia.
– Możesz
mieszkać do końca życia ze światowej sławy brytyjsko-irlandzkim zespołem, za
którym szaleją tłumy nastolatek.
– Jesteś
niemożliwy! Już cię nie lubię!
– Naprawdę?
– Żartuję!
Uwielbiam cię, głuptasie!
– Głuptasie? –
skrzywił się. – Nigdy przedtem tak do mnie nie mówiłaś.
– Być może nie
doceniałam cię tak bardzo, jak teraz. Być może nie było sytuacji, w której
potrzebowałabym cię tak bardzo jak dziś. Być może jesteś najważniejszą osobą w
moim życiu, i za nic w świecie nie chcę cię stracić.
– Naprawdę nie
wiem co powiedzieć.
I tyle. Blanco
nie mógł wydusić z siebie żadnego dźwięku. Zmroziło go. Poczuł, że żadna szansa
nie jest stracona. Zdał sobie sprawę, że los w końcu się do niego uśmiechnął.
Teraz, w tym momencie mógłby być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Kątem
oka spojrzał na swoją przyjaciółkę, lecz ta tylko się do niego uśmiechnęła. Nie
wiedział co ma powiedzieć, ani też jak się zachować. Niby nic, a jednak coś.
– Wystarczy
jak mnie przytulisz, tak mocno jak kiedyś.
Leon spojrzał
się na Claudię. Pogładził ją delikatnie po policzku, i zagarnął w swoje
ramiona. Uśmiechnął się pod nosem i pocałował prosto w sam czubek głowy.
Cieszył się, że ma taką przyjaciółkę jak ona. Był przeszczęśliwy, że zna taką
osobę jak Claudia.
***
Czas płynie
naprawdę szybko. Nim człowiek zdąży się obejrzeć, przed nosem przepłynie mu pół
życia. A może i nawet całe. Kto by przypuszczał, że w przeciągu kilku w
zasadzie kilkunastu dni moje życie obróci się o trzysta sześćdziesiąt stopni?
Tak wiele się teraz dzieje. Minął co
prawda dopiero pierwszy miesiąc, a już tyle zdążyło się wydarzyć. Wyprowadziłam
się od chłopaków, i zamieszkałam u ciotki Leon’a. Cholernie mi głupio koczować
na czyimś garnku, ale kiedy się usamodzielnię, przysięgam, że się odpłacę. Razem
z Leon’em rzuciliśmy studia, i póki co nie wiemy czym chcemy się zająć.
Zdecydowaliśmy, że zamieszkamy w Londynie na stałe. Leon znalazł pracę w klubie
nocnym jako barman. Dostał staż na trzy miesiące i wziął już pierwszą wypłatę.
Co prawda nie jest to żadna wymarzona praca, ale lepszy rydz niż nic. Nikt nie
wybrzydza. Nasi rodzice zadeklarowali się wyciągnąć pomocną dłoń, i dali nam
pieniądze na start. Pani Blanco pomaga mi w poszukiwania jakiegoś taniego,
niewielkiego mieszkania w centrum. Za
pieniądze od moich rodziców kupiliśmy samochód. Nie jest on jakiś ekskluzywny,
ale nadaje się do jeżdżenia. W życiu nie chodzi o duże pieniądze, ładny dom czy
cokolwiek innego. W życiu chodzi o to, by być po prostu szczęśliwym. Z
chłopakami ograniczyłam kontakt do minimum. Dzwonię do nich, sms’uję i
odwiedzam co drugi dzień zachowując się normalnie. Muszę grać przynajmniej do
tego czasu, aż chłopaki nie wyjadą w trasę. Tak na marginesie - nie rozmawiam z
Ashley, i jak tylko mogę staram się jej unikać. A, i nie myślcie, że
zapomniałam o swoim prezencie. Ramzes jest ze mną. Ma już lekko ponad miesiąc,
i ciągle uczę go żeby nie sikał w mieszkaniu. To cholernie trudne oduczyć ot
tak szczeniaka sikać w domu.
Od: PerrieMusimy porozmawiać. Spotkajmy się dziś o 20 w klubie przy 137.
Otrzymałam
dziwnego sms’a od Perrie. Zaczęłam się zastanawiać, co skłoniło ją do takiego
postępku. Musimy porozmawiać. Ale, cholera, o czym? Nie znam jej na tyle, żebym
umawiała się z nią na kawę i babskie pogaduchy. Moment. Klub przy 137. Klub w
którym pracuje właśnie Leon. Mam się pokazać właśnie tam, gdzie Leon zabronił
mi samej przychodzić? Kurwa. I to w dodatku, dzisiaj on ma zmianę!
(…)
Przespacerowałam
się w umówione miejsce. Dostałam gęsiej skórki na samą myśl o wejściu do tego
miejsca. Bałam się też reakcji Leon’a, kiedy zobaczy mnie przy jednym ze
stolików z Perrie. I co ja mu wtedy powiem? „Cześć Leon?” Westchnęłam ciężko, i
przekroczyłam próg klubu. Będąc już w środku usiadłam przy jednym ze stolików.
Nie minęła chwila, a dosiadła się do mnie Edwards. Przywitała się ze mną, a ja
odwzajemniłam to uśmiechem. Zdjęła swoje przyciemnione okulary i położyła na
stoliku. Po kilku sekundach młoda dziewczyna w skąpym stroju przyniosła nam dwa
wysokoprocentowe soki. Zmierzyłam ją z góry na dół, po czym mimowolnie
zerknęłam w stronę baru. Nie było go. Odetchnęłam z ulgą, i wróciłam wzrokiem
do Perrie.
– Co słychać?
– zaczęła grzecznie, upijając łyk napoju.
– Daruj te
sztuczne powitania. Powiedz lepiej o co chodzi.
– Chodzi o to.
Od: DiegoKochana kuzyneczko, czy zaszczycisz mnie tą radością, i zechcesz podać mi numer do swojej słodziutkiej blond koleżaneczki, którą spotkałem w noc Sylwestrową?
Przeczytałam
wiadomość w trybie natychmiastowym. Przeczytałam, ale nie zrozumiałam jej w
żadnym stopniu.
– Nic z tego
nie rozumiem.
Naprawdę w
tamtej chwili nic nie rozumiałam. A powinnam?
– To nie
wszystko.
Od: Nieznany
Zniszczę tą małą sukę szybciej niż ci się wydaje. Zniszczę wszystkich. Jeśli nie zrobię tego sama, pomoże mi w tym twój kuzyn.
Wstrząsnęło
mną. Czy powinnam się przejmować jakimś jednym, zapyziałym durnym sms’em od
kogoś nieznajomego? I skąd mogę wiedzieć, czy to w ogóle chodzi o mnie?
– To od Megan
– powiedziała.
– N-nie
rozumiem.
– Chce się
wgryźć na twoje miejsce u chłopaków. Ubzdurała sobie, że zabrałaś jej Zayn’a, a
później Harry’ego.
– Nie
zapominajmy, że ona pierwsza rozdzieliła mnie z Harry’m..
– Wiem –
przytaknęła, i upiła łyk drinka – Boje się, że Megan zaangażuje w to mojego
kuzyna. A kiedy do tego dojdzie, nie będzie zbyt ciekawie.
– O czym
mówisz, Pezz?
– Diego jest
typem człowieka, który po trupach dąży do celu. Za wszelką cenę będzie walczył
o to, co sobie ubzdura. On jest zdolny do wszystkiego.
– Nie
rozumiem..
– Jeśli
wytyczy sobie cel rozkochania ciebie w sobie, a później złamanie ci serca to,
to zrobi.
– Skąd to
wiesz?
– Dix, on jest
moim kuzynem. Wychowałam się z nim.
Zaśmiałam się
sarkastycznie.
– Nie mów tak
do mnie, proszę.
– Wybacz mi –
ucięła – Nie chcę żebyś spotkała go na swojej drodze. Nie chcę żeby Diego
skrzywdził kolejną osobę.
– Kolejną?! –
skrzywiłam się.
– Tak. On ma
dziwną manię rozkochiwania dziewczyn, a później ich zostawianie.
– Spotkałam go
przypadkiem w noc sylwestrową i był dość miły..
– Tak,
Claudia, on jest miłym gościem.. ale do pewnego czasu.
– Był
przystojny – szepnęłam, i upiłam kilka łyków.
– Hey! Nie
zapominaj się!
Odpłynęłam.
Przyznaję. Ale kto komu zabroni? Diego był/jest naprawdę przystojny, i potwierdzi
to każda dziewczyna. Czy to coś złego, kiedy rozmarzę się o kimś na moment?
Dobrze wiem, że nie powinnam, ale to przychodzi samoistnie. Wy tak nie macie?
– Okay –
sapnęłam – Co miało na celu nasze spotkanie?
Blondynka
rozejrzała się dookoła siebie, i z powrotem wróciła wzrokiem do mnie.
Uśmiechnęła się, i napiła się soku.
– Chcesz
złapać swojego kochasia na gorącym uczynku? – rzuciła w moją stronę.
– Co tym razem
wymyśliłaś?
– Chcesz
przyłapać go na zdradzie czy nie?
– Naprawdę nie
mam ochoty bawić się w jego gierki. Przynajmniej jestem mądrzejsza od niego.
Perrie
wybuchła śmiechem. Czy ja powiedziałam coś nie tak?
– Poczekaj, bo
ci uwierzę – zachichotała – Czy to nie ty, uciekłaś do przyjaciela bez słowa
wyjaśnienia? Czy to nie ty wyprowadziłaś się od niego, tylko po to żeby nie
powiedzieć mu, że wiesz o wszystkim? Czy to nie–
– Edwards. Stop. Wystarczy.
Dziewczyna
położyła dłoń na mojej dłoni. Nachyliła się w moją stronę, i skinęła do mnie
palcem. Przybliżyłam się do niej, i udałam, że zainteresowała mnie to, co
powiedziała.
– Nie lubię
ani Styles’a, ani tej twojej przyjaciółki. Z wielką przyjemnością zobaczę jak
ten dupek płaszczy się przed tobą, kiedy nakrywasz go na zdradzie. Pojedziemy
do chłopaków, i skończymy z tym raz na zawsze. Wchodzisz w to?
Westchnęłam,
oglądając się w stronę baru. Czy powinnam to zrobić?
– Nie martw
się. Twój kolega o niczym się nie dowie. Jeśli będziesz chciała, sama mu o tym
powiesz.
– Nienawidzisz
mnie. Dlaczego chcesz mi pomóc?
– Kolejna
bajeczka ze strony Megan? – zaśpiewała – Ta dziewczyna nigdy się nie nudzi.
Posłuchaj, Claudia. Nic do ciebie nie mam, Zayn jest moim przyjacielem. A Harry
to dupek. Chcę ci pomóc, ale nic nie chcę w zamian.
– Byłaś z
Zayn’em? – rzuciłam bez namysłu.
– Tylko przez
chwilę, kiedy Modest chciał zarobić kasę – wyznała – Między nami nic nie było,
ale nie o tym mowa. Więc jak?
– Co?
– Jedziesz ze
mną do nich?
– A co z
chłopakami? Są w domu. Co miałabym im powiedzieć?
– Spokojnie –
złagodziła – Dzwoniłam do Zayn’a, i powiedział mi, że nie ma nikogo oprócz jego
i pary kochanków.
– Miałaś to
już zaplanowane, co?
Perrie
zachichotała, a ja wraz z nią. Napiłyśmy się soku i kontynuowałyśmy rozmową.
Dlaczego Zayn z nią nie jest, skoro to tak wspaniała osoba?
– Myślisz, że
inaczej ściągałabym cię w takie miejsce?
Wywróciłam
teatralnie oczami, i zerknęłam w stronę baru. I co najgorsze, Leon’a za nim nie
było. Przestraszyłam się. Kiedy odwróciłam głowę, mój przyjaciel siedział tuż
przy mnie. Położył rękę na sofie, wywrócił brwiami i ewidentnie wyczekiwał na
wyjaśnienia z mojej strony. Hallo. Jestem już dużą dziewczynką, i wydaje mi
się, że nie muszę być kontrolowana.
– Co? –
rzuciłam w jego stronę.
– Nic mi nie
powiesz? – oburzył się – Prosiłem cię, żebyś nie chodziła w takie miejsca sama.
Tu jest naprawdę niebezpiecznie, i boję się, że może coś ci się stać. Miesiąc
temu wyszłaś ze szpitala, i musisz się oszczędzać.
Westchnęłam.
Zrobiło mi się głupio, że go nie posłuchałam. On się o mnie martwi, a ja to
wykorzystuję. Nie powinnam tak robić. Cholera, no.
– Zrobiłaś to
na złość, prawda?
Uśmiechnął się
sztucznie. Zgryzł dolną wargę i pokręcił głową. Zażenowanie. Już wtedy
wiedziałam, że jest na mnie zły. Co miałam zrobić, kiedy Perrie mnie o to
poprosiła? Miałam odmówić? Wiecie, że nie lubię nikomu odmawiać, a nawet jeśli,
byłoby to niegrzeczne i niestosowne.
– Wydaje mi
się, że lubisz pakować się w kłopoty,co? Widzisz tamtych typów? – skinął głową
w kąt sali. – Ślinią się na wasz widok odkąd tu przyszłyście. Nie wiem jaki
miałaś w tym cel przychodząc tutaj, ale wiedz, że się ostro na ciebie
wkurwiłem.
Westchnęłam
cicho. Nie obeszło się bez standardowego wywrócenia oczami. Z pod byka
zerknęłam na ścianę przy końcu Sali. Nie podobało mi się to, że tamci mężczyźni
gapili się na nas z głupkowatymi uśmieszkami wymalowanymi na ich twarzach.
Ogarnął mnie strach. Przełknęłam ślinę i poprawiłam swoje włosy. Głupiutka,
naiwna i zagubiona dziewczynka. Czy ja będę taka zawsze?
– Milczysz? –
zakpił – To normalne w twoim zachowaniu – splunął – A ty? – tym razem zwrócił
się do Perrie – Ty też nic nie powiesz?
Mimowolnie
przeniosłam wzrok na Edwards. Wzięła głęboki wdech, a później wydech.
– To są wasze
sprawy, ja nie chcę się wtrącać – powiedziała słodkim głosem.
– Nagle nie
masz nic do powiedzenia, ale dałbym rękę uciąć, że to właśnie ty tu ją
przyprowadziłaś – powiedział, i spojrzał na mnie – Nie wydaje mi się, żeby
Claudia była na tyle głupia, by sama szlajać się po takich miejscach.
– Sugerujesz,
że jestem głupia?! – oburzyłam się.
– Nie, niczego
nie sugeruję – wyjaśnił. Byłam podirytowana. – Martwię się o ciebie, i sądzę,
że tyle jesteś w stanie zrozumieć.
W tamtym
momencie nie poznawałam swojego przyjaciela. Nigdy nie był tak wredny czy
chamski wobec mnie. Co się stało z tym radosnym, miłym i czułym chłopakiem?
Brakuje mi go. Brakuje mi starego Leon’a. A być może on zachowuje się tak, bo
rzeczywiście zrobiłam coś przeciwko niemu? Jestem jego przyjaciółką, martwi się
o mnie, a ja zachowuję się jak jedna z rozkapryszonych trzynastolatek. Wiem, że
popełniłam błąd. Powinnam go powiadomić o tym, że wychodzę do strasznego
miejsca.
– Zachowujesz
się jakbym była dzieckiem, a ty moim rodzicem. Nie zamieszkałam z tobą tylko
dlatego, byś trzymał mnie w klatce. Przesadzasz, wiesz? Nie przyszłam tutaj, bo
miałam widzimisię, tylko po to, bo mnie o to Perrie poprosiła. A jak pamiętasz,
Perrie jest osobą publiczną, unika spotkań, dlatego wątpię czy fotoreporterzy
będą ją szukać w tak gównianym miejscu jak te.
– Nie zapominaj,
że dzięki temu gównianemu miejscu masz póki co gdzie mieszkać, i co jeść.
– Nie mam
ochoty na rozmowę. Coś jeszcze Panie Przysiądę Się Do Stolika I Zepsuję
Przyjaciółce Spotkanie, Bo Nudzi Mi Się W Pracy?
Byłam
wzburzona. I naprawdę dzisiejszego wieczora nie byłam w stanie niczego pojąć.
Byłam zmęczona, tak naprawdę niczym. Wiem jednak, że nie byłabym w stanie
racjonalnie myśleć.
– Coś jeszcze
masz mi do powiedzenia? – spytałam, akcentując każde słowo.
Kiedy
spojrzałam na twarz Leon’a dostałam skrętu żołądka. Nie lubiłam się z nim
kłócić. Nigdy nie lubiłam kiedy był smutny, czy zdołowany. Teraz ewidentnie
widziałam, że zrobiło mu się przykro, kiedy tak na mnie naskoczył. Odezwały się
we mnie wyrzuty sumienia. Czułam się jak w potrzasku. Miałam ogromną ochotę
rzucić mu się na szyję jak kiedyś, przytulić do piersi, i powiedzieć, że jest
dla mnie najważniejszy na świecie. Zrobiło mi się go żal. Nie, to nie to. Po
prostu czułam się winna. Kiedy ON jest smutny, ja automatycznie też.
– Nie –
szepnął bawiąc się białą ściereczką – Nie mam ci już nic do powiedzenia.
Chciałam go
przeprosić. Czy powinnam? Nie wiem czy powinnam być stanowcza i twarda, czy
słaba i krucha? Jestem twarda. Zabrałam torebkę, ale wcześniej wyjęłam z niej
kilka funtów w celu zapłaty. Wstałam od stołu, i skierowałam się w stronę
wyjścia. Perrie poszła za moimi śladami. Zanim wyszłam, coś w środku
podpowiadało mi, żebym się odwróciła. Musiałam, ponieważ to było silniejsze.
Tak więc zrobiłam. Odwróciłam się, i spotkałam zbłąkany wzrok Leon’a. Z daleka
widziałam jego smutne brązowe, które prosiły mnie żebym została. Wyszłam bez
zastanowienia, kierując się z Perrie prosto na postój taksówek.
***
– Jesteś
pewna, że nikogo nie ma? – spytałam dla pewności.
Nie chciałam
wyjść na głupa przy chłopakach, i robić awanturę Harry’emu i Ashley. W sumie,
jeśli nawet, to co by mi szkodziło? Blondynka zapłaciła taksówkarzowi, i
zamknęła drzwi od samochodu tak cicho jak było to możliwe w jej wykonaniu.
Międzyczasie zerknęłam na zegarek w swoim telefonie. Trzy nieodebrane
połączenia. Dwa nieodczytane sms. Czyżby Leon się zamartwiał?
– Chodź, ale
bądź cicho – zachichotała.
Wspomniałam,
że po drodze wypiłyśmy pół butelki wina? Najwidoczniej alkohol już zaczął
działać na pannę Edwards. I co ja biedna zrobię, kiedy ona uśnie mi na kanapie?
– Pst. Perrie
– szepnęłam, kiedy ta chciała wchodzić po schodach – A co jeśli okaże się, że
Harry mnie w ogóle nie zdradza?
– I tak
zabijemy gnoja – uśmiechnęła się – Chodź, nie ma czasu.
Do domu
weszłyśmy bez żadnego problemu. Wciąż miałam klucze od ich mieszkania, więc
teoretycznie mogłam przychodzić do nich kiedy i o której chcę. Nawet jeśli
zachciałoby mi się odwiedzić o 23, dokładnie jak dzisiaj. Położyłyśmy torebki
na komodzie i przystanęłyśmy na chwilę. Perrie spostrzegła, że w kuchni
zapalone jest światło. Przyłożyła palec do ust, i na paluszkach skierowałyśmy
się w stronę do kuchni. Bałam się najgorszego. Bałam się, że mogę zobaczyć coś,
co na zawsze zrujnuje mi życie. Stanęłam w progu. Zamurowało mnie. Przy
kuchence stała brunetka, która była obejmowała przez chłopaka w lokach.
Potwierdzone.
Harry. Ashley. Razem.
Nie
potrzebowałam czasu, by zobaczyć co się stanie za chwilę. Nie potrzebowałam
głupich, sztucznych wyjaśnień dlaczego stało tak, a nie inaczej. Przyjaciółka
tak się nie zachowuje. Chłopak tak się nie zachowuje. Więc gdzie ja do cholery
jestem? W jakimś popierdolonym filmie, kręconym przez kulawą małpę? Wiedziałam
i rozumiałam wszystko. Moje serce rozbiło się na milion kawałków. I nikt nie
będzie wstanie ich z powrotem pozbierać. Uśmiechnęłam się sztucznie pomimo łez
w oczach, kolejno spojrzałam się na Perrie. Ta, skinęła do mnie głową i oparła
się o framugę. Czas i start. Weszłam po cichu do kuchni i zaczęłam głośno
klaskać w dłonie. Para momentalnie odkleiła się od siebie, i odwróciła się do
mnie przodem. Zadowolona złożyłam ręce wysoko na piersi, i zaczęłam przyglądać
się parze niewiniątek. Pobladli, i wyglądali tak jakby zobaczyli ducha.
– Dix –
odezwał niemrawo się Harry. Ashley milczała.
– No gratuluję
– splunęłam – Naprawdę gratuluję inteligencji. Mogę teraz zadzwonić do Gemmy, i
podziękować za wszystko? Bo właśnie przed tym mnie ostrzegała – zaśmiałam się
sarkastycznie– Najpierw Megan, teraz
Ashley, nono, a później kto? Może moja mama? – syknęłam, marszcząc czoło.
– Macie miny
jakbyście mieli się zaraz zesrać – powiedziała Perrie.
Zachichotałam.
Miałam ochotę roześmiać się razem z nią, ale zrezygnowałam. Nie wypadałoby
śmiać się z czyjejś porażki. To takie niestosowne.
– Co tak cicho
stoicie? Języka w gębie brakło teraz, co?
– Dix,
usiądźmy i porozmawiajmy – odezwała się Ashley.
Roześmiałam
się. Naprawdę w tamtym momencie dane było mi się śmiać, niż płakać.
– My, złotko
nie mamy już o czym rozmawiać. Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała.
Nigdy. Znałam cię całe pieprzone życie, a ty wywinęłaś mi taki numer wiedząc
jak jestem zakochana. Wynika z tego, że nic o tobie nie wiem.
– Di, ty tego
nie rozumiesz..
– Kochan–
urwał Harry.
– Ty się
zamknij i nie odzywaj, bo nie masz nic do gadania. A jadaczka służy ci do
innych spraw, więc ją oszczędzaj – fuknęłam ozięble, a Perrie zachichotała –
Wiecie – przeszłam się wzdłuż kuchni – W zasadzie to mnie to nawet nie
obchodzi: co, jak, gdzie i kiedy. Róbcie i żyjcie sobie jak chcecie, ale żebym
nie musiała tego oglądać, bo będę zmuszona puścić pawia.
Harry podszedł
do mnie, ale ja się odsunęłam.
– Wiesz, że
cię kocham i nie–
– Nie
ośmieszaj się, dobrze? – stwierdziłam – Chcę tylko wiedzieć: od kiedy?
Milczeli i
głośno wdychali. Spojrzeli się po sobie jak gdyby nigdy nic.
– Na słuch wam
też padło, idioci?! – wrzasnęła Perrie, a Ashley podskoczyła ze strachu.
Szkoda, że
oparzyła się o tą pieprzoną kuchenkę. Przynajmniej jednej idiotki mniej.
– N-nie wiem –
jąkał się.
– Harry, czy
ja mam wypisane na czole idiotka? – spytałam sarkastycznie.
Nie miałam
ochoty dłużej przebywać w tym domu. Nikt by nie chciał. Kto byłby spokojny
gdyby wasz chłopak zdradzał was z najlepszą przyjaciółką?! To chore, jak i
idiotyczne. I nie ma wyjaśnienia ani usprawiedliwienia na tego typu ludzi. Są
ludzie i parapety, i taka jest prawda. Zayn miał rację. I tym razem był ze mną
całkowicie szczery.
– Od kiedy
trwa wasz rzekomy romans? – padło pytanie z ust Perrie.
– Od
01.12.2013 – sapnęła brunetka.
– Dwa
miesiące?! – oburzyła się Pezz.
Zarówno i ja i
ona byłyśmy w szoku. 1 grudnia. To jeszcze wcześniej niż oficjalny związek mój
i Harry’ego! To, co się dzieje w moim życiu przechodzi ludzkie granice. Albo
życzenie wypowiedziane w Noc Sylwestrową zaczyna się spełniać. Cholera, no.
Pogubiłam się w tym wszystkim. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zadany
ból jest dwa razy silniejszy niż przedtem.
– Dwa
miesiące. Dwa kurewskie pieprzone miesiące. Szmata. I dziwkarz.
Byłam skołowana. Zagubiona.
Roztrzęsiona. A najbardziej stanowcza. Szeptałam do siebie, i poczułam się jak
w transie. I szczerze, nie chciałam się z niego już nigdy wybudzać.
– Claudia,
dobrze wiesz, że t–
– Ty Pieprzony
Skurwysynu! – wrzasnęłam w stronę Harry’ego.
Podeszłam do
niego, i spoliczkowałam najmocniej jak potrafiłam. Nienawidziłam go. I
jednocześnie go nadal kochałam. Uczucie nienawiści było silniejsze. Mieli
rację. Harry to dupek! Jak mógł mieć na boku inną, jednocześnie sypiając ze mną
i proponując związek?! Co tu się dzieje, do cholery?
– Nienawidzę
cię! Nie chcę cię znać!
Perrie
zachichotała. A ja zaśmiałam się w duchu. Byłam dumna i zadowolona z siebie, że
potrafiłam być twarda. Silna. Ta sytuacja była co najmniej zabawna. Nie
rozpłakałam się, bo nie miałam takiej potrzeby. Mina Harry’ego była nie do
przebicia. Nigdy go takiego nie widziałam. Bezradność. Żal. Smutek. Obojętność?
Albo poczucie winy? Te wszystkie uczucia powinien czuć do siebie samego, ale
kto wie, jak było naprawdę?
Zadanie
wykonane!
Odwróciłam
się, i mrugnęłam do Perrie. Zrobiłam krok w przód, ale za chwilę poczułam na
ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałam przez ramię, i wiedziałam, że to Ashley.
Zgryzłam wargę i miałam ochotę zakpić. Odwróciłam się i spoliczkowałam
dziewczynę bez namysłu. Zrobiłam to. I powinnam zrobić to dawno temu. Widocznie
uderzyłam ją tak mocno, że ta upadła na ziemię, strącając kilka krzeseł. Pewnie
musiało wyglądać to dość komicznie. Szkoda, że tego nie widziałam. Harry zaczął
zbierać swoją koleżankę z podłogi, a ja zabrałam Perrie pod ramię i wyszłyśmy
na korytarz. Z kieszeni wyciągnęłam pęk kluczy, i położyłam je na szafce przy
drzwiach. Zgarnęłam swoją torebkę i wyszłam. Wyszłam zostawiając ich samych.
– Wszystko
załatwione tak jak należy?
Kiedy
podniosłam głowę, okazało się, że stoję tuż przed Zayn’em. Ujrzałam błysk w
jego oku, i ten zwiastujący chytry uśmieszek.
–
Przestraszyłeś mnie – sapnęłam, a on zakpił.
–
Potrzebujecie transportu? – spytał, a ja skinęłam głową.
– Pojedziemy
taksówką.
Musiałam
odmówić. Nie chciałam rozmawiać z nim o wszystkich szczegółach tego, co
wydarzyło się przed chwilą. Nikt nie musi o tym wiedzieć. A tym bardziej on.
– Nie rób jaj
– zaśmiał się – Jest prawie północ. Co takie małe cnotki jak wy zrobią, kiedy
napadną was gwałciciele?
Wywróciłam oczami.
Co się stało z tym bezdusznym, okrutnym Malikiem?
– Od kiedy tak
się o mnie martwisz, co?
– Claudia,
jestem po prostu miły, wyluzuj.
Ponownie
usłyszałam swoje imię. Tym razem wydobyło się ono z ust Perrie. Uśmiechnęłam
się, kiedy skinęła do mnie rękę. Zobaczyłam światła reflektorów. A później
samochód, który podjeżdża pod rezydencję chłopaków. Auto zatrzymało się, i
przednia szyba opuściła się w dół. Uniosłam brew, kiedy zobaczyłam Leon’a za
kierownicą. Byłam zaskoczona. Zayn również. Nikły uśmieszek w tym czasie wkradł
mi się na usta. I mimo, że doszło między nami do małej sprzeczki to i tak, on
był pierwszą osobą, którą chciałabym widzieć. W głębi serca wolałam, żeby to
Blanco nas odwiózł niż Malik. Różnie to w życiu bywa. Nie ufam Malik’owi. I co
z tego, że wyznał mi miłość, i chce się zmienić? Jeszcze może jakiś czas temu,
przepłakałabym pół nocy analizując wszystkie za i przeciw Pakistańczykowi, zaś
potem wybaczyłabym mu, przeżywając kolejny miłosny zawód. Toczyłabym się jak
koło fortuny, które nie ma końca jak może miłostki. Nie jestem głupia jak
kiedyś. Owszem, każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy.
Właśnie na swoich błędach uczymy się najlepiej.
Uśmiechnęłam
się nieśmiało w stronę bruneta, a on skinął do mnie palcem. Odwzajemnił mój
uśmiech bez zawahania. Kiedy chciałam pójść w stronę samochodu poczułam ucisk
na bicepsie. Zayn. Spotkałam się z jego wrogim, i chłodnym spojrzeniem. Czemu
on taki jest?
– Nie. Idź –
mruknął przez zaciśnięte zęby.
Był zły. Na
co? Na kogo? Dlaczego miałby się wściekać? Ścisnął mocniej mój biceps, i
przyciągnął do swojego boku. Kiedy chciałam się wyrwać, ten zacisnął palce
jeszcze bardziej. To szaleniec!
– Zayn –
skarciłam go.
Ucisk zelżał.
Jego ciemne tęczówki ogarniał teraz strach. Cofnął się o krok, i głośno
przełknął ślinę. Nie rozumiałam jego zachowania. Zdziwiło mnie też to, że
Perrie nie odezwała się do niego ani słowem. Czyżby się pokłócili? Z resztą to
nie moja sprawa. Chciałam powiedzieć, że Zayn jest typem dziwnego jak i
trudnego człowieka. Ciężko do niego dotrzeć. Jest uparty. A i tak żyje na swój
sposób. Czasami mam wrażenie, że jest dwóch. Ten dobry Zayn. I ten zły Zayn. A
i tak nie wiem którego z nich wolę bardziej. A co jeśli on jest po prostu
chory? Może ma rozdwojenie jaźni? Czy to szkodliwe dla mnie, i czy będę
potrafiła mu pomóc? Wyminęłam go, i wsiadłam do samochodu bez słowa.
Odetchnęłam głęboko i zapięłam pas. Ruszyliśmy. A ja chciałam odpocząć.
Wyeliminować ludzi na jakiś czas. Odprężyć się. Wyluzować. I zapomnieć choć na
chwilę o tej pieprzonej rzeczywistości, w której obecnie żyję.
– Czego
szukał? – spytał.
– Tego co
zawsze – odezwała się Edwards.
– Czyli? –
dążył, i zerknął na mnie.
– Problemu. To
jest Malik. Jego nie da się zrozumieć.
Leon westchnął
zatrzymując się na światłach.
– Gdzie cię
odwieźć, Perrie?
– Dwie
przecznice dalej jest hotel. Tam się zatrzymałam.
Perrie
wysiadła tuż pod hotelem. A my,
pojechaliśmy dalej. Leon poinformował mnie o tym, że tego wieczoru będziemy
sami. Dziwne, bo jego ciocia rzadko kiedy nie wraca do siebie. Cóż. Może kogoś
poznała? Z drugiej strony nie chciałam zostać sam na sam z Leon’em. Chciałam po
prostu uniknąć TEJ rozmowy z nim. Zbłąkany wzrok i ta stara śpiewka „Musimy
porozmawiać”. Nie lubię tego. Dobrze wiecie, że nie jestem dobra w te klocki. A
jeśli chodzi o poważne rozmowy to zapewne nikt z was ich nie lubi.
– Jesteśmy –
usłyszałam jego głos.
Odpięłam pas,
zabrałam torebkę i wysiadłam z samochodu. Drzwi od klatki jak i od mieszkania
otworzył Leon. Przepuścił mnie w drzwiach. Nie mogłam mu nic zarzucić. Zawsze
przepuszcza mnie pierwszą. Jest gentelmanem. Mimo wszystko muszę to przyznać.
Rozebraliśmy się, a on międzyczasie zakluczył drzwi. Zapaliłam światło w
salonie, i zaniemówiłam z wrażenia. Przykryłam usta dłonią tak, by się nie
rozpłakać, bo poczułam jak łzy szczęścia napływają mi do oczu. Na ścianie, tuż
nad kominkiem wisiał ogromny transparent. „Przepraszam”. Kominek był rozpalony,
a na nim dwie świeczki i po środku najprawdopodobniej nasze zdjęcie z
dzieciństwa. Na stoliku ujrzałam czystą zastawę stołową. Z boku stały dwie
butelki wina. Dwa kieliszki. Na środku stołu paliło się kilka świeczek. To
naprawdę urocze. W życiu bym się tego po nim nie spodziewała. Znam go od
kołyski, ale jak widać potrafi mnie jeszcze zaskoczyć.
– Wariat – szepnęłam
sama do siebie.
– Dla ciebie
wszystko.
Usłyszałam tuż
nad sobą. I ni stąd ni z owąd przed moimi oczyma pojawił się bukiet
przepięknych róż, które po środku miały w sobie drobne brylanciki. I wtedy
miałam jeszcze większą ochotę się rozpłakać. Szybko odwróciłam się do niego, i
to, co ujrzałam to jego szeroki uśmiech. Wariat.
– Teraz musisz
mi wybaczyć.
Powąchał
kwiaty, i podał mi je. Uwierzycie? Żaden chłopak jeszcze mnie tak nie
przepraszał. I mimo, że była to nasza pierwsza sprzeczka, wiedziałam, że Leon
bardzo żałował. I ja również. Nie chciałam się z nim kłócić. I czuję się
naprawdę dobrze otrzymując taki gest od niego. Po raz tysiączny powtarzam, że
cieszę się, że go mam. I sądzę, że będę to powtarzać jeszcze niejednokrotnie.
On jest wspaniały. Dziewczyny, takiego chłopaka szukajcie, bo nie wiem jak wy,
ale ja, będę w przyszłości cholernie zazdrościć jego przyszłej dziewczynie.
– Zapraszam
panią do stołu. Kolacja będzie za chwilę.
Usiadłam na
kanapie, a kwiaty wsadziłam do wazonu, który stał na stoliku obok kanapy. Kiedy
nasza kolacja smażyła się, międzyczasie chłopak rozlał wino i wypiliśmy po
lampce. Leon przygotował wykwintną chińską potrawę. Nie miałam bladego pojęcia,
że zna się na tej kuchni. Nie miałam w ogóle pojęcia, że on zna się na jakiejkolwiek
kuchni. Pf! Nawet nie wiedziałam, że mój kumpel ma jakiekolwiek pojęcie o
gotowaniu. Widocznie się pomyliłam, bo ten chłopak co raz bardziej mnie
zaskakuje. Czas płynął. Zjedliśmy.
Pośmialiśmy się, pogawędziliśmy i zdążyliśmy wypić całą butelkę wina.
Dziś chyba nie zasnę. Zerknęłam na zegarek. Pierwsza w nocy. I wtedy
usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej porze?
– Może ciocia
wróciła wcześniej, i zapomniała kluczy?
– Pójdę
sprawdzić – odezwałam się.
– Dołożę w tym
czasie do kominka – uśmiechnął się.
Wstałam z
kanapy, przeszłam przez korytarz. Zapaliłam lampkę i odkluczyłam drzwi nie
wyglądając wcześniej przez wizjer. Pociągnęłam za klamkę i wtedy zamarłam. H a
r r y. CO? Skąd on się tu wziął? Skąd zna ten adres? Cholera, czyżby
przyjaciółeczka mu podała?
– Co tu robisz
o tej porze? – sapnęłam – Wyjaśniliśmy sobie wszystko, i zdaje mi się, że nie
mamy już o czym rozmawiać.
Loczek
westchnął i pokręcił głową.
– Przyszedłem
tu tylko po to, żeby wyjaśnić ci jak naprawdę było. Chcę ci wyjaśnić, że to nie
tak jak myślisz.
Zaśmiałam się,
składając ręce do modlitwy.
– Styles, a
niby jak? Na wznak? Nie ośmieszaj się, błagam.
– Dix, nie
planowałem tego. Nikt tego nie chciał. I wiem, że nie mam nic na swoje
wytłumaczenie, ale musisz wiedzieć, że jest inaczej niż myślisz. Naprawdę cię
kochałem, i być może wciąż cię kocham. Nic ani nikt tego nie zmieni, nie ważne
jak bardzo będziesz mnie nienawidzić.
– Oj, błagam.
Gdybym chciała osiągnąć twój poziom idiotyzmu musiałabym chyba położyć się na
podłodze.
– Kochanie,
wysłuchaj mnie, proszę..
– Jakiś
problem? – wtrącił się Leon. I jakby mi z nieba spadł.
Harry zaśmiał
się i oparł o framugę drzwi.
– Tak –
wzruszył ramionami – Ty jesteś jedynym moim problemem.
– Nie rozumiem
– Leon wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
– Co się tak
szczerzysz? – fuknął Loczek – Omotałeś Claudię wokół palca i myślisz, że możesz
wszystko? Kim ty jesteś, co? Powiem ci, nikim. A może jednym, wielkim nic
nieznaczącym gównem i gnojkiem w jednym.
– Hey! Harry!
Hamuj! – krzyknęłam, a on wzniósł ręce w geście obronnym.
– Spokojnie –
powiedział Leon – Radzę ci już iść. Wiedz, że nie masz tu czego szukać, a co
najwyżej nabawić się problemu.
Przełknęłam
głośno ślinę. Spojrzałam się na swojego przyjaciela, a on delikatnie pogładził
moje plecy. I wtedy, momentalnie poczułam się bezpieczniejsza.
– Kim ty–
– Przypominam
ci, Harry – powiedział głośniej – Że to mój dom. Robię w nim i mówię co mi się
podoba. Równie dobrze mógłbym za chwilę skopać ci tyłek nie patrzą na to kim
jesteś. Bo to, co zrobiłeś Claudii przechodzi ludzkie pojęcie. Równie dobrze
mógłbym cię zabić za chęć i miłość do Ojczyzny. Wybieraj. Grzecznie stąd
spływasz albo dostajesz łomot.
On zaśmiał się
sarkastycznie. Byłam przerażona, bo nigdy przedtem nie widziałam Leon’a tak
zdenerwowanego. Nawiasem mówiąc jeśli chodzi o mnie, i o moje szczęście on nie
ma litości dla innych. Dziwne, co? Jednak jesteśmy przyjaciółmi, a on jest dla
mnie jak starszy brat. Westchnęłam. Podniosłam głowę, kiedy zobaczyłam jak
uśmiechnięty Harry opiera się ponownie o framugę. Oblizał swoje wargi, i
spojrzał się na mnie spod byka. Zmierzył Leon’a i prychnął pod nosem. Żałosne.
– Harry, idź
już.
Zerknęłam na
Leon’a, a on ani drgnął. Westchnęłam i cofnęłam się o krok.
– Okay. Już
sobie idę – zaśmiał się – Powiedz mi tylko jedno, Claudio. Dlaczego napisałaś
do Zayn’a zamiast do mnie? Dlaczego chciałaś, żeby to on przyjechał po ciebie,
a nie ja? Kto jest twoim chłopakiem? Ja, czy pieprzony Malik?
– Zayn potrafi
dotrzymać słowa, tajemnicy. Zayn jest jedną z wielu osób, których życie innych
mało obchodzi. Wsiadł w samochód i po prostu przyjechał. Nie zadręczał mnie
pytaniami dlaczego zrobiłam tak, a nie inaczej. Nie pytał o nic. Kiedy
potrzebowałam pomocy, on po prostu mi ją dał. I nic. I tyle.
– W czym ten
chuj jest ode mnie lepszy, co? – wrzasnął Harry.
Uderzył w
ścianę i pochylił się nade mną. Przestraszyłam się. Szybko cofnęłam się o krok
i moje plecy zetknęły się z klatką piersiową Leon’a. Poczułam liczne ciepło
rozlewające się po moim ciele. Bezpieczeństwo. Dziwiło mnie zachowanie
Harry’ego. Harry nigdy na mnie nie krzyczał. Nigdy tak się przy mnie nie
zachowywał. Nie był ani wulgarny ani agresywny. On nawet przy mnie nie
przeklinał. Leon chciał mu zamknąć drzwi przed nosem, ale ja go zatrzymałam.
Uśmiechnęłam się lekko do przyjaciela, i zrobiłam krok w przód do Styles’a.
– Naprawdę
chcesz wiedzieć? – spytałam, a on skinął głową.
– W czym on
jest kurwa niby lepszy ode mnie?
– Może w tym,
że nie posuwał mojej najlepszej przyjaciółki?!
Wybuchłam. I
już miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale w ostatniej chwili Leon
mnie złapał. Objął w pasie jedną ręką, a drugą zatrzasnął drzwi. Cholera!
Stanęłam naprzeciw niego i próbowałam unormować swój oddech. Moja klatka
piersiowa unosiła się to w górę to w dół. Chłopak patrzył na mnie spod byka, i
za chwilę zakluczył drzwi na patent. Położył dłonie na swoich biodrach i
milczał. Rzuciłam się w jego ramiona i po prostu się rozpłakałam. Łzy spływały
strumieniami. Zaczęłam płakać jak histeryczka. Zacisnęłam paznokcie na swetrze
bruneta, a on głaskał mnie po plecach. Chciał mnie uspokoić. Nie lubił kiedy
byłam smutna, albo płakałam. I wtedy pękłam. Najwyraźniej coś we mnie pękło.
Dopiero tak naprawdę po miesiącu dotarło do mnie co się wydarzyło. Moje
życzenie z Sylwestra spełniło się.
Życzę sobie, aby każdy kto znajduje się w
moim towarzystwie, był już zawsze prawdziwy i szczery.
Życzę sobie, aby każdy pokazał swą prawdziwą
twarz i swoje prawdziwe ja.
Pragę, aby każdy pokazał kim tak na prawdę
dla mnie jest.
Wszystko mnie
bolało. Bolało mnie serce, dusza, i wszystko to, co możliwe. Płakałam bardzo
mocno. Płakałam tak, jakby uchodził ze mnie cały ból, który nagromadził się w
ciągu ostatnich kilku miesięcy.
– Nienawidzę
go – zapłakałam.
– Masz jeszcze
mnie – zapewnił, całując w czubek głowy – Obiecuję ci, że już nigdy go nie
zobaczysz. Nie zobaczysz nikogo z tych pięciu idiotów. Może poza Niall’em.
Przyrzekam, że będę przy tobie i już nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził.
Obietnica. Zobowiązuje do dotrzymania danego słowa bliskiej osobie.
Składanie słownych obietnic o lepszej przyszłości. Danie komuś słowa na
gwarancję szczęścia. Obietnica jest tajemnicą między dwojgiem ludzi. Obietnica
jest przysięgą. Obietnica jest święta i niezastąpiona.
NOWE ASKI
RedCharacters
RED
NOWE ASKI
RedCharacters
RED
No super rozdzial. Powiem szczerze, że wcale nie dziwie się Claudii, ze tak zareagowała, dala sobie rade, twarda z niej babka:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, pozdrawiam Asiek.
Pierwszy komentarz za mną. Uf. Wielkie dzięki!
UsuńSpoko, nie ma za co, bylby dluzszy ale jestem w pracy. A ja lubie Leona, ale Claudia chyba najbardziej pasuje do Zayna. Od samego poczatku im kibicowalam i mam nadzieje, ze w koncu będą razem juz na zawszeee hihi :)
UsuńKażdy ma prawo shippować (jakkolwiek to słowo się piszę) kogo chce. Ja osobiście nie wiem, moim zdaniem do kogo mogłaby pasować Claudia.
UsuńNooo to Ci powiem, zaszalałas teraz. Troche nie rozumiem Harrego, ale tez jestem ciekawa jak to wogole sie zaczelo. Zeswataj Claudie z Zaynem ;d bo mu serio na niej zalezy, ladna para by byli znowu. Czekam na nastepny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńZaszalałam? Życie polega na ciągłych szaleństwach, więc sądzę, że jeszcze nie raz was zaskoczę! :>
UsuńPomimo tego, że dodałaś ten rozdział w miarę szybko czuję jakbym czekała na niego całe życie! Byłam taka ciekawa co się wydarzy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że teraz będziesz się czuła coraz lepiej, nie ze względu na ff, ale ze względu na prywatne życie, bo szpital to nie za ciekawe miejsce :(
Co do rozdziału... Oh, nie wiem, jakoś od samego początku nie lubię Troya/Leona. Miałam nadzieję, że rozdział zakończy się spotkaniem z Zaynem, ale na to będziemy musieli chyba poczekać :)
Czekamy na twój powrót i nowy rozdział jak najszybciej! :)
~K.
Dziękuję! Odpoczywam jak tylko mogę, i co najlepsze mogę zdradzić, że mam prawie połowę następnego rozdziału. Wystarczy że go wrzucę na lapka i po kłopocie. Dlaczego nie lubisz Leona? Dla mnie on jest wyjątkowy. Nie ma tych humorów jak chłopaki, i jest ciągle przy głównej bohaterce kiedy go potrzebuje. Cóż. Każdy ma swojego ulubieńca i twoim niekoniecznie jest Leon, ale Claudia go lubi i tak jest. Pozdrawiam :))))
UsuńCieszę się, że ona ma takiego przyjaciela, naprawdę :) Czasem po prostu tak jest, że jednych bohaterów lubisz bardziej, a drugich mniej, to nic osobistego :D
UsuńRównież pozdrawiaaam i nie mogę się doczekać!
~K.
Pewnie, że tak. Nie jesteśmy Jezusami, nie musimy wszystkich kochać :))
UsuńPamietaj !!! DUŻO ODPOCZYWAJ!!!!
OdpowiedzUsuńmyślę że juz wszystko w porządku????
Najpierw zajmij się sobą, żebyś była zdrowa a później następny rozdział <3
Rozdział genialny!!!!
Ja chce juz przeczytać następny rozdział !!!
Leon jest taaakii Awwwwww *_*
Jak dla mnie Claudia (uwielbiam gdy główne bohaterki maja tak samo na imię jak ja xD) powinna być z......Zaynem :D
Nie mogę się doczekać next'a!!!
KOCHAM CIĘ <3<3<3<3
Claudiaxxx.
ja też mam na imię tak jak moja bohaterka, ale ona nie ma ze mną nic wspólnego:D w końcu ona zna One Direction, a my nie :) Rozdział powinien pojawić się niebawem. buźka :*
UsuńKochana wpadlam tu wczoraj i zostane do konca! Bede czytac na pewno! Kocham i caluje!:*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA gratuluję. Szczegóły u mnie http://hardermelove.blogspot.com/2015/03/libster-blog-awards-1.html
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie. :* http://fast-and-hard.blogspot.de/?zx=f42e71b9397e4c18
OdpowiedzUsuń