Perspektywa Harr'ego
Wtorek. 17
grudnia 2013r.
Siedziałem,
a raczej leżałem w tej sali już trzeci dzień z rzędu. Leżę w szpitalnym łóżku i
liczę barany, chyba pięćdziesiąty raz z rzędu. W prawdzie moja mama i Claudia
są u mnie bardzo często, nie mogę też nic zarzucić chłopakom... Ale to nie
zmienia faktu, że potwornie się tutaj nudzę. Grunt to, to, że czuję się już o
wiele lepiej. Poza licznymi siniakami i obitą twarzą nie jest źle. Mogę wracać
już do domu, ale mój lekarz twierdzi zupełnie co innego.
Martwię się
o Niall'a. To mój najlepszy kumpel, prawieże mój brat. Martwię się o jego
zdrowie, psychikę, samopoczucie... Przecież ten chłopak musi przeżywać traumę,
o ile się wybudził. Oby stało się to jak najszybciej. Nie jestem takim dupkiem,
żeby pociągać za nim odpowiedzialność. Nie chciał spowodować wypadku. Nie
chciał żeby i on, i ja trafiliśmy na izbę przyjęć. To był wypadek spowodowany
nieumyślnie. Nikt nie mógł go przewidzieć. Nawet ja. Najważniejsze jest to,
żeby każdy wyszedł z niego cało. Siedząc tak i nucąc pod nosem, w pewnym
momencie białe drzwi o mojego niewielkiego pokoiku otworzyły się. A moim oczom
ukazała się drobna sylwetka uroczej blondynki. Uśmiechnięta dziewczyna wzniosła
do tego pomieszczenia pozytywną aurę, która nadała jakiś sens siedzeniu tutaj.
– Cześć
Hazz – odezwała się, zgryzając dolną wargę. Oparła się o drzwi i przystanęła z
nogi na nogę.
– Witaj,
słońce – odpowiedziałem jej, i puściłem oczko.
– Mogę ci
poprzeszkadzać? – usłyszałem znów, ten jej melodyjny, piękny głos. Uwielbiałem
go. Uwielbiałem w niej wszystko. Claudia była inna. Wyróżniała się od tych
wszystkich dziewczyn, które spotykałem w życiu. Ona nadała sens mojemu życiu.
To tylko dzięki jej wspaniałej osobowości chcę się ogarnąć i ustatkować.
Bynajmniej próbuję. Odkąd ją poznałem i odkąd wyjechała nie sprowadziłem do
domu żadnej innej kobiety. Nie potrafiłem. Nie mogłem. Nie byłem w stanie
zrobić jej takiej przykrości, ponieważ zbyt mocno mi na niej zależy. Wystarczy
teraz tylko jej to udowodnić. To uczucie, kiedy brakuje Ci kogoś, z kim nawet
nie wiesz jak by było, kogoś, kogo nigdy nie miałeś.
– Pewnie,
chodź tutaj – oznajmiłem, a następnie odsunąłem się w bok i zrobiłem miejsce
tuż obok siebie. Poklepałem je dwukrotnie, a za chwilę puste miejsce wypełniło
się obecnością Dix.
Poczułem jej wspaniały zapach. Kobiecy perfum marki playboy
mieszający się z aromatem fiołkowym. Tak, dokładnie. Wspominałem kiedyś, że
Claudia pachniała fiołkami? Dziewczyna leżała już w moich ramionach, tuląc się
do mojej piersi. Cieszę się, że mam ją tak blisko siebie. Że mogę czuć jej
zapach, oddech, obecność. Że mogę na nią spoglądać kiedy tylko zechcę. Nie wiem
i nie mam pojęcia czy wyjdzie z tego coś więcej, czy znów ktoś zagrozi naszemu
szczęściu. Nie chciałbym żeby ta chwila się skończyła. Chciałbym jedynie być
już przy niej. I pomagać, kiedy będzie mnie potrzebowała.
– Myślisz,
że teraz będzie dobrze? – spytała, a jednocześnie nie przestawała bawić się
moimi lokami. To słodkie, kiedy dotyka moich włosów. Uwielbiam jej dotyk.
Uwielbiam jej smak, zapach, ale nie chcę robić niczego zbyt pochopnie, by nie
zrozumiała mnie źle. Nie chodzi nawet o seks. Mam to gdzieś. To nie jest
najważniejsze. Najważniejsze to budzić się z kimś. Spać przytulonym,
przytulanie jest ważne. Świadomość, że jeżeli przyjdą potwory, ktoś z tobą
jest. Budzisz się rano, z ciepłym ciałem, czujesz oddech kochanej osoby na
swoim ramieniu. To jest to.
– Myślę, że
wszystko pójdzie po naszej myśli. Myślę, że wszystko ułoży się tak jak będziemy
chcieli. I o ile będziemy chcieli, bo działa to w dwie strony – odpowiedziałem
jej, i ucałowałem delikatnie w czubek głowy. Przytuliłem ją mocno do piersi, by
dać jej poczucie całkowitego bezpieczeństwa. Chciałem dać jej nie tylko
bezpieczeństwo czy troskę, chciałem dać jej siebie. Swoją osobę i swoją miłość,
która kieruje się do niej. Miłość jest namiętnością. Wytrąca z równowagi. Gubi
rytm. Zaburza spokój. Zmienia wszystko. Przewraca świat do góry nogami. Wywraca
wszystko na lewą stronę, zachód zmienia w południe, a północ we wschód, to, co
złe, w dobre, każe otwierać serce bez warunków. W takim obłąkaniu cierpienie i
lęk są niezauważalne. Paradoksalnie, bez nich miłość nie ma sensu. I tak
właśnie się czuję. Jestem zakochany. I wierzę w dobro. W pozytywną energię, w
prawdę. Wierzę, że dobro zawsze będzie zwyciężało nad złem. Wierzę, że człowiek
sam tworzy swoją przyszłość i ma na nią wpływ – także poprzez życie w prawdzie
i uczciwości, bo promieniując dobrą energią, przyciąga się jeszcze więcej tej
pozytywnej, konstruktywnej i dobrej energii, która daje siłę. Miłość to trudna
sprawa, lecz dla takich jak my to istny bieg z przeszkodami. Miłość to w pewnym
stopniu podjęcie ryzyka. A ja pragnę podjąć się temu zadaniu. Dla Claudii,
zrobię wszystko.
– Postaramy
się o to, dla nas. Dla naszej wspólnej przyszłości – powiedziała, i poczułem
jak się uśmiecha. Pocałowała mnie w policzek, podniosła się z łóżka i stanęła
obok niego. Wpatrywała się przez chwilę w moje oczy, i ani przez chwilę
promienny uśmiech z jej twarzy nie znikł. Od dawna nie widziałem jej tak bardzo
uśmiechniętej. Uśmiech był szeroki i prawdziwy, prawieże zapomniany.
– Muszę już
iść – oznajmiła mi, a za chwilę poprawiła mi moją kołdrę i puchową poduszkę.
Lubię, kiedy się o mnie troszczy. Martwi się o mnie jak mało kto, a choć wcale
nie musi tego robić. Claudia chce o mnie dbać, i to jest w tym najlepsze.
Pomaga innym, nie oczekując nic szczególnego w zamian. Ona już taka jest.
Wesoła, pogodna, pragnie pomagać innym kiedy to jest konieczne.
– Wrócisz?
– Spytałem bez entuzjazmu. Czas minął tak szybko nim zdążyliśmy się obejrzeć.
Nim się zorientowałem Claudia przesiedziała u mnie z dobrą godzinkę.
– Hazz, nic
nie obiecuję. Jeśli wyrobię się z czasem, to przyjdę. Umówiłam się z Ash na
zakupy przed wyjazdem, i nie wiem ile nam na nich zejdzie... Kiedy wychodzisz?
– Blondynka uśmiechnęła się, i usiadła delikatnie na zaścielonej pościeli. Jej
głos był tak piękny, tak delikatny... Byłem ciekaw, o jakim wyjeździe mówi
Claudia.
– Jutro
mnie wypisują – odpowiedziałem szybko. – Wyjeżdżasz? Dokąd? – Byłem ciekaw co
jeszcze kryje umysł, tej małej istotki. Odkąd się pogodziliśmy, to ani razu nie
wspominała mi nic o jakimś wyjeździe. Hm, dziwne.
– Lecę z
Ash i Troyem w Alpy – zaapelowała krótko, zwięźle i na temat. Powiedziała to
tak szybko, jakby chciała coś przede mną ukryć. – Um, nie wspominałam ci?
– Nic a nic
– wzruszyłem ramionami z obojętnością. – Lecisz z Troy'em, powiadasz?
– I z
Ashley – dodała i skinęła głową.
Nie podobał
mi się ten pomysł, że jej ten cały koleżka będzie z nią przez kilka dni na wyjeździe
sam na sam. Faktycznie, może nie będą sami... Ale to nie zmienia faktu, że nie
lubię tego gościa.
– Tak tak.
Słyszałem – mruknąłem. – I, ile tam będziecie?
– Dziesięć
dni, ale nie martw się, wrócimy przed Sylwestrem – uśmiechnęła się, ukazując
rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Calutkie dziesięć dni, prawie dwa tygodnie z
dala ode mnie, a coraz bliżej zasranego,
zapiziałego Troy'a? Ugh. Jestem zazdrosny o niego, ale przecież jej o tym nie
powiem.
– I co,
będziesz tam sama z tym Troy'em?
– Nie będziemy
sami. Lecę ja, Ashley i Troy. To przyjacielski wypad, nic poza tym – wyjaśniła,
co jeszcze bardziej zaczynało mnie denerwować. Nie mogłem pokazać po sobie
krzty zazdrości. Jest jej przyjacielem, od zawsze... I woli jego bardziej niż
mnie. Pf!
Styles - jesteś kompletnym idiotą.
Jesteś skończonym i zazdrosnym idiotą,
Styles.
– Mhm –
mruknąłem pod nosem. – Rozumiem, rozumiem.
– Hazz... –
przeciągnęła, zbliżając się do mnie. Spojrzeliśmy sobie w oczy i świat nagle
się zatrzymał. Byłem ja, i ona. Byliśmy tylko my. Patrzyłem na nią z fascynacją
i miałem ochotę ją pocałować. Pragnąłem poczuć smak jej ust. Nie teraz, nie w
tej chwili. To zbyt piękne żeby było prawdziwe. –Czyżbyś był zazdrosny?
Trafiła
kosa na kamień.
– Nie –
skłamałem, i starałem być jak najbardziej prawdziwy. Zaśmiałem się
sarkastycznie, pocierając nerwowo skronie. Zawsze tak robiłem gdy się czymś
denerwowałem, lub przejmowałem. Szlag! Styles, ty głupku... – Skąd ten pomysł,
mała?
– Widzę to w twoich oczach – mruknęła mi prosto
do ust, po czym niespodziewanie musnęła delikatnie moje wargi.
Odsunęła się ode
mnie na kilka milimetrów i spojrzała głęboko w oczy. Uśmiechnęła się dyskretnie
i wyszła z sali. Nie wiem, czy mogę określić to jako „pocałunek życia”, ale
wiem, że po tym co ona zrobiła, czuję się doceniony, i szczęśliwszym przede
wszystkim. Kochać, znaczy tworzyć, rzeźbić miłość w barwach
jutrzenki. Kochać, znaczy być, chcieć być tylko po to, aby być z nim. Kochać,
znaczy miłować, miłować nad wszystko co
skończone i nieskończone. Kochać, znaczy po prostu kochać…
Perspektywa Claudii
Usiadłam i
zaczęłam się zastanawiać co tak na prawdę przyniosło mi szczęście w życiu.
Jedną myślą jaka przyszła mi do głowy był on, Harry. Był i jest jedyną osobą,
która sprawia, że jednym uśmiechem, słowem, tonem głosu sprawia, że moje serce
bije jak szalone. Oczy nie przepełniają się już łzami smutku, teraz jest to
tylko szczęście. Nawet nie wyobrażacie sobie, ile radości daje mi jego jeden
uśmiech, jeden dotyk, pocałunek, spojrzenie w oczy. To cudowne chwile, o
których marzę i marzyłam od zawsze. Miłość, dzięki niej życie zaczyna się
wydawać piękniejsze, marzenia zdają się spełniać, cele się zmieniają nawet
wiatr wieje w inną stronę a oczy zaczynają dostrzegać kolory. Związek dwojga
ludzi oparty na prawdziwej miłości to związek gdzie nie ma miejsca na
rywalizację, oszukiwanie siebie czy też zabawę w miłość. Związek taki to
poszukiwanie wspólnie prawdy, gdzie się demaskuje fałsz i dąży do jedności. Wiele
osób traktuje związki jako sposób na rozwiązanie swoich niezaspokojonych
potrzeb. Ilu osobom się wydaję, że kochają bo są dobrzy, mili i wyrozumiali.
Tkwią we własnym wyobrażeniu miłości. Utożsamiają się z partnerem, nie umieją
odnaleźć własnej autonomii i niepowtarzalności, własnej jedności. Lub w sposób
egoistyczny traktują związek, który ma im służyć tylko dla własnej
przyjemności. Hm, mam tu na myśli Zayn’a i jego misterny plan, który niedługo
szlag trafi. Nie pozwolę sobą pomiatać, nie pozwolę być taktowana jak szmata,
nie teraz, kiedy zmieniłam się i potrafię postawić na swoim. Postaram się o to,
by ten dupek zapłacił za wszystkie krzywdy, które mi wyrządził. Może nie było
tego za wiele, ale teraz jemu, dostanie się za to, ze zdwojoną siłą.
Jak myślicie,
czy jestem teraz szczęśliwa? Owszem. Dzięki Harr’emu wszystko się diametralnie
zmieniło. Szczęście? Szczęście jest pojęciem względnym. Dla niektórych
szczęściem jest rzecz, dla innych pieniądze, a jeszcze inni szczęście
spostrzegają w drugiej osobie. Moje szczęście zamyka się w jego osobie. Nic
więcej nie potrzebuję. Zrozumiałam jak to jest, kiedy jedno spojrzenie może
zmienić życie. Zakochałam się w jego uśmiechniętych oczach. Jego dołeczkach i
pięknym uśmiechu. Jego uroczych loczkach, które łaskoczą mnie w policzek, kiedy
leżeliśmy obok siebie, a on wtulił się w moją pierś. Zrozumiałam, że go kocham.
On? Po prostu
uczynił mnie piękniejszą. I wiesz, że nie chodzi mi o wygląd. Inni, którzy
zabiegali o moje względy chcieli od razu odkryć wszystkie karty. Poukładać
puzzle i prosić o rękę. On tego nie robi. Zadaje pytania, których nikt inny
nigdy mi nie zadał. Jego w istocie interesuje to co myślę, mówię, robię, dokąd
idę. Kiedy czytam książkę, on chce wiedzieć co czuję po pierwszym rozdziale. Co
mi się nie podobało. Co bym zmieniła. Kiedy płaczę nie próbuje mnie rozśmieszyć.
Po prostu jest. Tak samo, gdy jestem smutna. Robi mi herbatę, siada naprzeciw
mnie po turecku i wpatruję się we mnie tymi swoimi piwnymi oczami. Polubiłam
jego obecność. Stał się częścią tego mojego chaosu w którym żyję.
Wyszłam zza
rogu, prawie wpadając na Zayn'a, który teraz stał tyłem i rozmawiał z kimś
przez telefon. Nie odezwałam się, ponieważ chciałam podsłuchać jego rozmowę,
która być może jest ciekawa.
–
"Claudia złapała się w pułapkę. Teraz mam ją w garści. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, uda nam się. Bądź spokojna. " –
powiedział w pewnym momencie, na co ja się skrzywiłam. Westchnęłam cicho,
ruszając, udałam, że przypadkowo na niego wpadłam. Zayn przestraszony odsunął
telefon od swojego ucha i spojrzał na mnie. Ciężko do ludzi dziś mieć zaufanie
teraz mam znamię bo życie to walka. Szczerych przyjaciół policzę na palcach.
– Em, Zayn.
Cześć.
– Claudia?
Coś... Się stało? – Przeciągnął, i w dalszym ciągu wyglądał tak, jakby zobaczył
ducha. Hm, niezłe powitanie jak na chłopaka, który widzi swoją dziewczynę.
– J-ja, ja,
zgubiłam się. Tak, dokładnie. Nie wiem którymi drzwiami mam wyjść, ale...
Zobaczyłam ciebie i wiem, że... Muszę iść prosto i pojechać windą. To dzięki.
Narazie – wydukałam jąkając się. Chciałam brzmieć jak najbardziej prawdziwie,
ale nie wiem czy mi to wyszło. W głowie miałam teraz to, by nie dać po sobie
poznać, że celowo podsłuchałam jego rozmowę, dlatego uśmiechnęłam się lekko i
wyminęłam go. Malik złapał mnie lekko za nadgarstek, powodując tym samym zwrócenie
na siebie uwagi.
– Hej... Dokąd
się tak spieszysz? – Spytał, uśmiechając się sztucznie. Schował swój telefon do
kieszeni i spojrzał się na mnie. Wywróciłam teatralnie oczami i zatrzepotałam
rzęsami.
– Przepraszam,
ale jestem umówiona – powiedziałam z entuzjazmem i cicho westchnęłam. Chłopak
przyciągnął mnie do siebie i objął w tali.
– Czy jest coś
ważniejszego od własnego chłopaka? – Spytał, a wtedy po raz pierwszy usłyszałam
ten sarkazm w jego głosie. Koniuszkiem palca odgarnął pasmo moich blond włosów,
po czym pogładził policzek. Zbliżył się do mojej twarzy na kilka centymetrów.
Wiedziałam, co miał w planach, dlatego postanowiłam ratować swój tyłek.
Położyłam swoją dłoń na jego klatce piersiowej, po czym lekko odpychając się
odsunęłam się od niego, przekręcając głowę w bok, kiedy on z miał zamiar mnie
pocałować. Ze złości zacisnął zęby i przymknął oczy, a za chwilę uśmiechnął się
tajemniczo.
– Jestem już
spóźniona. Wybacz – moje kłamstwa nabierają większego sensu. Nie wierzę, z jaką
łatwością i lekkością udało mi się go spławić. Yeah. Po raz pierwszy w życiu
udało mi się skłamać, nie wzbudzając żadnych podejrzeń w sobie, z którą
rozmawiam.
– Nic nie
szkodzi – odpowiedział, ujmując moją dłoń. – Widzimy się później?
– Odezwę się –
skłamałam, stanęłam na palcach i pocałowałam go w czubek nosa. Odwróciłam się i
skierowałam posłusznie do wyjścia.
Cokolwiek
pomiędzy ludźmi kończy się – znaczy: nigdy nie zaczęło się. Gdyby prawdziwie
się zaczęło – nie skończyłoby się. Skończyło się, bo nie zaczęło się. Cokolwiek
prawdziwie się zaczyna – nigdy się nie kończy. Życie to taki dziwny prezent. Na
początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się
go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal
je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka.
I próbuje się na nie zasłużyć. Czuję się, taka pusta po tym jak zorientowałam
się, jak jestem traktowana przez Zayn'a. W prawdzie boli mnie, że traktuje mnie
tak, a nie inaczej. Co raz częściej dochodzę do wniosku, że seks, podobnie
jak narkotyki, jest ucieczką od rzeczywistości, pozwala zapomnieć o kłopotach,
odprężyć się. I jak wszystkie używki szkodzi i wyniszcza. Mężczyźni traktują
seks jak zabawę, kobiety jak mszę. Czyli dla Zayn'a, jestem odskocznią od jego
problemów? To, że nie układa mu się w jego zasranym życiu, oznacza, że
odreagowuje na mnie? Śmieszy mnie to.
*
Wróciłam
autobusem, po czym wkroczyłam na swoją ulicę i zaczęłam iść w kierunku mojego
domu. Niewielki kremowy dom, widać było już zza białych i ośnieżonych drzew. W
prawdzie jest dopiero po pierwszej połowie grudnia, ale i tak biały puch
okrywał większą część ulic, podwórek i domów. Jezdnie i chodniki były
ośnieżone. Z łatwością udało otworzyć mi się zaśnieżoną furtkę, kiedy miałam
zamiar ją zamykać usłyszałam nawoływanie moim imieniem. Odwróciłam się i
ujrzałam zdyszanego Troy'a, który wchodząc na moje podwórko wywinął niezłego
orła. Przytkałam usta dłonią tak, żeby nie zobaczył, że się z niego śmiałam.
Wstał, i zaczął strzepywać śnieg ze swojego ubrania.
Za chwilę
spoważniał i przyglądał mi się dłuższą chwilę. Nie był ani smutny ani wesoły,
tylko raczej czymś zaintrygowany.
– Możemy
porozmawiać? – Spytał cicho, po czym złapał mnie za rękę i znów spojrzał się na
mnie. Troy jest moim przyjacielem od zawsze i odkąd pamiętam, rzadko kiedy
bywał przygnębiony. Coś się stało. Coś poważnego.
– Pewnie.
Chodź do środka – uśmiechnęłam się, i gestem dłoni wskazałam mój dom. On
pośpiesznie złapał mnie za nadgarstek i spojrzał podejrzliwie.
– Wolę
porozmawiać tutaj, bo nie mam za dużo czasu – westchnął cicho i kątem oka
spojrzał się gdzieś w dal.
– Co się
dzieje? Dziwnie się jakoś zachowujesz... Co się stało? – Pytałam jak najęta, bo
byłam zmartwiona stanem swojego przyjaciela. Coś tu nie grało. I miałam zamiar
dowiedzieć się co.
Chłopak
spuścił głowę i zaczął mówić:
– Bo chodzi o
to, że...
– Troy! Mów o
co chodzi, proszę...
– Niestety nie
będę mógł z wami polecieć w Alpy – wyznał niechętnie, a głos z sekundy na
sekundę mu się łamał. Było to dla niego trudne, a dla mnie szokujące. Po tej
wiadomości nogi się pode mną ugięły. Zmartwiłam się, bo już od dawna
planowaliśmy ten przyjacielski wypad w trójkę.
– Mówisz
serio?
– A wygląda
jakbym żartował? – Westchnął, a jego dłonie opadły wzdłuż talii. Jego głos
drżał i łamał się coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem.
– Dlaczego nie
możesz z nami polecieć?
– Mój ojciec
jest teraz w szpitalu. Ma białaczkę i szczerze powiedziawszy... Nie wiem czy z
tego wyjdzie. Dlatego musimy odwołać wyjazd, albo polecicie same – wyjaśnił,
przeczesując włosy swoją dłonią. – Jesteśmy przyjaciółmi, od dawna jesteśmy z
sobą szczerzy i uważałem, że od razu powinnaś o tym wiedzieć – uśmiechnął się
nieśmiało.
– Nie martw
się. Wszystko się ułoży – zapewniłam go i uśmiechnęłam się lekko. – Ashley wie?
Troy cicho
westchnął. Chłopak zgarnął mnie w swoje silne ramiona i zapewnił
bezpieczeństwo. Czułam się taka niezależna od nikogo, a z drugiej strony serce
mnie kuło jakbym robiła coś niedozwolonego. I złego.
– Ojca
przewiozą za kilka dni do kliniki Roas Velvet* w Londynie. Będę chciał tam
polecieć razem z mamą... – Powiedział i mocniej mnie objął.
– Może zamiast
wyjazdu w Alpy, polecimy wszyscy do Londynu? Ja i Ash będziemy przy tobie i
pomożemy ci nie zamartwiać się wszystkim dookoła... A i tak miałam wyprowadzać
się do tego pięknego miasta – oznajmiłam mu, po czym odsunął się lekko ode mnie
i wpatrywał przez dłuższą chwilę ze zdziwieniem. Fakt, faktem. O tym, że mam
zamiar się wyprowadzić do Londynu, też zapomniałam powiedzieć. Ostatnio mam do
wszystkiego słabą pamięć, co zaczyna mnie martwić. Cóż. Wyprowadzam się nie ze
względu na rodziców, przyjaciół, czy chłopaków. Po prostu zaczęłam studiować w
Londynie, przez dwa miesiące mieszkałam w internacie, ale sądzę, że lepszym i
wygodniejszym dla mnie pomysłem będzie wyprowadzka. Mam na oku kilka małych
mieszkań, a z opłatą nie będzie problemu.
– Chcesz
wyjechać?
– Mam taki
zamiar. Mieszkając w Londynie będę miała lepsze warunki do nauki. –
powiedziałam wyraźnie, poprawiają swoje blond loki. – W końcu Medycyna nie jest
łatwa – zaśmiałam się lekko, a on razem ze mną.
– Rozumiem. –
stwierdził, i ujął moją prawą dłoń. Zbliżył się do mnie i spojrzał prosto w
oczy. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, przez co widziałam w dokładności jego
ciemne tęczówki. Troy był na prawdę przystojny, i do tej pory się dziwię
dlaczego jest sam. Nie stwierdzam tego, bo mi się podoba czy coś w tym stylu,
tylko Może czeka na tą odpowiednią? Chciałabym, żeby w końcu znalazł szczęście
w miłości. – Obiecaj mi coś Dix, dobrze?
– Obiecam –
szepnęłam w jego stronę.
– Jak już
będziesz w wielkim świecie, postaraj się o mnie nie zapomnieć, dobrze? –
Poprosił łagodnym głosem, gładząc mnie po policzku. Gdybym nie była jego
najlepszą przyjaciółką od kilkunastu lat, mogłabym się w nim nawet zakochać.
*
Perspektywa Liam’a
W
tym samym czasie…
Jechałem
samochodem. Aktualnie jestem w drodze do Londynu. A moim celem jest odwiedzenie
mieszkania Sophi. Zadecydowałem, że prędzej czy później muszę z nią
porozmawiać. I wypadło, że jak najszybciej. Jestem z nią od czterech miesięcy,
wydaje mi się, że jesteśmy szczęśliwi. I chyba ją kocham, ale w środku, gdy
zostaję sam i rozmyślam, czuję jakiś niedosyt. Kiedy zadzwoniła do mnie Claudia
około tydzień temu, wtedy czułem się jak nowo narodzony. Byłem szczęśliwy, że
między nami jest wszystko w porządku. A gdy rozmawialiśmy w szpitalu kilka dni
temu, poczułem dziwne łaskotanie w okolicy serca kiedy się uśmiechała. Jest
między nami tajemnicza i nieznana więź, która będzie trwać jeszcze przez lata.
Jednak ja czuję się głupio, kiedy ma bliższy kontakt z jakimś chłopakiem.
Cholera! Dix, jest jedną z wielu dziewczyn z którymi udało mi się nawiązać tak
dobry kontakt. Świetnie mi się z nią rozmawia, a na wolne chwile spędzone razem
nie mogę narzekać.
Co z moją
Sophie? Od jakiegoś czasu zaczęła mnie dziwnie denerwować. Sprawdza mnie,
kontroluje i jest wrażliwa na moje wypady z chłopakami. Czy tak powinno być?
Czy to jest miłość, albo prawdziwy, normalny związek? Zabrania mi spędzania
wolnego czasu z przyjaciółmi, bo uważa, że za mało czasu poświęcam jej. Staram
się być dostępny dla wszystkich moich bliskich. Powinna zrozumieć mnie, że
jestem sławnym piosenkarzem, mam trasy, koncerty, wywiady, nagrania i różnego
typu sprawy, i nie będę mógł ciągle przesiadywać w jej domu…
Miłość jest
jak tama. Jeśli pozwolisz, aby przez szczelinę sączyła się strużka wody, to w
końcu rozsadza ona mury i nadchodzi taka chwila, w której nie zdołasz opanować
żywiołu. A kiedy mury runą, miłość zawładnie wszystkim. I nie ma wtedy sensu
zastanawiać się, co jest możliwe, a co nie, i czy zdołamy zatrzymać przy sobie
ukochaną osobę. Kochać – to utracić panowanie nad sobą. Mówią, że kiedy rodzi
się człowiek - z nieba spada dusza i rozpada się na dwie części. Jedna część
trafia do kobiety, a druga do mężczyzny. Sens życia polega na odnalezieniu tej
drugiej połowy. Połowy swojej własnej duszy. Miłość jest nie tylko pięknym
dodatkiem do życia, bywa często przyczyną wewnętrznych starć i wystawiania siły
woli na niezliczoną liczbę prób wytrzymałości uczuć między nami samymi. Często
zastanawiam się, gdzie tak naprawdę miłość ma swoje miejsce. Mówią się, że w
sercu! Czasami to wszystko jest gdzieś poza, może nawet poza samymi nami. Kiedy
to uczucie przesłaniają jakieś negatywne emocje, mówię: „Więcej miłości, chcę
więcej prawdziwej miłości”.
Zaparkowałem
swój samochód na podjeździe przed domem dziewczyny. Wyciągnąłem z kieszeni
swoją komórkę i wybrałem numer Sophi.
– „Tak?” – Już po trzecim sygnale
usłyszałem cichutki głos brunetki.
– Cześć Sophie
– przywitałem się grzecznie, choć w środku trząsłem się jak piesek Chihuahua. –
Jesteś może w domu? – Spytałem bez entuzjamu.
– „Tak. Jeszcze tak, choć zaraz miałam
wychodzić…” – Odpowiedziała szorstko, jakby coś przede mną ukrywała. – „Dlaczego pytasz?” – Padło pytanie po
drugiej stronie słuchawki.
– Dokąd masz
zamiar wyjść? – Postanowiłem z czystej ciekawości, sprawdzić wiarygodność
swojej dziewczyny. Od niedawna zaczęła się dziwnie zachowywać, a chłopaki
straszyli, że może mnie zdradzać.
Sophia
westchnęła ciężko, ale milczała przez chwilkę.
– „Umówiłam się na zakupy z Pamelą” – Odpowiedziała
po dłuższej chwili, a ja czułem, że mnie okłamała.
– Na pewno
wychodzisz z Pamelą?
Zadałem jej
proste pytanie, ale ona się zdenerwowała. Zaniepokoił mnie ten fakt, z tego
względu, że nigdy dotąd nie słyszałem o żadnej koleżance o podobnym imieniu.
– „Tak, wychodzę z Pamelą.” – Stwierdziła.
– „Liam? Czy ty mi nie ufasz?
Kontrolujesz mnie?” – Sophia podniosła głos. Wiedziałem, że naruszyłem jej
nienaganną cierpliwość, ale co poradzić, gdy jestem po prostu ciekawy?
– Eh… –
Westchnąłem głośno. – Jestem twoim chłopakiem i zdaje mi się, że to nie problem
powiadomić mnie z kim się spotykać. Co teraz robisz? – Mruknąłem do słuchawki.
– „Mówiłam ci. Siedzę w domu” –
Odpowiedziała z podniesionym głosem.
– Mogę wejść?
– „Ale jak to? Podobno jesteś w szpitalu, u
Nialla” – Oznajmiła zszokowana.
– Aktualnie
jestem pod twoim blokiem. A w twoim mieszkaniu nie pali się żadne światło.
Okłamałaś mnie, a ja nie jestem głupi. Powiedz prawdę, Soph. – zarządałem.
Jedno było
pewne. Ten związek nie będzie trwał długo.
– „Nie kłam, Li. To nie w twoim stylu, rzucać
wszystko dla mnie. Doskonale wiem, że nie mógłbyś tego zrobić.” – Prychnęła
do słuchawki.
– Tak się akurat
składa, że przyjechałem… Chciałem ci zrobić niespodziankę, ale wyszło tak jak wyszło…
Soph, przepraszam. Nie mogę być dłużej z tobą. Z nami koniec – powiedziałem gorzko,
nie zważając na zaistniałą sytuację.
– „Czy ty ze mną zrywasz?” – Zakpiła.
Czułem ten głos, przesiąknięty sarkazmem. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę,
jak głupi byłem, gdy nie słuchałem chłopaków. Oni mieli rację.
Zasada numer jeden: Słuchaj się przyjaciół!
– Tak, Soph.
Trzymaj się – pożegnałem się i odruchowo wcisnąłem czerwoną słuchawkę. Rzuciłem
swój telefon na tylne siedzenie, i z całej siły uderzyłem pięśćmi w kierownicę.
Znowu zostałem zdradzony. Dlaczego? Czym sobie zawiniłem, do cholery!?
Można
zbłądzić. Można zorientować się też w końcu, że nie istnieje nic takiego jak
zaufanie. Kontrola, zranienie, zawiedzenie kogoś? Skoro każdy człowiek popełnia
w swoim życiu błędy... Oznacza to, że i każdy człowiek może Cię w tym życiu
zawieść. Nigdy nie przewidzisz tego, komu możesz powierzyć swoje życie, plany,
tajemnice, siebie czy tego, że to najczęściej najbliższa Twej duszy osoba
zawiedzie Cię jako pierwsza. Tylko najbliżsi znają nas na tyle, by przypadkiem
czy też nie - ugodzić zawsze w ten najczulszy punkt. Jedna osoba, druga,
trzecia, kolejna. Tracisz może nie wiarę w ludzi, bo to zawsze jeszcze w jakimś
stopniu pozostaje, ale na pewno zaufanie. Dystansujesz się do wszystkich,
pozostawiasz siebie samemu sobie, jesteś zdany tylko na siebie, bo jeśli sam o
siebie nie zadbasz to tak naprawdę nikt tego nie zrobi. 'Nie ufasz nikomu,
kochasz tylko tych którzy, na to zasłużyli'. Jednak kochając i ufając, nigdy
nie ufaj bezgranicznie. Zaufanie bezgraniczne prowadzi do zguby. Ty potrafisz
oddać komuś cały świat, ktoś Tobie z pozoru też, może nawet jest o tym
przekonany, lecz z biegiem czasu i tak okaże się, że może zranić Cię bardziej
niż ktokolwiek inny. A przyjaciele.. przecież przyjaźń przezwycięży wszystko,
jest silniejsza niż cokolwiek.. Nie takie bajki wmawiają sobie ludzie na co
dzień, jednakże przyjaźń a zaufanie, mimo że idąc w parze, często rozchodzą się
swoimi drogami. A prawdą staje się wtedy jedynie powiedzenie, że 'prawdziwych
przyjaciół poznaje się w biedzie'. A jeśli i to czasem zbiega nam na inny plan,
jedynymi osobami, które nigdy nas nie zostawią samych sobie są bliscy, rodzina.
Choć jak wiadomo, od wszystkiego są wyjątki od reguły.
Odpaliłem
silnik i ruszyłem. Miałem ochotę się rozerwać, napić się, żeby zapomnieć o tym
wszystkim choć na chwilę. Wiem, że ucieczka do alkoholu czy czegokolwiek nie
jest najlepszym rozwiązaniem, ale wiem, że będzie mi wtedy lepiej. Po drodze do
klubu „GoGo”, zadzwoniłem do starego przyjaciela – Sam’a, z wymówką, że dawno
się nie widzieliśmy, ja z wielkim powodzeniem skończyłem trasę i wypadałoby się
napić. Oczywiście ten, bez żadnego większego problemu zgodził się. Odkąd
pamiętam, jeśli chodzi o wyjście na picie czy na jakąkolwiek imprezę, Sam nie
lubi ani nie potrafi odmawiać. W sumie ma rację, tak? To takie niegrzeczne..
Po kilku
minutach byłem już na miejscu. Zaparkowałem samochód na podjeździe i wyszedłem
na zewnątrz. Z kieszeni wyciągnąłem telefon, i postanowiłem napisać do bliskiej
mi osoby.
Nim się
obejrzałem na moim wyświetlaczu pojawiła się biała koperta. Odblokowałem ekran,
odczytałem wiadomość i w mgnieniu oka odpisałem.
Uśmiechnąłem
się do ekranu, zablokowałem klawiaturę i wszedłem do klubu. Wzrokiem odszukałem
mojego kumpla, który siedział już przy barze i kokietował barmankę. Zaśmiałem
się pod nosem i natychmiast ruszyłem w jego kierunku. Przywitałem się z nim i
poprosiłem o dwa mocne Frankensteiny.
*
Perspektywa Claudii
Od zakupów z
moją Ash minęły trzy godziny. Wróciłyśmy po dwudziestej. Zwiedziłyśmy
kilkadziesiąt dobrych sklepów, ze trzy galerie, nie zapominając o przerwach w
Mc’Donaldzie czy Starbuck’sie. Nie wiem skąd nie wiem jak, ale ledwo nadążyłam
za tą rudowłosą istotką. Kiedyś poproszę zamiast wypasionego prezentu, napiszę
do Świętego Mikołaja z prośbą o normalną i zrównoważoną przyjaciółkę.
Przychodzą
momenty, kiedy nawet czasem nie zdając sobie z tego sprawy, popadamy ze
skrajności w skrajność. Nie mówię tu o emocjonalnych wahaniach nastrojów, lecz
o naszym podejściu do życia, o naszych wyborach i potrzebach. Sami czasem nie
mamy świadomości tego, jak szybko toczy się życie, jak mija każdy dzień,
miesiąc, rok. Dla jednych każdy z nich jest podobny, dla innych -tak różny, że
nie potrafią ogarnąć tego wszystkiego w szczegółach, gdyż dzieje się stale tak
dużo… Za dużo? Są okresy, kiedy wiele płaszczyzn naszego życia się zmienia i to
często dość widocznie, powiedziałabym nawet - drastycznie. Wiadomo, czasem na
lepsze, czasem gorsze, ale odkrywają się przed nami nasze nowe oblicza. Tak. Warto
czasem o tym pomyśleć, przeanalizować sytuacje, decyzje, przywołać kilka
wspomnień, wyborów, przeżyć. Porozkminiać. Może zdarzyć się tak, że nagle
dojdziemy do wniosku, że 'my' teraźniejsi to już nie 'my' z przeszłości, gdyż
może kiedyś, niespodziewanie, nastąpił taki moment, wydarzenie, poznaliśmy
takich ludzi, miejsca, które coś w nas drgnęły, poruszyły, zaszczepiły jakiś
bodziec -zmieniły Nas… Być może gdzieś w tym codziennym biegu, zmieniło się
nasze postrzeganie świata, nasze potrzeby, ich hierarchia, jak i hierarchia
naszych wartości -mogły one ulec zmianie. Wpływa na to nieskończona ilość
bodźców, w każdej minucie naszego życia, nawet, jeśli tego nie zauważamy.
Wszystko, co nas otacza w jakiś sposób ma na nas wpływ. To nie jest złe, że
człowiek się zmienia. Taka jest kolej rzeczy, taka jest natura, tego właśnie
potrzebujemy, tak kształtuje nas rzeczywistość, doświadczenia i ludzie. Musimy
nauczyć się z tego czerpać jak najwięcej i brać od życia to, co nam ono daje
całymi garściami. Boimy się przyznać przed samymi sobą, że czegoś pragniemy,
kryjemy to w sobie, zaprzeczamy samym sobie, że nie chcemy, że tak nam się
tylko wydaje, wmawiając sobie, że nie możemy. Kto nam niby nie pozwala, no kto?
Jedynym ograniczeniem jesteśmy my sami. Jeśli dzieje się dużo, jeśli coś stale
się zmienia… Najwyraźniej tak być musi, to taki okres. Korzystajmy z niego, nie
narzekając. Spokojnie, przyjdzie czas, kiedy i rutyna wkradnie się w nasze
życie, a większość jego płaszczyzn pozostanie taka sama, bez zmian. Czy to
dobre? Może w chwilach potrzeby stabilizacji tak, ale jeszcze zatęsknimy od
czasu do czasu za tym, by coś się stało, zmieniło. Człowiek tego potrzebuje,
tęskni za tym, odczuwa taką wewnętrzną potrzebę. Choć bardzo często się tego
wypiera. Boi się. Przyznajmy się w końcu przed samym sobą o swoich potrzebach,
marzeniach, uczuciach, pragnieniach, myślach. Po co ograniczać, tworzyć
bariery. Człowiek jest tak skonstruowany, że długo nie wytrzyma czegoś takiego,
będzie się gryzł od środka, lub ustawiał swoje myślenie na siłę, ale w końcu
pęknie. I oby to nie było dla Niego negatywne. Lepiej rozważnie rozdzielać to
wszystko i żyć, aniżeli budować w sobie tak wielkie napięcie i blokady. Ja w
ostatnim czasie odkrywam tak wiele, co siedziało we mnie i ukrywało się samo,
bądź może i ja ukrywałam to przed samą sobą&? Teraz, gdy pragnienia wyszły
na jaw, gdy własne granice i zasady zostały złamane, gdy przyznałam się przed
sobą, czego potrzebuję, co czuję, nawet, jeśli jest to sprzeczne z tym jaka
byłam kiedyś… Zaczęłam inaczej patrzeć na świat, inaczej funkcjonować. Może nie
ma już dawnej mnie, ale to na tą siebie, teraz, muszę zwrócić uwagę, i to ją
dalej rozwijać, jej dalej poszerzać horyzonty, spełniać marzenia, nie bać się
emocji, nowości. Przyznaję też, że w ostatnim czasie przestałam odczuwać ból
psychiczny. Nigdy nie pomyślałabym, że jest to możliwe. Nie wiem, czy jest to
odczucie na dany okres czasu, czy na dłużej, czy blokada, czy wyjdzie mi to na
dobre czy złe... Nie wiem i niczego w życiu nie można być pewnym na 100%, ale
nie przejmuję się tym w tej chwili. Świat otworzył się szerzej niż sobie to
wyobrażałam i nie ogarniam go, ale staram się, analizuję, żyję, ryzykuję.
Przyznajcie się i Wy przed sobą, postawcie sobie cele, dostrzeżcie to, co
dobre, zaryzykujcie. Nie pożałujecie, obiecuję. Do dzieła kochani!
Zaraz po
zakupach zaczęłam się pakować. Swoje najpotrzebniejsze rzeczy zaczęłam wrzucać
do mojej nowej walizki. Tą starą już dawno wyrzuciłam, ponieważ była za duża, i
zepsuta do ostatku przez Louis’a. Pierwszy etap pakowania zajął mi kilkanaście
minut, zaś po skończeniu zeszłam na dół. W domu było cicho, a oznaczało to, że
rodzice już spali. Postanowiłam zejść do kuchni, by się czegoś napić. Kiedy
miałam zamiar otwierać lodówkę, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Pierwszy
sygnał po prostu zignorowałam, ale ten drugi, trzeci, czwarty… Podeszłam do
drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazał się Zayn. Jego obecność tutaj zdziwiła
mnie, jak i nieco przestraszyła.
– Zayn? –
Bąknęłam, opierając głowę o drzwi. On oparł się o framugę, nonszalancko
uśmiechając się do mnie. Zaciągnął się swoim papierosem, wpuścił dym do mojego
domu, a peta rzucił po nogi, przyduszając go dużym butem. – Co ty tu robisz? –
Jęknęłam zrezygnowana, wywracając oczami. – Mówiłam ci, że się odezwę…
Zadzwoniłabym. – skłamałam, zgryzając dolną wargę.
– Nie
zadzwoniłaś – wysyczał, robiąc stanowczy krok do przodu, a ja odskoczyłam od
drzwi. – Nie cieszysz się z wizyty swojego chłopaka? – Spytał, poruszając
brwiami, i oparł się jedną ręką o moje drzwi.
– Chciałeś
powiedzieć: byłego chłopaka – usłyszałam trzeci głos, tuż za plecami Mulata.
Tuż obok niego, stał nie kto inny jak Harry. Na jego widok, momentalnie się
uśmiechnęłam. – Cześć piękna – ponownie usłyszałam czarującą chrypkę Lokisia.
Uśmiechnął się szeroko w moją stronę, i puścił mi oczko. Widziałam jak kątem
oka Malik śle mi mordercze spojrzenia, a ja ignorując jego całkowicie cały czas
spoglądałam na Hazzę. Zabawa dopiero się rozkręca.
Punkt
pierwszy: Wzbudzić zazdrość – zaliczone.
Dopiero się
rozkręcam, Malik.
Każdy chyba w
życiu posiadał człowieka, z którym łączyła go tak cholernie dziwna więź. I nie
było to uczucie - absolutnie. Było to coś w rodzaju przywiązania, chęci
powiedzenia wszystkiego - było to takie dziwne 'coś' czego nie da się zapomnieć
nigdy. Taka więź łączyła mnie z Harry’m. To on był tym jedynym.
Omomom.... : 3 super część :***
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńWow! Nie wiem co powiedziec a to jedyne co moge wykrztusic
OdpowiedzUsuń@MirrorPlz
o matko ! rozdział jest cudowny ! zakochałam się<3
OdpowiedzUsuńNext supeeeeerrrr
OdpowiedzUsuńAle długi! Chociaż mi zawsze będzie mało. Wyszedł Ci oczywiście zajebisty. Podobało mi się to, że były różne perspektywy. Co ten Zayn kombinuje. Claudia zrozumiała że Harry to ten jedyny. No i może dobrze. Szkoda mi ojca Troy'a, mam nadzieje, że jednak uda się go wyleczyć, ale dobrze że dziewczyny jadą wspierać chłopaka, bo on tego teraz potrzebuje :) Czekam na następny z niecierpliwością, pozdrawiam Asiek :*
OdpowiedzUsuńCudowny :) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńAgan :*
Fajny rozdział <3 Kocham to, że jest napisany z różnych perspektyw, więcej takich niespodzianek! :) Co do samej treści to proszę... niech Liam tylko nie będzie zakochany w Claudii. Kocham ich razem, ale jako przyjaciół albo może nawet BFF, taki zgrany team! Myślałam, że C. zemści się trochę inaczej na Zaynie, ale teraz jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy, ale...
OdpowiedzUsuńCLAUDIA & HARRY 4EVER <3
Pozdrawiam i życzę weny, a przy okazji zapraszam na story-of-my-life-baby.blogspot.com :D
Emejzin'
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za dużo filozoficznych wstawek, które nie są Twojego autorstwa i można je spotkać na prawie każdym blogu z sentencjami. Btw, właśnie przez te wstawki opowiadanie staje się nudne... Ogólnie opowiadanie zapowiadało się o wiele lepiej na początku, było wciagające, miło się czytało. Natomiast teraz z wielkim trudem przebrnęłam do końca, bez żadnej przyjemności. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJeżeli opowiadanie jest dla Ciebie nudne, nie czytaj, bo nie musisz :)
UsuńCiesze się, że jesteś aż tak spostrzegawczą osobą i jako pierwsza to zauważyłaś.
+ Fajnie wiedzieć, ze czytałaś moje opowiadanie :)
Haha, własnie tu jest problem. Za bardzo się przyzwyczaiłam do Twojego opowiadania. Jeśli ograniczysz lub częściowo zrezygnujesz z tych 'filozoficznych wstawek', gwarantuję Ci moją obecność i wparcie do końca tego bloga ;)
UsuńTwoje życzenie jest dla mnie rozkazem :) Nie ma problemu :)
UsuńMam prośbę, pisząc z Anonima, możesz się jakoś podpisywać? ;>
Jasne.
Usuń-S ;)
Jaki piękny podpis XD
UsuńBez obrazy (:
~Zuziak
boże jakie to piękne pisz pisz jak najszybciej <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńSuper bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńdla Claudii juz chyba kazdy był tym jedynym;)
OdpowiedzUsuńale opowiadanie fajne, czekam na next <3
Proszę o czytanie ze zrozumieniem, wtedy nie będziesz miała żadnych wątpliwości :)
UsuńSuper opowiadanie <3 Kiedy dodasz następny rozdział ? :)
OdpowiedzUsuńhej mogłabyś zrobić coś z tekstem np. na czarno???
OdpowiedzUsuńbo bolą oczy od tego jasnego
mam znów zmienić szablon?
Usuń