Czy człowiek
może dać sobie radę bez tej drugiej osoby? Czy człowiek może normalnie
funkcjonować be najważniejszych osób czy osoby w życiu? Czy można przeżyć bez
miłości? Przyjaźni? Otóż. Nurtują mnie te pytania od trzech dni. Ponieważ od
trzech dni nie wychodzę z pokoju, a gdy wyjdę to tylko po to, by zjeść.
Wychodzę jednak rzadko i tak żeby nikogo nie spotkać. Kategorycznie urwałam
kontakt z chłopakami. To nic, że płaczę nocami i jest mi cholernie trudno. Jest
mi ciężko na duszy, i czuję jakoś wżyna mi nóż prosto w serce. Liam ponoć też
nie wychodzi z pokoju. Słyszę jedynie jak chłopaki: Zayn, Harry i Louis się o
coś kłócą. Czekam tylko kiedy Niall wyjdzie ze szpitala, a jego stan się
poprawi wtedy wrócimy wszyscy do Londynu...Znaczy się - chłopaki wrócą do
Londynu, a ja do domu. Wiem, że moje zachowanie podchodzi trochę pod gówniarę z
podstawówki, która ucieka tak szybko jak tylko to możliwe, gdy coś się dzieje.
Jednak ja jakoś nie potrafię się odnaleźć w życiu. Nie radzę sobie z żadnymi
problemami, ponieważ nie potrafię się ogarnąć i funkcjonować normalnie. Nie
wiem czy powinnam wybierać któregoś z chłopaków. Nie wiem który z nich jest we
mnie naprawdę zakochany. Nie wiem czy są ze mną szczerzy. Nie wiem czy powinnam
wyjechać. Być może ten wcześniejszy wyjazd da mnie w kość i w końcu zrozumiem
kto jest dla mnie ważny i odpowiedni. Może zrozumiem czym jest prawdziwa
miłość...
*
Jak zwykle
leżałam na łóżku rodziców Liama. Megan i tak nie ma już w tym domu, ale
stwierdziłam, że nie będę opuszczała tego pokoju bo i tak się już do niego
przywiązałam. Zaklimatyzowałam się tutaj i żal mi go opuszczać. Zeszłam
ostrożnie na dół chcąc wziąć coś do picia. Gdy już znajdowałam się w kuchni od
razu napiłam się soku jabłkowego, który stał obok lodówki. Wtedy usłyszałam jak
ktoś wchodzi do domu, dlatego szybko schowałam się w przedsionku. Zaczęłam
przysłuchiwać się rozmowie.
- Co ty kurwa
zrobiłeś? - krzyknął chłopak i od razu rozpoznałam jego głos: to Louis, a wtedy
wyjrzałam ostrożnie i ujrzałam również Zayna.
Cofnęłam się
na bezpieczną odległość, aby nie zorientowali się, że ich podsłuchuję.
- To co
słyszałeś! Byłem na imprezie, była tam też Pezz - te straszne słowa wydobyły
się z ust Mulata.
- I? - spytał
spokojnie Lou, tak jakby go to w ogóle nie obchodziło. Do czasu.
- Przespałem się z nią... -
jęknął Malik. - Nie wiem jak to się stało - dodał po chwili drapiąc się nerwowo
po głowie.
Czy ja dobrze usłyszałam? Zayn
przespał się z Perrie na imprezie, gdzie ta podobno jest lesbijką? Co jest do
licha!?
- Co kurwa robisz to pierwszy raz
i nie wiesz jak to się robi?! - wtedy Louis przywarł swojego kolegę do ściany i
wiedziałam, że kipił złością. Louis lubił wybuchać niekontrolowaną agresją, ale
nie sądziłam, że aż tak. - Powiem Ci, że normalnie i szybko! Gnojku a co teraz
powiesz Claudii? Zaświecisz oczkami i udasz, że nic się nie stało, a Perrie
nadal jest lesbiką, hę? Takie ściemy to nie u nas, Zayn. Zastanów się nad sobą,
kurwa! - Tym razem to Zayn otrząsnął się i odepchnął Louisa tak, że brunet zrobił
fikołka przez kanapę.
Niebieskooki
wstał i złowrogim spojrzeniem oblał swoje przyjaciela. Co tu się dzieje, ja się
pytam!?Po moich bladych policzkach spłynęło kilka łez. Otarłam je rękawem od
sweterka i weszłam do salonu. Malik patrzył na mnie i ciężko oddychał. Nie
mówił natomiast nic, bo jak mniemam zorientował się, że wszystko słyszałam.
Ocean łez wypełnił moje oczy. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział
jak zacząć.
- I pomyśleć,
że to właśnie z Tobą chciałam być... - przełknęłam ślinę i zalałam się łzami.
Mulat otworzył usta i chciał coś powiedzieć, jednak szybko go wyprzedziłam.
- Claudio, to
nie jest tak jak myślisz...
- Nie tak jak
myślę, a jak?! Jutro wylatuję, ot co! - bąknęłam i pędem pobiegłam na górę.
Słyszałam tylko trzask wejściowych drzwi. I słusznie.
*
29.07.2013
Ten sam dzień, wieczór.
Siedziałam na
bujanym fotelu i nerwowo stukałam palcami. Byłam strasznie poddenerwowana całą
tą sytuacją. Nie mogłam się skupić na jednej rzeczy. Wiedziałam, że Niall wrócił
już do domu, ale jakoś nie miałam odwagi zejść na dół i go należycie powitać.
Nie mogłam przecież udawać szczęśliwej, podczas gdy wszystko mi się zawaliło.
Oczywiście, rzecz jasna... Jak już musi się psuć, to wszystko jednocześnie.
Moment! Nie miejcie mnie za egoistkę, która nie cieszy się z powrotu i wyjścia
ze szpitala swojego kuzyna, tylko... Tylko nie chcę, żeby Niall był przez to
przygnębiony. Nie chcę psuć mu humoru przez moje problemy. Jestem prawie
dorosła i sądzę, że tym razem sobie poradzę. Byłam, w pełni świadoma tego, w co
się pakuje. Wiedziałam, że nie będzie trwało wiecznie i pewnego dnia się
zakończy. Było pewne dla mnie to, że wyleje przez niego morze łez i będę
musiała walczyć z jego wrednym i silnym charakterem. I co z tego, że ryczę po nocach
w poduszkę, co z tego, że myślę o różnych rzeczach, co z tego, skoro nikt o tym
nie wie i nigdy się nie dowie, bo na zewnątrz jestem całkiem normalną i
szczęśliwą dziewczyną wkraczająca w życie? Doskonale wiedziałam o tym wszystkim
a mimo to i tak brnęłam dalej w tę znajomość. Z każdym dotykiem z każdą chwilą, wiadomością, spotkaniem...Wciągałam
się w to coraz bardziej. Zaciskałam pięści i powtarzałam sobie, że dam radę
otrząsnąć się po końcu tego wszystkiego... I prysło, tak nagle tak jak
przewidywałam wcześniej. Nie byłby tak strasznie gdyby nie serce... Serce
któremu nie powiedziałam wcześniej, aby się nie zakochiwało, które cierpi
bardzo... Jak nigdy... Ogromne pokłady żalu, bo przecież zdecydowałam się na to
sama. Przecież na samym początku zagwarantowałam sobie ból, który odczuwam tak
bardzo - na końcu. Nie myślałam, że tak łatwo i szybko to się zakończy.
Przecież ja też mam uczucia...
Po kilku
minionych chwilach postanowiłam się spakować. Okazało się, że jutro przed
południem mam lot do Dublina. O moim wyjeździe wiedzą nieliczni, ale wkrótce
dowie się i reszta. Podeszłam do łóżka i spod niego wyciągnęła swoją jakże
ukochaną, dużą i przeklęcie ciężką walizkę. Rączka od niej została w miarę
naprawiona i bynajmniej jest funkcjonalna. Powkładałam tam wszystkie rzeczy,
które zabrałam tu ze sobą. Spakowałam kosmetyczkę i rożnego typu pierdoły.
Zeszłam na dół i zastałam chłopaków siedzących w salonie. Byli w dobrych
nastrojach i wskazywało na to, że zapomnieli o tym co się działo, a żyją tym co
jest teraz. Siedzieli wszyscy i cieszyli się powrotem Nialla.
- Cześć
chłopaki - przywitałam się ciepłym głosem opierając się o framugę drzwi.
Blondyn wstał
z krzesła i zaczął iść w moim kierunku z szeroko otwartymi ramionami.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i już za chwilę tkwiliśmy w przyjaznym uścisku.
- Cześć piękna
- zgryzłam wargę wtulając się w kolorowy tors swojego kuzyna.
Odsunęłam go
lekko od siebie i spojrzałam się na chłopaków.
- Chodź do
nas, mamy tyle do nadrobienia... - złapał mnie za nadgarstek i z uśmiechem
chciał zaprosić do reszty towarzystwa.
- Niall,
poczekaj - szepnęłam, a on się zatrzymał. - Właściwie to przyszłam się z Wami
pożegnać i powiedzieć, że jutro mam samolot - zawiadomiłam ich.
Wydawało mi
się, że chłopaki nie wzięli zbyt poważnie moich słów, dlatego wszyscy się
uśmiechali.
- Tak, wiem.
Jutro przecież lecimy do Londynu - wtrącił się Lou, który wygodnie rozłożył się
na czerwonej sofie.
- Nie, Lou. Wy
nic nie rozumiecie. To Wy lecicie do Londynu, nie ja. Ja wracam do Dublina -
oznajmiłam spokojnie, a oni tak jakby zamarli w bezruchu.
Czy ja
powiedziałam coś do nich w innym języku, niż angielski?
- Przepraszam
- wyszeptałam z zamiarem opuszczenia aktualnego pomieszczenia.
Prawdopodobnie
Niall złapał mnie za nadgarstek, odwróciłam się i napotkałam się z pustym
spojrzeniem kuzyna. W jego oczach przez chwilę przebrnęły iskierki złości, a
już za chwilę wzrok złagodniał.
- Zostawcie
nas samych - zażądał, a chłopaki jak potulne baranki się go posłuchali.
Blondyn był
bardzo stanowczy, że aż przerażający. Usiadłam bez słowa na czerwonej sofie i
byłam bliska płaczu. Wiedziałam, że Niall spyta mnie o to, dlaczego chcę wrócić
do domu. Nie chciałam znów się powtarzać. Nie chciałam czuć znów tego bólu,
przez który tak bardzo cierpiałam.
- Chcesz mi
coś powiedzieć? - wychrypiał ciężkim głosem blondyn.
Westchnęłam
cicho wypuszczając powietrze z płuc z niewielkim świstem. Zamrugałam
kilkakrotnie i położyłam dłonie na swoich udach.
- Wyjeżdżam,
wiesz ? - z trudem te słowa przeszły mi przez gardło.
Niall wtedy
kipił złością, ale za wszelką cenę próbował to ukryć. Był dziwnie spokojny, ale
za to ciężko oddychał.
- Co ty
przepraszam robisz? Wyjeżdżasz?
- Tak. Niall,
postaraj się mnie zrozumieć. Ja muszę wyjechać. Przepraszam - wychrypiałam i
ostatkami powstrzymałam łzy.
Czułam się
podle, ale wiedziałam, że muszę tak postępować. Momentami nie wytrzymuję, łzy
stają się codziennością ukrywaną pod wymuszonym uśmiechem, tylko po to by nikt
nie pytał co się dzieje. Choć czasem tak idealnie udaję szczęśliwą dziewczynę,
dla której życie jest czymś cudownym, to z dnia na dzień kruszę się coraz
bardziej, może niepotrzebnie bo przecież, mam wszystko co najważniejsze, ale
zrozumcie, brakuje mi oddechu. Tak, oddechu, tego co najważniejsze. Życie
składa się z mówienia dzień dobry ludziom, których nie lubimy i do widzenia
ludziom, których kochamy. Kto nie ma odwagi starać się o własne szczęście, tym
samym udowadnia, że tego szczęścia nie jest wart.
Jestem
egoistką. Wiem o tym. Bo czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko,
spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i
niespełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego
uśmiechu są warci. Boję się pamiętać, a jednocześnie nie chcę zapomnieć, bo
wiem, że to mogą być najpiękniejsze wspomnienia. Cudowne chwile, które i tak
były zbyt krótkie. chciałabym jeszcze, choć raz móc się nimi delektować na żywo,
a nie maltretując umysł przywoływaniem kolejnych obrazów i scen. Wszyscy na
około mówią o szczęściu, jakiego zaznali mając przy sobie właściwą osobę, tą na
której zależy im najbardziej. Cieszę się, że nareszcie zaczęło im się układać,
a jednocześnie zazdroszczę.. Zazdroszczę im, że mają kogoś kto je kocha...
Kogoś na kim mogą polegać i tego poczucia , że są dla kogoś ważne.. Widzę jakie
są szczęśliwe i radosne... Kiedyś też taka byłam.. Byłam dopóki nie odszedłeś,
dopóki nie zostawiłeś mnie samej z tymi wszystkimi wspomnieniami, problemami i
z tą jebaną pustką w sercu...
Usłyszałam
ciche pukanie do machoniowych drzwi. Otworzyłam je z niewielkim skrzypnięciem,
uniosłam lekko głowę i ujrzał ciemną czuprynę. Louis. Serce gwałtownie zabiło
mocniej, a strach przeszywał mój kręgosłup.
- Przejdziemy
się? - odezwał się.
I tylko przez
chwilę na mnie spojrzał. Wyminęłam go i zamknęłam drzwi na klucz, gdzie potem
wsunęłam kluczyk do wewnętrznej kieszeni pamiętając o złożonej obietnicy
Liamowi. Uśmiechnęłam się do niego przelotnie po czym oboje zeszliśmy po
schodach. Wsunęłam na nogi swoje czarne baleryny i złapałam za klamkę, ale
zawahałam się, gdyż usłyszałam głos chłopaka.
- Weź coś z
sobą. Później może być chłodno, nie chcę żebyś zmarzła - zaapelował ze stoickim
spokojem.
Uśmiechnęłam
się przyjaźnie i pokiwałam przecząco głową.
- Wytrzymam -
oznajmiłam i już za chwilę znaleźliśmy się poza domem.
Z tego co
pamiętam zegar wskazywał godzinę osiemnastą, a że jest lato to i na zewnątrz
jest ciepłe powietrze. Wsunęłam swoje dłonie do kieszeni moich spodenek i cicho
westchnęłam. Oboje milczeliśmy, ale szliśmy przed siebie. Otaczała nas głucha
cisza. Po kilkunastu minutach letniego spaceru znaleźliśmy się na plaży, która
była oddalona o pół kilometra od domku rodziców Liama. Plaża była pusta, a
morze dziwnie spokojne. Przechadzaliśmy się wzdłuż plaży rozkoszując się ciszą,
aż w końcu Louis raczył się odezwać.
- Czyli Ty i
Zayn to już przeszłość? - spytał poprawiając swoje włosy.
Zwolniliśmy
swoje tempo i niewielkimi kroczkami przemierzaliśmy plażę.
- Nie byliśmy
w ogóle razem, widać nie było nam to dane. Lecz po tym co usłyszałam, nie widzę
szans na cokolwiek - wychrypiałam.
Głos mi
zadrżał, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Przeszedł mnie lekki
dreszcz po plecach w wyniku czego moje ciało zatrzęsło się. Chciałam ukryć ten
fakt, jednak to nie uszło uwadze Louisa.
- Jest ci
zimno? - spytał troskliwie podchodząc do mnie.
Zaprzeczyłam,
choć wiedziałam, że jest to kłamstwem. Nie chciałam przyznawać się do tego, że
miał on rację. Stanął naprzeciw mnie a ja ręce założyłam wysoko na piersi.
Wtedy dopiero dostrzegłam jak bardzo wysoki jest chłopak.
- Trudno
czekać na coś co wiesz, że może nigdy nie nastąpić. Ale jeszcze trudniej
zrezygnować, gdy wiesz, że to wszystko czego pragniesz.
Louis zdjął z siebie dresową bluzę i zarzucił
mi ją na plecy pocierając energicznie moje ramiona.
- Nie możesz w
nic wierzyć. Teraz nic się nie liczy - uśmiechnęłam się zachęcająco, a on
krótko skinął głową.
- Więc daj mi
coś w co mogę uwierzyć, bo żyję tylko dlatego, że oddycham, a potrzebuję czegoś
więcej by to oddychanie miało jakiś sens - słowa Louiego wydawały się być
szczere.
Przez ten cały
bałagan zrozumiałam, że to z nim jestem w jak najlepszych stosunkach.
Uśmiechnęłam się sztucznie, a chłopak złapał mój podbródek i kazał spojrzeć
sobie w oczy. I mimo, że było szarawo to jego błękitne oczy były tak błękitne
jak ta woda obok nas.
- Któregoś
dnia spotkasz kogoś wyjątkowego, kogoś, kto rzuci cię na kolana jednym
uśmiechem. Kogoś, kto zniewoli twoją duszę jednym spojrzeniem pięknych oczu.
Nagle kula ziemska przechyli się na swojej osi i wskaże właśnie na nią. I
będziesz wiedział że spotkałeś swoje przeznaczenie - wychrypiałam i zaczęłam
bacznie obserwować twarz Louiego.
Chłopak
spojrzał się w dal i dość nerwowym gestem zgryzł dolną wargę. Był sfrustrowany
tym wszystkim. Nie chciał tego usłyszeć. Doskonale oboje o tym wiedzieliśmy.
Ugh. Co ze mnie za przyjaciółka!?
- A co jeśli
moje przeznaczenie jest tuż obok?
Zmroziło mnie.
Zatkało. I wszystko w jednym.
- I sama nie
wiem czego chciałabym bardziej. Tego, żeby to się inaczej skończyło, czy tego,
żeby to się w ogóle nie zaczynało? - spytałam, a odpowiedziała mi głucha cisza.
Widziałam jak
Tommo uśmiecha się. Jest to nikły uśmiech, ale jednak widoczny.
- Co by było
gdyby...?
(...)
Mocne fale
morze raptownie uderzyły o brzeg. Zrobił się niesamowity szum. Kilkaset metrów
dalej na plażę padało światło z latarni morskiej, do której od dawna nikt nie
zaglądał. Po raz wtórny krzyczałam i protestowałam, że nie wejdę dalej niż za
łydki. Louis był na tyle uparty, że chciał mnie wciągnąć siłą do morze, ale
wtedy wpadałam w histerię. Chłopak nagle zdjął buty i koszulkę, następnie
wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku i uśmiechnął się. Znacznie zaprotestowałam
cytując mu regułkę o tym, że nie wejdę do wody, ponieważ się panicznie się jej
boję i nie potrafię pływać.
- Nauczę cię
pływać - zaapelował energicznym głosem pełnym entuzjazmu, a ja znów mu
odmówiłam. Nie lubię tego robić, ale dochodzę do wniosku, że czasem trzeba
powiedzieć sobie: nie.
- Boję się,
Louis - wtedy chłopak złapał mnie za nadgarstek i stanął naprzeciw mnie z
wielkim uśmiechem na twarzy.
- Obiecuję, że
cały czas będę cię trzymał i nie puszczę. Zaufaj mi, to zagwarantuje ci, że nic
się nie stanie.
Zrzuciłam z siebie
jego ciepłą bluzę na piasek, zdjęłam spodenki i pozostałam w samej koszulce.
Louis uśmiechnął się i wziął mnie na ręce, kolejno zaczął wolno iść w stronę
wody. Przyznam, że się bałam. I to okropnie. Zacisnęłam zęby i zamknęłam oczy,
a swoje dłonie miałam mocno zaciśnięte na karku chłopaka. A do tego jeszcze te
duże dłonie Tomlinsona obejmujące moje ciało, które mnie tak bardzo krępowały.
Wtedy poczułam jak zimna woda obija się o moje stopy. Chłodne powietrze okryło
moje ciało w wyniku czego dostałam gęsiej skórki.
- Otwórz oczy
- nakazał, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.
Nim się
zorientowałam stałam już w wodzie. Kiedy poczułam jak fale obijają się o moje
ciało pisnęłam i spowrotem znalazłam się w ramionach chłopaka. On tylko się zaśmiał
i uczynił, bym znów poczuła zimne powietrze i chłodnawą wodę obijającą się o
moje ciało. Louis złapał mnie za biodra i poprowadził głębiej. Za moment woda
sięgała mi do kolan, minęło kilka sekund, a ja stałam już po pas w wodzie. Było
mi coraz zimniej i zimnej. Czułam tą lodowatą wodę w środku, w sobie. To było
przerażająco chore. Czy ten chłopak do reszty zdurniał!?
- Boję się,
Loui - szepnęłam, i poczułam jak z oka spływa mi pojedyńcza łza. Chłopak oplótł
dłonie wokół mojej tali i pocałował w czubek głowy.
- Jestem przy
Tobie, Di. I już zawsze będę. Obiecuję - szepnął mi tuż nad głową.
Uśmiechnęłam
się na samą myśl o tym, jak doskonałym przyjacielem stał się właśnie Louis.
Dzięki niemu ostatnie chwile tutaj będę wspominała mile.
- Wiem, że
teraz się uśmiechasz, ale ja robię to samo. Bo to ty jesteś powodem moich
uśmiechów - powiedział i wtedy już stał przede mną.
- Nauczysz
mnie pływać?
Louis William
Tomlinson skinął głową i wyciągnął swoją dłoń.
Minęło sporo
czasu zanim załapałam technikę najprostszego pływania. Louis, tak jak obiecał
ani przez chwilę nie wypuścił mnie z rąk. A gdy przypadkiem mu się wyślizgnęłam
od razu interweniował. Wiedziałam, że bardzo zależało mu na tym, abym nauczyła
się pływać i pokonała swój lęk przed wodą. W prawdzie teraz wiem, że to nic
strasznego. I to właśnie Louiemu zawdzięczam to, że już się nie boję wody.
Chłopak dotykał i widział moje pół-nagie ciało w całej okazałości już nie po
raz pierwszy. Sprawnie wykorzystywał to, że mógł łapać mnie za pośladki czy
gdzie kolwiek indziej. Podobało mu się to. I mnie również. A za nic w świecie
nie chciałam przerywać mu tego szczęścia. Brunet był tuż przy mnie,
powiedziawszy, że aż za blisko. Dłońmi błądził po moim ciele i wpatrywał się
prosto w oczy. Uśmiechał się do mnie, gdzie jego promienny uśmiech zarażał i
mnie. Złapał w dłonie moją małą twarz i krok po kroku zbliżał się do mnie.
Bałam się jego kolejnego ruchu, dlatego postanowiłam natychmiast go ocucić.
Pchnęłam go lekko tak, że upadł do wody śmiejąc się głośno.
- Prawie cię
nabrałem - Louis znów się zaśmiał, ledwo łapią powietrze. - Gdybyś widziała
swoją minę, to było wprost bezcenne - powiedział i zaczęliśmy chlapać się wodą.
- Chciałeś
mnie pocałować - wydusiłam w jego stronę, i zaśmiałam się razem z nim.
- Chciałem cię
nabrać.
- Pocałować,
przyznaj, Loui.
- I tak dałaś
się nabrać - oznajmił i zaśmiał się dźwięcznie.
Przyjaźń jest
niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzonej miłości.
Przyznam, że
ten czas z Louim spędziłam bardzo miło. Nie żałuję, że dałam wyciągnąć się z
domu. Dzięki niemu nie siedziałam załamana i przestałam choć przez chwilę
myśleć o złych rzeczach. Cieszyłam się i żyłam tylko tym co jest tu i teraz.
Teraźniejszość. Ona w życiu człowieka jest najważniejsza. Bawiliśmy i śmialiśmy
się w najlepsze. Już dawno nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak miło spędziłam
czas. Aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy zaczęło robić nam się zimno i
postanowiliśmy wyjść z wody i wracać do domu. Abym nie zmarzła Louis kazał
włożyć swoją bluzę. I tak powędrowaliśmy do domu państwa Payne rozmawiając całą
drogę. Gdy już znaleźliśmy się w domu było doprawdy cicho i spokojnie. No tak.
Louis wspomniał, że chłopaki wybrali się na imprezę. Wprost cudownie. Pieprzeni
egoiści! Jutro wyjeżdżam, a oni bawią się w najlepsze. Super. Świetnie.
Zajebiście. Ja im pokażę. Ugh!
- Jest dopiero
dwudziesta pierwsza, idziemy się odświeżyć i posiedzimy jeszcze trochę w
salonie? Rozpalę kominek - zawiadomił mnie chłopak, a ja z uśmiechem na ustach
zgodziłam się.
Chwile są ulotne. Tak samo szczęśliwe jak i
te, które przynoszą smutek. Jednak obydwie trzeba doceniać. One nas uczą jakich
błędów nie popełniać. Są wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Pamiętaj, że zawsze
może być lepiej lub gorzej...
- Wolałabym
już się położyć - skinął głową i pocałował mnie w policzek.
I już w
zasadzie mieliśmy wchodzić po schodach, kiedy to nieoczekiwanie przed nami
wyrósł Zayn ni stąd ni z owąd. Był zły, nabuzowany i aż kipił złością.
Przestraszyłam się, bo wiedziałam, że pojawienie się chłopaka tak nagle nie
wróży nic dobrego. Zgryzłam dolną wargę i spod byka spojrzałam na Mulata.
- Zostawię was
samych - powiedział brunet.
I gdybym mogła
rzuciłabym się na niego z pięściami. To były najgorsze słowa jak i zarazem
czyny jakie mógł zrobić ten głupek. Mówiłam mu. Wiedział, że między mną, a
Zaynem to definitywny koniec, a on jak na złość robi mi pod górkę.
Przeklęty!
- Gdzie byłaś?
- padło pytanie z ust Malika.
Jego głos był
czarujący i lekko zachrypnięty co tylko nadawało uroku całokształtowi. Był
zazdrosny. I wściekły. Widziałam to w jego oczach.
- Ciebie to
chyba najmniej powinno obchodzić - syknęłam przez zęby.
Chłopak
zbliżył się do mnie na tyle blisko, bym mogła poczuć jego aromatyczny zapach
perfum mieszający się z dymem nikotynowym. Przerażające, odrzucające a zarazem
nieźle pociągające. Ugh!
Claudia, nie
możesz o nim myśleć. Zacisnęłam zęby kiedy to zostałam lekko pchnięta na ścianę
w wyniku czego boleśnie o nią uderzyłam.
- Nadal mnie
obchodzi. Martwię się o ciebie, Claudia - wysyczał mi prosto do ust.
Kolejno
spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się chytrze. Ten jego błysk w oku nie
wróżył nic dobrego. Zayn był tylko czasem nieobliczalny, wulgarny, brutalny, arogancki,
wybuchowy, nachalny i lekko chamski. To nic w porównaniu do jego seksapilu i
pociągającego wyglądu. I pomyśleć w jakim to człowieku się zadurzyłam...
- Nie musisz.
Nic nie musisz - powiedziałam pół-szeptem, gdyż momentalnie pod wpływem jego
dotyku rozpłynęłam się i stałam się nagle tak krucha i delikatna.
Przy Zaynie
byłam słaba. Jego obecność sprawiała, że robiłam to, co on niekiedy chciał.
Może tak było, ponieważ bałam się go? I nie potrafiłam mu się postawić. Owszem.
Potrafię mu się postawić, ale tylko wtedy gdy jesteśmy z sobą na dystans,
jednak czasem gdy jesteśmy z sobą blisko... Nie potrafię. Jestem zwykłym
tchórzem.
- Co się z
nami stało? - spytał z nutką entuzjazmu w głosie. Choć i tak wiedziałam, że to
idiotyczne pytanie na które i tak odpowiedź znamy oboje.
- Zdradziłeś
mnie. To się stało - i już miałam zamiar odejść od niego, ale on złapał mnie za
rękę i przyciągnął do siebie siłą. To bolało. Cholernie. Bardziej niż
świadomość tego, że mnie skrzywdził.
-
Porozmawiajmy - bąknął patrząc mi bezpośrednio w oczy.
I założę się,
że z sekundy na sekundy złość w nim narastała. Był zły. Ale na kogo? Bo chyba
nie na mnie.
- Nie mam o
czym z tobą rozmawiać, Zayn - odpowiedziałam szczerze, a jemu aż mina zrzędła.
- Claudia,
proszę...
Chłopak chciał
jednoznacznie ująć mój podbródek, jednak ja wyprzedzając, odepchnęłam go od
siebie.
- Zabieraj ode
mnie te brudne łapska, bo nie wiem gdzie je wcześniej trzymałeś - warknęłam w
jego stronę, mało co nie plując mu w twarz.
Malik pchnął
mnie swoim ciałem na pobliską ścianę w wyniku czego głośno syknęłam z bólu
mrużąc oczy. Znów go odepchnęłam, ale tym razem włożyłam w to więcej siły.
Podeszłam bliżej niego i z kolanka uderzyłam go w kroczę, w wyniku czego on
upadł na kolana jęcząc z bólu.
- Przegięłaś.
- Tylko
ostrzegałam. Miłej zabawy, Malik.
Zostawiłam go
samego, a ja odeszłam z wielkim uśmiechem na ustach. Byłam z siebie dumna. I to
ogromnie. Postawiłam się mu. Udało mi się dogryźć Panu Malikowi. Punkt dla
mnie! Bum!
Weszłam do
pokoju by zabrać swoje rzeczy, wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Owinęłam się
w pluszowy szlafroczek i usiadłam w salonie przy rozpalonym już kominku.
Chwile, które spędziłam, a dokładnie miesiąc to najwspanialsze chwile jakie mogłyby
istnieć. Owszem. Chciałabym zostać, ale podjęłam już decyzję. Ostatecznie
wyjeżdżam. Po kilku minutach dołączył do mnie Louis z butelką szampana i dwoma
kieliszkami. Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Tommo to
dobry przyjaciel i z pewnością świetny kandydant na chłopaka. Taki przyjaciel
to prawdziwy skarb.
przeczytałeś/łaś, zostaw komentarz.
ale.. lubię smutne zakończenia :) nie wiem czy mogę to takim nazwać bo przecież jest jeszcze rozdział 15, ale poczekamy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńniesamowicie opisujesz emocje bohaterów. oby tak dalej! :) świetny rozdział. pozdrawiam cieplutko.
Ommm. D
OdpowiedzUsuńJak Zań mógł :(
No cóż zawsze dzieje się coś czego się nie spodziewamy :-)
Rozdział świetny !
Pozdrawiam xx
No, no!
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam : )
Teraz to już nie wiem. Perrie serio była lesbijką czy nie? :0
Świetny rozdział! Jak zwykle długi i te twoje opisy. Jezusie *.*
Kocham te opisy, która tak świetnie komponujesz w całokształt :>
Szczerze mówią to nie mogę się już doczekać 15 rozdziału i mam nadzieję, że napiszesz 2 część bo jak nie, to mi cie żal :))
Pozdrawiam i życzę weny xx
Aha, no i Louis <3 Mamo *.* Przez ciebie go pokochałam <3 Słodziak! Kibicuję mu i Di xx
nie spodziewalam sie tego:o swietny pomysl ! czekam na dalsze losy ;** swietnie piszesz <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny :) Ciekawa jestem z kim tak naprawdę ona będzie, a może nie będzie z żadnym z nich? To mnie najbardziej ciekawi. Czekam na następny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńAgan :*
To z kim ona bd? I czy wyjedzie?
OdpowiedzUsuń*0*
OdpowiedzUsuńl<3ve
OdpowiedzUsuń