29 stycznia 2015

Rozdział 30

Od autorki: Przepraszam, że musiałyście tyle czekać na rozdział. Mam problemy zdrowotne i dlatego to wszystko tak się przedłuża, jednak myślę, że i tak ucieszycie się z nowego rozdziału. Postarałam się. Napisałam go w szpitalu wtedy, kiedy mogłam. Wiem, że niektóre z was mają już ferie dlatego postanowiłam wstawić rozdział tak wcześnie. Do końca lutego mam zwolnienie, i postaram się kolejne rozdziały dodawać w miarę możliwości. Wiem, że jesteście ze mną i liczę na to, że mnie zrozumiecie.
Ps. Jeśli jakakolwiek osoba czyta bądź czytała rozdział/opowiadanie proszę, by skomentowała. To dla mnie naprawdę ważne. Całuję.


Oczy Harry'ego momentalnie pociemniały. Cały kipiał w złości, i zaciskał dłonie w pięści. Na pierwszy rzut oka był wściekły. A kto by nie był? Jego najlepszy przyjaciel przed chwilą wyznał miłość jego dziewczynie. A co, gdyby to Leon wyznał miłość Claudii? W innej sytuacji rzuciłby się na chłopaka z pięściami, ale wiedział, że jest w szpitalu i tak czy inaczej musi zachować spokój. W końcu Zayn to też jego przyjaciel.
– Co powiedziałeś?
Lokiś powtórzył swoje pytanie, i zrobił krok do przodu. Pakistańczyk puścił oczko do blondynki, wstał z miejsca i z impetem odwrócił się w stronę przyjaciela. Uśmiechnął się będąc tuż przed jego nosem.
– Nie udawaj – mruknął z rozbawieniem – Słyszałeś, prawda?
– Powtórz. To – burknął przez zęby zdenerwowany Harry.
– Ale co?
– Powtórz. To. Kurwa.
Malik z rozbawieniem wyszczerzył się w jego stronę. Kędzierzawy mocno zacisnął dłonie w pięści, i prawie stykał się nosem ze swoim kumplem. Zielonookiemu nie brakowało wiele by rozpocząć bójkę. Wystarczyłoby hasło z ust Mulata, a ten rzuciłby się prosto na niego.
– Powiedziałem. Że. Masz. To. Powtórzyć – syknął Zielonooki.
– A jeśli nie, to co mi zrobisz?
– Harry. Zayn. Przestańcie – odezwała się blondynka – Lepiej będzie gdy już sobie pójdziecie.
– Kochanie, chciałbym z tobą porozmawiać.
Harry wyminął swojego kolegę i podszedł do łóżka swojej dziewczyny. Emocje opadły. Teraz mózg Kędzierzawego emanował troską, i przejęciem. Złapał ją za rękę i lekko się uśmiechnął. Claudia zabrała dłoń i zacisnęła ją na materiale kołdry.
– Chcę odpocząć.
Wycedziła z zaciśniętymi zębami, nie odrywała wzroku od śnieżnobiałej pościeli. Mulat prychnął pod nosem i wyszedł z sali. Styles westchnął głośno, i w milczeniu zrobił to samo. Nie chciał kłócić się z blondynką, wiedząc w jakim jest stanie. Wolał przemilczeć, odpuścić i odsunąć się na bok.
***
– Wiedziałeś o tym, prawda?
Brunet skinął delikatnie głową, i chciał złapać dziewczynę za rękę. Zabrała ją, i zaczęła bawić się palcami. Czuła tę ogromną gulę w gardle uniemożliwiającą jej wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Nie było jej smutno. Nie chciało się też jej płakać. Po prostu była zawiedziona. Między innymi oszukana. Oszuka przez najbliższe jej osoby. Tak to już jest w życiu, kiedy się sypie, to od razu wszystko.
                – Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Chłopak bał się tego pytania. Wiedział, że będzie ono nieuniknione, ale przecież mógł się przygotować, prawda? Tylko po co?
– Chciałem cię chronić. Nie chciałem–
– Chronić przed czym?! – wybuchła.
To wszystko. Jedna krótka chwila. Wystarczył moment by zalała się łzami. Kiedy wczoraj dowiedziała się, że Harry ją zdradza nie chciała z nikim rozmawiać. Dziś, kiedy poczuła się lepiej i stanęła na własnych nogach zdecydowała się przyjąć kogokolwiek. Szatyn złapał ją za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie. Zamknął ją w szczelnym uścisku i tulił do własnej piersi. Pocałował ją we włosy, i za wszelką cenę starał się ją uspokoić. Przynajmniej on jedyny próbował.
– Przepraszam – wyszeptał tuż nad jej głową – Nie chciałem żebyś cierpiała. Widziałem, jaka jesteś z nim szczęśliwa. Jak się uśmiechasz, jak ładnie o nim mówisz, nie chciałem ci tego zepsuć.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Załkała w jego koszulkę, zaciskając paznokcie na jego koszuli. Właśnie w takim momencie jak teraz potrzebowała obecności bliskiej osoby. Potrzebowała Jego. Nikt nie byłby w stanie Go zastąpić. Nikt, oprócz Leon’a. Przyjaciela od zawsze i na zawsze.
– Nie wierzę w to, po prostu w to nie wierzę – załkała.
– Czy ja kiedykolwiek cię okłamałem?
Blondynka pokręciła stanowczo głową. Szatyn odsunął ją od swojej piersi, zaś po chwili oboje usiedli na łóżku. Złapał ją za rękę i uśmiechnął się sam do siebie. Po głowie krążyła mu jedna myśl. Czy powinien wyznać jej prawdę? Czy powinien powiedzieć jej, co on tak naprawdę do niej czuje? A jak ona na to zareaguje? Wyrzuci go z sali, czy znienawidzi? Na tą chwilę wolał nie wiedzieć. Przysiągł sobie, że powie jej wszystko wtedy, kiedy będzie odpowiedni czas i pora. Leon wiedział, że jego przyjaciółka potrzebuje pomocy. I to jego pomocy. Nie mógł zostawić jej w tak trudnej sytuacji.
– Leon, ona była moją przyjaciółką od–
– Kołyski – dokończył za nią.
Przytulił ją do siebie, i uciszył, kiedy ponownie usłyszał jej cichy szloch. Płakała tak mocno. Jej dusza krwawiła. Serce także. Wiedziała jedno, że życie jest cholernie niesprawiedliwe.
– Chcesz przeprowadzić się do mnie? – westchnął – Przynajmniej dopóki nie znajdziemy ci jakiegoś mieszkania.
– Skąd wiesz, że chcę się wyprowadzić?
– Dix, cholera, czy ja znam cię od wczoraj?
Dziewczyna cichutko zachichotała. To oczywiste, znają się prawie od zawsze. Znają się na wylot. I z zamkniętymi oczami potrafiliby rozpoznać jaką minę w danej chwili któreś z nich zrobiło. Czy oni nie są dla siebie przypadkiem stworzeni?
– Okay, przyznaj się, że rozmawiałeś z Zayn’em – rzuciła bez zastanowienia.
Blanco przygryzł dolną wargę. Cholera. Rozgryzła go już na starcie.
– Skąd wiedziałaś?  – zaśmiał się.
– Nie potrafisz kłamać – wyznała – Przynajmniej nie potrafisz mnie okłamać.
– Hey! Chciałem ci się podlizać!
Claudia i Leon zachichotali. I znów na moment dziewczyna zapomniała o Harry’m. Czy to nie jest dziwne? Z jaką łatwością przychodzi jej nie myślenie o nim, i o uczuciu, które żywi do niego? Wystarczy rozmowa i uśmiech bliskiej osoby, a ona zapomina o kłopotach.
– Popracuj, jeśli będziesz chciał mnie następnym razem okłamać.
– Tak czy inaczej, rozgryziesz mnie – roześmiał się – Więc?
– Więc co?
– Wprowadzasz się do mojej cioci?
Claudia westchnęła, jednocześnie wzruszając ramionami.
– Sama nie wiem – przyznała – To zbyt wiele. Poproszę Niall’a, żeby poszukał mi jakiegoś mieszkania, a o pieniądzach porozmawiam z rodzicami.
– Zostań u mojej cioci  – zaproponował – Dla ciebie poświęcę się, i prześpię się na kanapie tak długo jak będzie trzeba. Z resztą, niedługo i tak wracamy do Dublina. Stan taty znacznie się poprawia, i w zasadzie to nic tu po nas.
– Wyjeżdżasz?
– Myślałem nad rzuceniem tych pieprzonych studiów – rzucił, zmieniając temat.
– Ja też – odezwała się po chwili dziewczyna.
– Oszalałaś?!
– Medycyna mnie nudzi. Chciałabym robić w życiu coś ciekawszego niż oglądanie czy krojenie tych biednych, niewinnych jakże obrzydliwych żab.
– Spokojnie – zaśmiał się – Żaby to pierwszy etap. A na kimś musicie ćwiczyć.
– Może ciebie kręci krojenie żab, ale mnie jakoś przestało.
– Fu! Czy musimy o tym rozmawiać?
Dziewczyna odpowiedziała skinięciem głowy.
– Dix, zgadzasz się?
– A czy mam inny wybór?
Leon skinął głową, i uśmiechnął się pod nosem. Blondynka uniosła brwi ku górze i zmarszczyła czoło ze zdziwienia.
– Możesz mieszkać do końca życia ze światowej sławy brytyjsko-irlandzkim zespołem, za którym szaleją tłumy nastolatek.
– Jesteś niemożliwy! Już cię nie lubię!
– Naprawdę?
– Żartuję! Uwielbiam cię, głuptasie!
– Głuptasie? – skrzywił się. – Nigdy przedtem tak do mnie nie mówiłaś.
– Być może nie doceniałam cię tak bardzo, jak teraz. Być może nie było sytuacji, w której potrzebowałabym cię tak bardzo jak dziś. Być może jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, i za nic w świecie nie chcę cię stracić.
– Naprawdę nie wiem co powiedzieć.
I tyle. Blanco nie mógł wydusić z siebie żadnego dźwięku. Zmroziło go. Poczuł, że żadna szansa nie jest stracona. Zdał sobie sprawę, że los w końcu się do niego uśmiechnął. Teraz, w tym momencie mógłby być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Kątem oka spojrzał na swoją przyjaciółkę, lecz ta tylko się do niego uśmiechnęła. Nie wiedział co ma powiedzieć, ani też jak się zachować. Niby nic, a jednak coś.
– Wystarczy jak mnie przytulisz, tak mocno jak kiedyś.
Leon spojrzał się na Claudię. Pogładził ją delikatnie po policzku, i zagarnął w swoje ramiona. Uśmiechnął się pod nosem i pocałował prosto w sam czubek głowy. Cieszył się, że ma taką przyjaciółkę jak ona. Był przeszczęśliwy, że zna taką osobę jak Claudia.
***
Czas płynie naprawdę szybko. Nim człowiek zdąży się obejrzeć, przed nosem przepłynie mu pół życia. A może i nawet całe. Kto by przypuszczał, że w przeciągu kilku w zasadzie kilkunastu dni moje życie obróci się o trzysta sześćdziesiąt stopni? Tak wiele się teraz dzieje.  Minął co prawda dopiero pierwszy miesiąc, a już tyle zdążyło się wydarzyć. Wyprowadziłam się od chłopaków, i zamieszkałam u ciotki Leon’a. Cholernie mi głupio koczować na czyimś garnku, ale kiedy się usamodzielnię, przysięgam, że się odpłacę. Razem z Leon’em rzuciliśmy studia, i póki co nie wiemy czym chcemy się zająć. Zdecydowaliśmy, że zamieszkamy w Londynie na stałe. Leon znalazł pracę w klubie nocnym jako barman. Dostał staż na trzy miesiące i wziął już pierwszą wypłatę. Co prawda nie jest to żadna wymarzona praca, ale lepszy rydz niż nic. Nikt nie wybrzydza. Nasi rodzice zadeklarowali się wyciągnąć pomocną dłoń, i dali nam pieniądze na start. Pani Blanco pomaga mi w poszukiwania jakiegoś taniego, niewielkiego mieszkania w centrum.  Za pieniądze od moich rodziców kupiliśmy samochód. Nie jest on jakiś ekskluzywny, ale nadaje się do jeżdżenia. W życiu nie chodzi o duże pieniądze, ładny dom czy cokolwiek innego. W życiu chodzi o to, by być po prostu szczęśliwym. Z chłopakami ograniczyłam kontakt do minimum. Dzwonię do nich, sms’uję i odwiedzam co drugi dzień zachowując się normalnie. Muszę grać przynajmniej do tego czasu, aż chłopaki nie wyjadą w trasę. Tak na marginesie - nie rozmawiam z Ashley, i jak tylko mogę staram się jej unikać. A, i nie myślcie, że zapomniałam o swoim prezencie. Ramzes jest ze mną. Ma już lekko ponad miesiąc, i ciągle uczę go żeby nie sikał w mieszkaniu. To cholernie trudne oduczyć ot tak szczeniaka sikać w domu.
Od: Perrie
Musimy porozmawiać. Spotkajmy się dziś o 20 w klubie przy 137.
Otrzymałam dziwnego sms’a od Perrie. Zaczęłam się zastanawiać, co skłoniło ją do takiego postępku. Musimy porozmawiać. Ale, cholera, o czym? Nie znam jej na tyle, żebym umawiała się z nią na kawę i babskie pogaduchy. Moment. Klub przy 137. Klub w którym pracuje właśnie Leon. Mam się pokazać właśnie tam, gdzie Leon zabronił mi samej przychodzić? Kurwa. I to w dodatku, dzisiaj on ma zmianę!

(…)

Przespacerowałam się w umówione miejsce. Dostałam gęsiej skórki na samą myśl o wejściu do tego miejsca. Bałam się też reakcji Leon’a, kiedy zobaczy mnie przy jednym ze stolików z Perrie. I co ja mu wtedy powiem? „Cześć Leon?” Westchnęłam ciężko, i przekroczyłam próg klubu. Będąc już w środku usiadłam przy jednym ze stolików. Nie minęła chwila, a dosiadła się do mnie Edwards. Przywitała się ze mną, a ja odwzajemniłam to uśmiechem. Zdjęła swoje przyciemnione okulary i położyła na stoliku. Po kilku sekundach młoda dziewczyna w skąpym stroju przyniosła nam dwa wysokoprocentowe soki. Zmierzyłam ją z góry na dół, po czym mimowolnie zerknęłam w stronę baru. Nie było go. Odetchnęłam z ulgą, i wróciłam wzrokiem do Perrie.
– Co słychać? – zaczęła grzecznie, upijając łyk napoju.
– Daruj te sztuczne powitania. Powiedz lepiej o co chodzi.
– Chodzi o to.
Od: Diego
Kochana kuzyneczko, czy zaszczycisz mnie tą radością, i zechcesz podać mi numer do swojej słodziutkiej blond koleżaneczki, którą spotkałem w noc Sylwestrową?
Przeczytałam wiadomość w trybie natychmiastowym. Przeczytałam, ale nie zrozumiałam jej w żadnym stopniu.
– Nic z tego nie rozumiem.
Naprawdę w tamtej chwili nic nie rozumiałam. A powinnam?
– To nie wszystko.
Od: Nieznany
Zniszczę tą małą sukę szybciej niż ci się wydaje. Zniszczę wszystkich. Jeśli nie zrobię tego sama, pomoże mi w tym twój kuzyn.
Wstrząsnęło mną. Czy powinnam się przejmować jakimś jednym, zapyziałym durnym sms’em od kogoś nieznajomego? I skąd mogę wiedzieć, czy to w ogóle chodzi o mnie?
– To od Megan – powiedziała.
– N-nie rozumiem.
– Chce się wgryźć na twoje miejsce u chłopaków. Ubzdurała sobie, że zabrałaś jej Zayn’a, a później Harry’ego.
– Nie zapominajmy, że ona pierwsza rozdzieliła mnie z Harry’m..
– Wiem – przytaknęła, i upiła łyk drinka – Boje się, że Megan zaangażuje w to mojego kuzyna. A kiedy do tego dojdzie, nie będzie zbyt ciekawie.
– O czym mówisz, Pezz?
– Diego jest typem człowieka, który po trupach dąży do celu. Za wszelką cenę będzie walczył o to, co sobie ubzdura. On jest zdolny do wszystkiego.
– Nie rozumiem..
– Jeśli wytyczy sobie cel rozkochania ciebie w sobie, a później złamanie ci serca to, to zrobi.
– Skąd to wiesz?
– Dix, on jest moim kuzynem. Wychowałam się z nim.
Zaśmiałam się sarkastycznie.
– Nie mów tak do mnie, proszę.
– Wybacz mi – ucięła – Nie chcę żebyś spotkała go na swojej drodze. Nie chcę żeby Diego skrzywdził kolejną osobę.
– Kolejną?! – skrzywiłam się.
– Tak. On ma dziwną manię rozkochiwania dziewczyn, a później ich zostawianie.
– Spotkałam go przypadkiem w noc sylwestrową i był dość miły..
– Tak, Claudia, on jest miłym gościem.. ale do pewnego czasu.
– Był przystojny – szepnęłam, i upiłam kilka łyków.
– Hey! Nie zapominaj się!
Odpłynęłam. Przyznaję. Ale kto komu zabroni? Diego był/jest naprawdę przystojny, i potwierdzi to każda dziewczyna. Czy to coś złego, kiedy rozmarzę się o kimś na moment? Dobrze wiem, że nie powinnam, ale to przychodzi samoistnie. Wy tak nie macie?
– Okay – sapnęłam – Co miało na celu nasze spotkanie?
Blondynka rozejrzała się dookoła siebie, i z powrotem wróciła wzrokiem do mnie. Uśmiechnęła się, i napiła się soku.
– Chcesz złapać swojego kochasia na gorącym uczynku? – rzuciła w moją stronę.
– Co tym razem wymyśliłaś?
– Chcesz przyłapać go na zdradzie czy nie?
– Naprawdę nie mam ochoty bawić się w jego gierki. Przynajmniej jestem mądrzejsza od niego.
Perrie wybuchła śmiechem. Czy ja powiedziałam coś nie tak?
– Poczekaj, bo ci uwierzę – zachichotała – Czy to nie ty, uciekłaś do przyjaciela bez słowa wyjaśnienia? Czy to nie ty wyprowadziłaś się od niego, tylko po to żeby nie powiedzieć mu, że wiesz o wszystkim? Czy to nie–
–  Edwards. Stop. Wystarczy.
Dziewczyna położyła dłoń na mojej dłoni. Nachyliła się w moją stronę, i skinęła do mnie palcem. Przybliżyłam się do niej, i udałam, że zainteresowała mnie to, co powiedziała.
– Nie lubię ani Styles’a, ani tej twojej przyjaciółki. Z wielką przyjemnością zobaczę jak ten dupek płaszczy się przed tobą, kiedy nakrywasz go na zdradzie. Pojedziemy do chłopaków, i skończymy z tym raz na zawsze. Wchodzisz w to?
Westchnęłam, oglądając się w stronę baru. Czy powinnam to zrobić?
– Nie martw się. Twój kolega o niczym się nie dowie. Jeśli będziesz chciała, sama mu o tym powiesz.
– Nienawidzisz mnie. Dlaczego chcesz mi pomóc?
– Kolejna bajeczka ze strony Megan? – zaśpiewała – Ta dziewczyna nigdy się nie nudzi. Posłuchaj, Claudia. Nic do ciebie nie mam, Zayn jest moim przyjacielem. A Harry to dupek. Chcę ci pomóc, ale nic nie chcę w zamian.
– Byłaś z Zayn’em? – rzuciłam bez namysłu.
– Tylko przez chwilę, kiedy Modest chciał zarobić kasę – wyznała – Między nami nic nie było, ale nie o tym mowa. Więc jak?
– Co?
– Jedziesz ze mną do nich?
– A co z chłopakami? Są w domu. Co miałabym im powiedzieć?
– Spokojnie – złagodziła – Dzwoniłam do Zayn’a, i powiedział mi, że nie ma nikogo oprócz jego i pary kochanków.
– Miałaś to już zaplanowane, co?
Perrie zachichotała, a ja wraz z nią. Napiłyśmy się soku i kontynuowałyśmy rozmową. Dlaczego Zayn z nią nie jest, skoro to tak wspaniała osoba?
– Myślisz, że inaczej ściągałabym cię w takie miejsce?
Wywróciłam teatralnie oczami, i zerknęłam w stronę baru. I co najgorsze, Leon’a za nim nie było. Przestraszyłam się. Kiedy odwróciłam głowę, mój przyjaciel siedział tuż przy mnie. Położył rękę na sofie, wywrócił brwiami i ewidentnie wyczekiwał na wyjaśnienia z mojej strony. Hallo. Jestem już dużą dziewczynką, i wydaje mi się, że nie muszę być kontrolowana.
– Co? – rzuciłam w jego stronę.
– Nic mi nie powiesz? – oburzył się – Prosiłem cię, żebyś nie chodziła w takie miejsca sama. Tu jest naprawdę niebezpiecznie, i boję się, że może coś ci się stać. Miesiąc temu wyszłaś ze szpitala, i musisz się oszczędzać.
Westchnęłam. Zrobiło mi się głupio, że go nie posłuchałam. On się o mnie martwi, a ja to wykorzystuję. Nie powinnam tak robić. Cholera, no.
– Zrobiłaś to na złość, prawda?
Uśmiechnął się sztucznie. Zgryzł dolną wargę i pokręcił głową. Zażenowanie. Już wtedy wiedziałam, że jest na mnie zły. Co miałam zrobić, kiedy Perrie mnie o to poprosiła? Miałam odmówić? Wiecie, że nie lubię nikomu odmawiać, a nawet jeśli, byłoby to niegrzeczne i niestosowne.
– Wydaje mi się, że lubisz pakować się w kłopoty,co? Widzisz tamtych typów? – skinął głową w kąt sali. – Ślinią się na wasz widok odkąd tu przyszłyście. Nie wiem jaki miałaś w tym cel przychodząc tutaj, ale wiedz, że się ostro na ciebie wkurwiłem.
Westchnęłam cicho. Nie obeszło się bez standardowego wywrócenia oczami. Z pod byka zerknęłam na ścianę przy końcu Sali. Nie podobało mi się to, że tamci mężczyźni gapili się na nas z głupkowatymi uśmieszkami wymalowanymi na ich twarzach. Ogarnął mnie strach. Przełknęłam ślinę i poprawiłam swoje włosy. Głupiutka, naiwna i zagubiona dziewczynka. Czy ja będę taka zawsze?
– Milczysz? – zakpił – To normalne w twoim zachowaniu – splunął – A ty? – tym razem zwrócił się do Perrie – Ty też nic nie powiesz?
Mimowolnie przeniosłam wzrok na Edwards. Wzięła głęboki wdech, a później wydech.
– To są wasze sprawy, ja nie chcę się wtrącać – powiedziała słodkim głosem.
– Nagle nie masz nic do powiedzenia, ale dałbym rękę uciąć, że to właśnie ty tu ją przyprowadziłaś – powiedział, i spojrzał na mnie – Nie wydaje mi się, żeby Claudia była na tyle głupia, by sama szlajać się po takich miejscach.
– Sugerujesz, że jestem głupia?! – oburzyłam się.
– Nie, niczego nie sugeruję – wyjaśnił. Byłam podirytowana. – Martwię się o ciebie, i sądzę, że tyle jesteś  w stanie zrozumieć.
W tamtym momencie nie poznawałam swojego przyjaciela. Nigdy nie był tak wredny czy chamski wobec mnie. Co się stało z tym radosnym, miłym i czułym chłopakiem? Brakuje mi go. Brakuje mi starego Leon’a. A być może on zachowuje się tak, bo rzeczywiście zrobiłam coś przeciwko niemu? Jestem jego przyjaciółką, martwi się o mnie, a ja zachowuję się jak jedna z rozkapryszonych trzynastolatek. Wiem, że popełniłam błąd. Powinnam go powiadomić o tym, że wychodzę do strasznego miejsca.
– Zachowujesz się jakbym była dzieckiem, a ty moim rodzicem. Nie zamieszkałam z tobą tylko dlatego, byś trzymał mnie w klatce. Przesadzasz, wiesz? Nie przyszłam tutaj, bo miałam widzimisię, tylko po to, bo mnie o to Perrie poprosiła. A jak pamiętasz, Perrie jest osobą publiczną, unika spotkań, dlatego wątpię czy fotoreporterzy będą ją szukać w tak gównianym miejscu jak te.
– Nie zapominaj, że dzięki temu gównianemu miejscu masz póki co gdzie mieszkać, i co jeść.
– Nie mam ochoty na rozmowę. Coś jeszcze Panie Przysiądę Się Do Stolika I Zepsuję Przyjaciółce Spotkanie, Bo Nudzi Mi Się W Pracy?
Byłam wzburzona. I naprawdę dzisiejszego wieczora nie byłam w stanie niczego pojąć. Byłam zmęczona, tak naprawdę niczym. Wiem jednak, że nie byłabym w stanie racjonalnie myśleć.
– Coś jeszcze masz mi do powiedzenia? – spytałam, akcentując każde słowo.
Kiedy spojrzałam na twarz Leon’a dostałam skrętu żołądka. Nie lubiłam się z nim kłócić. Nigdy nie lubiłam kiedy był smutny, czy zdołowany. Teraz ewidentnie widziałam, że zrobiło mu się przykro, kiedy tak na mnie naskoczył. Odezwały się we mnie wyrzuty sumienia. Czułam się jak w potrzasku. Miałam ogromną ochotę rzucić mu się na szyję jak kiedyś, przytulić do piersi, i powiedzieć, że jest dla mnie najważniejszy na świecie. Zrobiło mi się go żal. Nie, to nie to. Po prostu czułam się winna. Kiedy ON jest smutny, ja automatycznie też.
– Nie – szepnął bawiąc się białą ściereczką – Nie mam ci już nic do powiedzenia.
Chciałam go przeprosić. Czy powinnam? Nie wiem czy powinnam być stanowcza i twarda, czy słaba i krucha? Jestem twarda. Zabrałam torebkę, ale wcześniej wyjęłam z niej kilka funtów w celu zapłaty. Wstałam od stołu, i skierowałam się w stronę wyjścia. Perrie poszła za moimi śladami. Zanim wyszłam, coś w środku podpowiadało mi, żebym się odwróciła. Musiałam, ponieważ to było silniejsze. Tak więc zrobiłam. Odwróciłam się, i spotkałam zbłąkany wzrok Leon’a. Z daleka widziałam jego smutne brązowe, które prosiły mnie żebym została. Wyszłam bez zastanowienia, kierując się z Perrie prosto na postój taksówek.
***
– Jesteś pewna, że nikogo nie ma? – spytałam dla pewności.
Nie chciałam wyjść na głupa przy chłopakach, i robić awanturę Harry’emu i Ashley. W sumie, jeśli nawet, to co by mi szkodziło? Blondynka zapłaciła taksówkarzowi, i zamknęła drzwi od samochodu tak cicho jak było to możliwe w jej wykonaniu. Międzyczasie zerknęłam na zegarek w swoim telefonie. Trzy nieodebrane połączenia. Dwa nieodczytane sms. Czyżby Leon się zamartwiał?
– Chodź, ale bądź cicho – zachichotała.
Wspomniałam, że po drodze wypiłyśmy pół butelki wina? Najwidoczniej alkohol już zaczął działać na pannę Edwards. I co ja biedna zrobię, kiedy ona uśnie mi na kanapie?
– Pst. Perrie – szepnęłam, kiedy ta chciała wchodzić po schodach – A co jeśli okaże się, że Harry mnie w ogóle nie zdradza?
– I tak zabijemy gnoja – uśmiechnęła się – Chodź, nie ma czasu.
Do domu weszłyśmy bez żadnego problemu. Wciąż miałam klucze od ich mieszkania, więc teoretycznie mogłam przychodzić do nich kiedy i o której chcę. Nawet jeśli zachciałoby mi się odwiedzić o 23, dokładnie jak dzisiaj. Położyłyśmy torebki na komodzie i przystanęłyśmy na chwilę. Perrie spostrzegła, że w kuchni zapalone jest światło. Przyłożyła palec do ust, i na paluszkach skierowałyśmy się w stronę do kuchni. Bałam się najgorszego. Bałam się, że mogę zobaczyć coś, co na zawsze zrujnuje mi życie. Stanęłam w progu. Zamurowało mnie. Przy kuchence stała brunetka, która była obejmowała przez chłopaka w lokach.
Potwierdzone. Harry. Ashley. Razem.
Nie potrzebowałam czasu, by zobaczyć co się stanie za chwilę. Nie potrzebowałam głupich, sztucznych wyjaśnień dlaczego stało tak, a nie inaczej. Przyjaciółka tak się nie zachowuje. Chłopak tak się nie zachowuje. Więc gdzie ja do cholery jestem? W jakimś popierdolonym filmie, kręconym przez kulawą małpę? Wiedziałam i rozumiałam wszystko. Moje serce rozbiło się na milion kawałków. I nikt nie będzie wstanie ich z powrotem pozbierać. Uśmiechnęłam się sztucznie pomimo łez w oczach, kolejno spojrzałam się na Perrie. Ta, skinęła do mnie głową i oparła się o framugę. Czas i start. Weszłam po cichu do kuchni i zaczęłam głośno klaskać w dłonie. Para momentalnie odkleiła się od siebie, i odwróciła się do mnie przodem. Zadowolona złożyłam ręce wysoko na piersi, i zaczęłam przyglądać się parze niewiniątek. Pobladli, i wyglądali tak jakby zobaczyli ducha.
– Dix – odezwał niemrawo się Harry. Ashley milczała.
– No gratuluję – splunęłam – Naprawdę gratuluję inteligencji. Mogę teraz zadzwonić do Gemmy, i podziękować za wszystko? Bo właśnie przed tym mnie ostrzegała – zaśmiałam się sarkastycznie–  Najpierw Megan, teraz Ashley, nono, a później kto? Może moja mama? – syknęłam, marszcząc czoło.
– Macie miny jakbyście mieli się zaraz zesrać – powiedziała  Perrie.
Zachichotałam. Miałam ochotę roześmiać się razem z nią, ale zrezygnowałam. Nie wypadałoby śmiać się z czyjejś porażki. To takie niestosowne.
– Co tak cicho stoicie? Języka w gębie brakło teraz, co?
– Dix, usiądźmy i porozmawiajmy – odezwała się Ashley.
Roześmiałam się. Naprawdę w tamtym momencie dane było mi się śmiać, niż płakać.
– My, złotko nie mamy już o czym rozmawiać. Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała. Nigdy. Znałam cię całe pieprzone życie, a ty wywinęłaś mi taki numer wiedząc jak jestem zakochana. Wynika z tego, że nic o tobie nie wiem.
– Di, ty tego nie rozumiesz..
– Kochan– urwał Harry.
– Ty się zamknij i nie odzywaj, bo nie masz nic do gadania. A jadaczka służy ci do innych spraw, więc ją oszczędzaj – fuknęłam ozięble, a Perrie zachichotała – Wiecie – przeszłam się wzdłuż kuchni – W zasadzie to mnie to nawet nie obchodzi: co, jak, gdzie i kiedy. Róbcie i żyjcie sobie jak chcecie, ale żebym nie musiała tego oglądać, bo będę zmuszona puścić pawia.
Harry podszedł do mnie, ale ja się odsunęłam.
– Wiesz, że cię kocham i nie–
– Nie ośmieszaj się, dobrze? – stwierdziłam – Chcę tylko wiedzieć: od kiedy?
Milczeli i głośno wdychali. Spojrzeli się po sobie jak gdyby nigdy nic.
– Na słuch wam też padło, idioci?! – wrzasnęła Perrie, a Ashley podskoczyła ze strachu.
Szkoda, że oparzyła się o tą pieprzoną kuchenkę. Przynajmniej jednej idiotki mniej.
– N-nie wiem – jąkał się.
– Harry, czy ja mam wypisane na czole idiotka? – spytałam sarkastycznie.
Nie miałam ochoty dłużej przebywać w tym domu. Nikt by nie chciał. Kto byłby spokojny gdyby wasz chłopak zdradzał was z najlepszą przyjaciółką?! To chore, jak i idiotyczne. I nie ma wyjaśnienia ani usprawiedliwienia na tego typu ludzi. Są ludzie i parapety, i taka jest prawda. Zayn miał rację. I tym razem był ze mną całkowicie szczery.
– Od kiedy trwa wasz rzekomy romans? – padło pytanie z ust Perrie.
– Od 01.12.2013 – sapnęła brunetka.
– Dwa miesiące?! – oburzyła się Pezz.
Zarówno i ja i ona byłyśmy w szoku. 1 grudnia. To jeszcze wcześniej niż oficjalny związek mój i Harry’ego! To, co się dzieje w moim życiu przechodzi ludzkie granice. Albo życzenie wypowiedziane w Noc Sylwestrową zaczyna się spełniać. Cholera, no. Pogubiłam się w tym wszystkim. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zadany ból jest dwa razy silniejszy niż przedtem.
– Dwa miesiące. Dwa kurewskie pieprzone miesiące. Szmata. I dziwkarz.
Byłam skołowana. Zagubiona. Roztrzęsiona. A najbardziej stanowcza. Szeptałam do siebie, i poczułam się jak w transie. I szczerze, nie chciałam się z niego już nigdy wybudzać.
– Claudia, dobrze wiesz, że t–
– Ty Pieprzony Skurwysynu! – wrzasnęłam w stronę Harry’ego.
Podeszłam do niego, i spoliczkowałam najmocniej jak potrafiłam. Nienawidziłam go. I jednocześnie go nadal kochałam. Uczucie nienawiści było silniejsze. Mieli rację. Harry to dupek! Jak mógł mieć na boku inną, jednocześnie sypiając ze mną i proponując związek?! Co tu się dzieje, do cholery?
– Nienawidzę cię! Nie chcę cię znać!
Perrie zachichotała. A ja zaśmiałam się w duchu. Byłam dumna i zadowolona z siebie, że potrafiłam być twarda. Silna. Ta sytuacja była co najmniej zabawna. Nie rozpłakałam się, bo nie miałam takiej potrzeby. Mina Harry’ego była nie do przebicia. Nigdy go takiego nie widziałam. Bezradność. Żal. Smutek. Obojętność? Albo poczucie winy? Te wszystkie uczucia powinien czuć do siebie samego, ale kto wie, jak było naprawdę?
Zadanie wykonane!
Odwróciłam się, i mrugnęłam do Perrie. Zrobiłam krok w przód, ale za chwilę poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałam przez ramię, i wiedziałam, że to Ashley. Zgryzłam wargę i miałam ochotę zakpić. Odwróciłam się i spoliczkowałam dziewczynę bez namysłu. Zrobiłam to. I powinnam zrobić to dawno temu. Widocznie uderzyłam ją tak mocno, że ta upadła na ziemię, strącając kilka krzeseł. Pewnie musiało wyglądać to dość komicznie. Szkoda, że tego nie widziałam. Harry zaczął zbierać swoją koleżankę z podłogi, a ja zabrałam Perrie pod ramię i wyszłyśmy na korytarz. Z kieszeni wyciągnęłam pęk kluczy, i położyłam je na szafce przy drzwiach. Zgarnęłam swoją torebkę i wyszłam. Wyszłam zostawiając ich samych.
– Wszystko załatwione tak jak należy?
Kiedy podniosłam głowę, okazało się, że stoję tuż przed Zayn’em. Ujrzałam błysk w jego oku, i ten zwiastujący chytry uśmieszek.
– Przestraszyłeś mnie – sapnęłam, a on zakpił.
– Potrzebujecie transportu? – spytał, a ja skinęłam głową.
– Pojedziemy taksówką.
Musiałam odmówić. Nie chciałam rozmawiać z nim o wszystkich szczegółach tego, co wydarzyło się przed chwilą. Nikt nie musi o tym wiedzieć. A tym bardziej on.
– Nie rób jaj – zaśmiał się – Jest prawie północ. Co takie małe cnotki jak wy zrobią, kiedy napadną was gwałciciele?
Wywróciłam oczami. Co się stało z tym bezdusznym, okrutnym Malikiem?
– Od kiedy tak się o mnie martwisz, co?
– Claudia, jestem po prostu miły, wyluzuj.
Ponownie usłyszałam swoje imię. Tym razem wydobyło się ono z ust Perrie. Uśmiechnęłam się, kiedy skinęła do mnie rękę. Zobaczyłam światła reflektorów. A później samochód, który podjeżdża pod rezydencję chłopaków. Auto zatrzymało się, i przednia szyba opuściła się w dół. Uniosłam brew, kiedy zobaczyłam Leon’a za kierownicą. Byłam zaskoczona. Zayn również. Nikły uśmieszek w tym czasie wkradł mi się na usta. I mimo, że doszło między nami do małej sprzeczki to i tak, on był pierwszą osobą, którą chciałabym widzieć. W głębi serca wolałam, żeby to Blanco nas odwiózł niż Malik. Różnie to w życiu bywa. Nie ufam Malik’owi. I co z tego, że wyznał mi miłość, i chce się zmienić? Jeszcze może jakiś czas temu, przepłakałabym pół nocy analizując wszystkie za i przeciw Pakistańczykowi, zaś potem wybaczyłabym mu, przeżywając kolejny miłosny zawód. Toczyłabym się jak koło fortuny, które nie ma końca jak może miłostki. Nie jestem głupia jak kiedyś. Owszem, każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo popełniać błędy. Właśnie na swoich błędach uczymy się najlepiej.
Uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę bruneta, a on skinął do mnie palcem. Odwzajemnił mój uśmiech bez zawahania. Kiedy chciałam pójść w stronę samochodu poczułam ucisk na bicepsie. Zayn. Spotkałam się z jego wrogim, i chłodnym spojrzeniem. Czemu on taki jest?
– Nie. Idź – mruknął przez zaciśnięte zęby.
Był zły. Na co? Na kogo? Dlaczego miałby się wściekać? Ścisnął mocniej mój biceps, i przyciągnął do swojego boku. Kiedy chciałam się wyrwać, ten zacisnął palce jeszcze bardziej. To szaleniec!
– Zayn – skarciłam go.
Ucisk zelżał. Jego ciemne tęczówki ogarniał teraz strach. Cofnął się o krok, i głośno przełknął ślinę. Nie rozumiałam jego zachowania. Zdziwiło mnie też to, że Perrie nie odezwała się do niego ani słowem. Czyżby się pokłócili? Z resztą to nie moja sprawa. Chciałam powiedzieć, że Zayn jest typem dziwnego jak i trudnego człowieka. Ciężko do niego dotrzeć. Jest uparty. A i tak żyje na swój sposób. Czasami mam wrażenie, że jest dwóch. Ten dobry Zayn. I ten zły Zayn. A i tak nie wiem którego z nich wolę bardziej. A co jeśli on jest po prostu chory? Może ma rozdwojenie jaźni? Czy to szkodliwe dla mnie, i czy będę potrafiła mu pomóc? Wyminęłam go, i wsiadłam do samochodu bez słowa. Odetchnęłam głęboko i zapięłam pas. Ruszyliśmy. A ja chciałam odpocząć. Wyeliminować ludzi na jakiś czas. Odprężyć się. Wyluzować. I zapomnieć choć na chwilę o tej pieprzonej rzeczywistości, w której obecnie żyję.
– Czego szukał? – spytał.
– Tego co zawsze – odezwała się Edwards.
– Czyli? – dążył, i zerknął na mnie.
– Problemu. To jest Malik. Jego nie da się zrozumieć.
Leon westchnął zatrzymując się na światłach.
– Gdzie cię odwieźć, Perrie?
– Dwie przecznice dalej jest hotel. Tam się zatrzymałam.
Perrie wysiadła tuż pod hotelem.  A my, pojechaliśmy dalej. Leon poinformował mnie o tym, że tego wieczoru będziemy sami. Dziwne, bo jego ciocia rzadko kiedy nie wraca do siebie. Cóż. Może kogoś poznała? Z drugiej strony nie chciałam zostać sam na sam z Leon’em. Chciałam po prostu uniknąć TEJ rozmowy z nim. Zbłąkany wzrok i ta stara śpiewka „Musimy porozmawiać”. Nie lubię tego. Dobrze wiecie, że nie jestem dobra w te klocki. A jeśli chodzi o poważne rozmowy to zapewne nikt z was ich nie lubi.
– Jesteśmy – usłyszałam jego głos.
Odpięłam pas, zabrałam torebkę i wysiadłam z samochodu. Drzwi od klatki jak i od mieszkania otworzył Leon. Przepuścił mnie w drzwiach. Nie mogłam mu nic zarzucić. Zawsze przepuszcza mnie pierwszą. Jest gentelmanem. Mimo wszystko muszę to przyznać. Rozebraliśmy się, a on międzyczasie zakluczył drzwi. Zapaliłam światło w salonie, i zaniemówiłam z wrażenia. Przykryłam usta dłonią tak, by się nie rozpłakać, bo poczułam jak łzy szczęścia napływają mi do oczu. Na ścianie, tuż nad kominkiem wisiał ogromny transparent. „Przepraszam”. Kominek był rozpalony, a na nim dwie świeczki i po środku najprawdopodobniej nasze zdjęcie z dzieciństwa. Na stoliku ujrzałam czystą zastawę stołową. Z boku stały dwie butelki wina. Dwa kieliszki. Na środku stołu paliło się kilka świeczek. To naprawdę urocze. W życiu bym się tego po nim nie spodziewała. Znam go od kołyski, ale jak widać potrafi mnie jeszcze zaskoczyć.
– Wariat – szepnęłam sama do siebie.
– Dla ciebie wszystko.
Usłyszałam tuż nad sobą. I ni stąd ni z owąd przed moimi oczyma pojawił się bukiet przepięknych róż, które po środku miały w sobie drobne brylanciki. I wtedy miałam jeszcze większą ochotę się rozpłakać. Szybko odwróciłam się do niego, i to, co ujrzałam to jego szeroki uśmiech. Wariat.
– Teraz musisz mi wybaczyć.
Powąchał kwiaty, i podał mi je. Uwierzycie? Żaden chłopak jeszcze mnie tak nie przepraszał. I mimo, że była to nasza pierwsza sprzeczka, wiedziałam, że Leon bardzo żałował. I ja również. Nie chciałam się z nim kłócić. I czuję się naprawdę dobrze otrzymując taki gest od niego. Po raz tysiączny powtarzam, że cieszę się, że go mam. I sądzę, że będę to powtarzać jeszcze niejednokrotnie. On jest wspaniały. Dziewczyny, takiego chłopaka szukajcie, bo nie wiem jak wy, ale ja, będę w przyszłości cholernie zazdrościć jego przyszłej dziewczynie.
– Zapraszam panią do stołu. Kolacja będzie za chwilę.
Usiadłam na kanapie, a kwiaty wsadziłam do wazonu, który stał na stoliku obok kanapy. Kiedy nasza kolacja smażyła się, międzyczasie chłopak rozlał wino i wypiliśmy po lampce. Leon przygotował wykwintną chińską potrawę. Nie miałam bladego pojęcia, że zna się na tej kuchni. Nie miałam w ogóle pojęcia, że on zna się na jakiejkolwiek kuchni. Pf! Nawet nie wiedziałam, że mój kumpel ma jakiekolwiek pojęcie o gotowaniu. Widocznie się pomyliłam, bo ten chłopak co raz bardziej mnie zaskakuje. Czas płynął. Zjedliśmy.  Pośmialiśmy się, pogawędziliśmy i zdążyliśmy wypić całą butelkę wina. Dziś chyba nie zasnę. Zerknęłam na zegarek. Pierwsza w nocy. I wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej porze?
– Może ciocia wróciła wcześniej, i zapomniała kluczy?
– Pójdę sprawdzić – odezwałam się.
– Dołożę w tym czasie do kominka – uśmiechnął się.
Wstałam z kanapy, przeszłam przez korytarz. Zapaliłam lampkę i odkluczyłam drzwi nie wyglądając wcześniej przez wizjer. Pociągnęłam za klamkę i wtedy zamarłam. H a r r y. CO? Skąd on się tu wziął? Skąd zna ten adres? Cholera, czyżby przyjaciółeczka mu podała?
– Co tu robisz o tej porze? – sapnęłam – Wyjaśniliśmy sobie wszystko, i zdaje mi się, że nie mamy już o czym rozmawiać.
Loczek westchnął i pokręcił głową.
– Przyszedłem tu tylko po to, żeby wyjaśnić ci jak naprawdę było. Chcę ci wyjaśnić, że to nie tak jak myślisz.
Zaśmiałam się, składając ręce do modlitwy.
– Styles, a niby jak? Na wznak? Nie ośmieszaj się, błagam.
– Dix, nie planowałem tego. Nikt tego nie chciał. I wiem, że nie mam nic na swoje wytłumaczenie, ale musisz wiedzieć, że jest inaczej niż myślisz. Naprawdę cię kochałem, i być może wciąż cię kocham. Nic ani nikt tego nie zmieni, nie ważne jak bardzo będziesz mnie nienawidzić.
– Oj, błagam. Gdybym chciała osiągnąć twój poziom idiotyzmu musiałabym chyba położyć się na podłodze.
– Kochanie, wysłuchaj mnie, proszę..
– Jakiś problem? – wtrącił się Leon. I jakby mi z nieba spadł.
Harry zaśmiał się i oparł o framugę drzwi.
– Tak – wzruszył ramionami – Ty jesteś jedynym moim problemem.
– Nie rozumiem – Leon wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
– Co się tak szczerzysz? – fuknął Loczek – Omotałeś Claudię wokół palca i myślisz, że możesz wszystko? Kim ty jesteś, co? Powiem ci, nikim. A może jednym, wielkim nic nieznaczącym gównem i gnojkiem w jednym.
– Hey! Harry! Hamuj! – krzyknęłam, a on wzniósł ręce w geście obronnym.
– Spokojnie – powiedział Leon – Radzę ci już iść. Wiedz, że nie masz tu czego szukać, a co najwyżej nabawić się problemu.
Przełknęłam głośno ślinę. Spojrzałam się na swojego przyjaciela, a on delikatnie pogładził moje plecy. I wtedy, momentalnie poczułam się bezpieczniejsza.
– Kim ty–
– Przypominam ci, Harry – powiedział głośniej – Że to mój dom. Robię w nim i mówię co mi się podoba. Równie dobrze mógłbym za chwilę skopać ci tyłek nie patrzą na to kim jesteś. Bo to, co zrobiłeś Claudii przechodzi ludzkie pojęcie. Równie dobrze mógłbym cię zabić za chęć i miłość do Ojczyzny. Wybieraj. Grzecznie stąd spływasz albo dostajesz łomot.
On zaśmiał się sarkastycznie. Byłam przerażona, bo nigdy przedtem nie widziałam Leon’a tak zdenerwowanego. Nawiasem mówiąc jeśli chodzi o mnie, i o moje szczęście on nie ma litości dla innych. Dziwne, co? Jednak jesteśmy przyjaciółmi, a on jest dla mnie jak starszy brat. Westchnęłam. Podniosłam głowę, kiedy zobaczyłam jak uśmiechnięty Harry opiera się ponownie o framugę. Oblizał swoje wargi, i spojrzał się na mnie spod byka. Zmierzył Leon’a i prychnął pod nosem. Żałosne.
– Harry, idź już.
Zerknęłam na Leon’a, a on ani drgnął. Westchnęłam i cofnęłam się o krok.
– Okay. Już sobie idę – zaśmiał się – Powiedz mi tylko jedno, Claudio. Dlaczego napisałaś do Zayn’a zamiast do mnie? Dlaczego chciałaś, żeby to on przyjechał po ciebie, a nie ja? Kto jest twoim chłopakiem? Ja, czy pieprzony Malik?
– Zayn potrafi dotrzymać słowa, tajemnicy. Zayn jest jedną z wielu osób, których życie innych mało obchodzi. Wsiadł w samochód i po prostu przyjechał. Nie zadręczał mnie pytaniami dlaczego zrobiłam tak, a nie inaczej. Nie pytał o nic. Kiedy potrzebowałam pomocy, on po prostu mi ją dał. I nic. I tyle.
– W czym ten chuj jest ode mnie lepszy, co? – wrzasnął Harry.
Uderzył w ścianę i pochylił się nade mną. Przestraszyłam się. Szybko cofnęłam się o krok i moje plecy zetknęły się z klatką piersiową Leon’a. Poczułam liczne ciepło rozlewające się po moim ciele. Bezpieczeństwo. Dziwiło mnie zachowanie Harry’ego. Harry nigdy na mnie nie krzyczał. Nigdy tak się przy mnie nie zachowywał. Nie był ani wulgarny ani agresywny. On nawet przy mnie nie przeklinał. Leon chciał mu zamknąć drzwi przed nosem, ale ja go zatrzymałam. Uśmiechnęłam się lekko do przyjaciela, i zrobiłam krok w przód do Styles’a.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – spytałam, a on skinął głową.
– W czym on jest kurwa niby lepszy ode mnie?
– Może w tym, że nie posuwał mojej najlepszej przyjaciółki?!
Wybuchłam. I już miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami, ale w ostatniej chwili Leon mnie złapał. Objął w pasie jedną ręką, a drugą zatrzasnął drzwi. Cholera! Stanęłam naprzeciw niego i próbowałam unormować swój oddech. Moja klatka piersiowa unosiła się to w górę to w dół. Chłopak patrzył na mnie spod byka, i za chwilę zakluczył drzwi na patent. Położył dłonie na swoich biodrach i milczał. Rzuciłam się w jego ramiona i po prostu się rozpłakałam. Łzy spływały strumieniami. Zaczęłam płakać jak histeryczka. Zacisnęłam paznokcie na swetrze bruneta, a on głaskał mnie po plecach. Chciał mnie uspokoić. Nie lubił kiedy byłam smutna, albo płakałam. I wtedy pękłam. Najwyraźniej coś we mnie pękło. Dopiero tak naprawdę po miesiącu dotarło do mnie co się wydarzyło. Moje życzenie z Sylwestra spełniło się.
Życzę sobie, aby każdy kto znajduje się w moim towarzystwie, był już zawsze prawdziwy i szczery.
Życzę sobie, aby każdy pokazał swą prawdziwą twarz i swoje prawdziwe ja.
Pragę, aby każdy pokazał kim tak na prawdę dla mnie jest.
Wszystko mnie bolało. Bolało mnie serce, dusza, i wszystko to, co możliwe. Płakałam bardzo mocno. Płakałam tak, jakby uchodził ze mnie cały ból, który nagromadził się w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
– Nienawidzę go – zapłakałam.
– Masz jeszcze mnie – zapewnił, całując w czubek głowy – Obiecuję ci, że już nigdy go nie zobaczysz. Nie zobaczysz nikogo z tych pięciu idiotów. Może poza Niall’em. Przyrzekam, że będę przy tobie i już nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził.


Obietnica. Zobowiązuje do dotrzymania danego słowa bliskiej osobie. Składanie słownych obietnic o lepszej przyszłości. Danie komuś słowa na gwarancję szczęścia. Obietnica jest tajemnicą między dwojgiem ludzi. Obietnica jest przysięgą. Obietnica jest święta i niezastąpiona.



NOWE ASKI

RedCharacters
RED

15 komentarzy:

  1. No super rozdzial. Powiem szczerze, że wcale nie dziwie się Claudii, ze tak zareagowała, dala sobie rade, twarda z niej babka:)
    Czekam na kolejny, pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy komentarz za mną. Uf. Wielkie dzięki!

      Usuń
    2. Spoko, nie ma za co, bylby dluzszy ale jestem w pracy. A ja lubie Leona, ale Claudia chyba najbardziej pasuje do Zayna. Od samego poczatku im kibicowalam i mam nadzieje, ze w koncu będą razem juz na zawszeee hihi :)

      Usuń
    3. Każdy ma prawo shippować (jakkolwiek to słowo się piszę) kogo chce. Ja osobiście nie wiem, moim zdaniem do kogo mogłaby pasować Claudia.

      Usuń
  2. Nooo to Ci powiem, zaszalałas teraz. Troche nie rozumiem Harrego, ale tez jestem ciekawa jak to wogole sie zaczelo. Zeswataj Claudie z Zaynem ;d bo mu serio na niej zalezy, ladna para by byli znowu. Czekam na nastepny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszalałam? Życie polega na ciągłych szaleństwach, więc sądzę, że jeszcze nie raz was zaskoczę! :>

      Usuń
  3. Pomimo tego, że dodałaś ten rozdział w miarę szybko czuję jakbym czekała na niego całe życie! Byłam taka ciekawa co się wydarzy.
    Mam nadzieję, że teraz będziesz się czuła coraz lepiej, nie ze względu na ff, ale ze względu na prywatne życie, bo szpital to nie za ciekawe miejsce :(
    Co do rozdziału... Oh, nie wiem, jakoś od samego początku nie lubię Troya/Leona. Miałam nadzieję, że rozdział zakończy się spotkaniem z Zaynem, ale na to będziemy musieli chyba poczekać :)
    Czekamy na twój powrót i nowy rozdział jak najszybciej! :)
    ~K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Odpoczywam jak tylko mogę, i co najlepsze mogę zdradzić, że mam prawie połowę następnego rozdziału. Wystarczy że go wrzucę na lapka i po kłopocie. Dlaczego nie lubisz Leona? Dla mnie on jest wyjątkowy. Nie ma tych humorów jak chłopaki, i jest ciągle przy głównej bohaterce kiedy go potrzebuje. Cóż. Każdy ma swojego ulubieńca i twoim niekoniecznie jest Leon, ale Claudia go lubi i tak jest. Pozdrawiam :))))

      Usuń
    2. Cieszę się, że ona ma takiego przyjaciela, naprawdę :) Czasem po prostu tak jest, że jednych bohaterów lubisz bardziej, a drugich mniej, to nic osobistego :D
      Również pozdrawiaaam i nie mogę się doczekać!
      ~K.

      Usuń
    3. Pewnie, że tak. Nie jesteśmy Jezusami, nie musimy wszystkich kochać :))

      Usuń
  4. Pamietaj !!! DUŻO ODPOCZYWAJ!!!!
    myślę że juz wszystko w porządku????
    Najpierw zajmij się sobą, żebyś była zdrowa a później następny rozdział <3


    Rozdział genialny!!!!
    Ja chce juz przeczytać następny rozdział !!!
    Leon jest taaakii Awwwwww *_*
    Jak dla mnie Claudia (uwielbiam gdy główne bohaterki maja tak samo na imię jak ja xD) powinna być z......Zaynem :D
    Nie mogę się doczekać next'a!!!
    KOCHAM CIĘ <3<3<3<3
    Claudiaxxx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też mam na imię tak jak moja bohaterka, ale ona nie ma ze mną nic wspólnego:D w końcu ona zna One Direction, a my nie :) Rozdział powinien pojawić się niebawem. buźka :*

      Usuń
  5. Kochana wpadlam tu wczoraj i zostane do konca! Bede czytac na pewno! Kocham i caluje!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LBA gratuluję. Szczegóły u mnie http://hardermelove.blogspot.com/2015/03/libster-blog-awards-1.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog, czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie. :* http://fast-and-hard.blogspot.de/?zx=f42e71b9397e4c18

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy