Ludzie, którzy rozmawiają z Tobą tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują nie są Twoimi przyjaciółmi. Nie wiem czym jest życie jednak wierzę, że nie polega na bezczynnym patrzeniu na świat. To walka i wspinaczka na szczyt. To pokonanie siebie nawet gdy bezradnie zwisamy nad przepaścią. Zawsze znajdzie się nowa przeszkoda, kolejna góra którą chcemy poruszyć, kolejna walka którą możemy przegrać. Zdarzają się nam porażki jednak to nie one są powodem do wstydu. To brak chęci do dalszej drogi pozbawia nas szacunku w cudzych oczach. Życie jest ciężkie, jasne ale trzeba się uodpornić. Uśmiechać bo czasem widoki są naprawdę nieziemskie więc idź i daj radę. Zaciśnij pięści i wstań a będziesz mógł z dumą spojrzeć sobie w oczy gdy w końcu będziesz tam gdzie zmierzałeś cały ten czas zwany życiem.Czy życie to jakiś żart? Megan nie może być w ciąży, no bo niby z kim? Z Zaynem?! Z Harrym?! Myślę, że niedługo się wszystkiego dowiem. Puki co ta informacja mną wstrząsnęła.
- Jak to jesteś w ciąży? Z kim? - nadal nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
Rudowłosa załkała kilka razy i schowała twarz w dłoniach. Zanosiła się.
- Ja..Ja.. - jąkała się.
Szlag mnie zaraz trafi.
- Megan, mów do jasnej cholery! - wydarłam się na nią, lecz zaraz po chwili zrozumiałam, iż było to znacznym błędem. Nie powinnam była na nią krzyczeć. Ona jest w ciąży. Nie może się denerwować, tak?
Rudowłosa załkała kilka razy i schowała twarz w dłoniach. Zanosiła się.
- Ja..Ja.. - jąkała się.
Szlag mnie zaraz trafi.
- Megan, mów do jasnej cholery! - wydarłam się na nią, lecz zaraz po chwili zrozumiałam, iż było to znacznym błędem. Nie powinnam była na nią krzyczeć. Ona jest w ciąży. Nie może się denerwować, tak?
Claudia, jesteś idiotką - zapamiętać.
Westchnęłam ciężko i spod brwi spojrzałam się na trzęsącą się dziewczyną. Ona była wystraszona. Czegoś się bała. Wolnym ruchem dotknęłam jej ramienia, a ona niepewnie uniosła wzrok.
- Przepraszam - zawiadomiłam ją, a ona lekko potrząsnęła głową. - Powiesz mi, kto jest ojcem Twojego przyszłego dziecka? - uśmiechnęłam się sztucznie w jej kierunku.
Rudowłosa pociągnęła nosem i otarła pojedyńcze łzy.
- Nie... nie wiem kto jest ojcem... - zająknęła się. - Nie... nie pamiętam - i wtedy znów zaniosła się głośnym płaczem.
- Okej, rozumiem. Uspokój się, siedź tutaj, a ja zaparzę Ci ziołowej herbaty, dobrze? - dziewczyna pokiwała głową i wysmarkała nos w chusteczkę higieniczną.
Weszłam do kuchni, napełniłam czajnik wodą i wstawiłam na kuchenkę, po czym wcześniej odpaliłam ją. Z szafki wyjęłam czerwony kubek i gdzieś odszukałam ziołową herbatę. Wrzuciłam ją do kubka i dołączyłam do Megan. Po drodze zgarnęłam wełniany koc i zarzuciłam go dziewczynie na plecy. Wiem, że ona jest moim wrogiem, ale podejrzewam jak teraz się czuję. Jest w ciąży, została sama i w dodatku nie ma pojęcia kto jest ojcem jej dziecka. To smutne. Czuję, że zareagowałabym podobnie... W sumie, a co jeśli Harry jest ojcem? Albo Zayn? Nie, nie wybaczę tego sobie, że byłabym tak naiwna... Ludu Mój Drogi!
Rudowłosa pociągnęła nosem i otarła pojedyńcze łzy.
- Nie... nie wiem kto jest ojcem... - zająknęła się. - Nie... nie pamiętam - i wtedy znów zaniosła się głośnym płaczem.
- Okej, rozumiem. Uspokój się, siedź tutaj, a ja zaparzę Ci ziołowej herbaty, dobrze? - dziewczyna pokiwała głową i wysmarkała nos w chusteczkę higieniczną.
Weszłam do kuchni, napełniłam czajnik wodą i wstawiłam na kuchenkę, po czym wcześniej odpaliłam ją. Z szafki wyjęłam czerwony kubek i gdzieś odszukałam ziołową herbatę. Wrzuciłam ją do kubka i dołączyłam do Megan. Po drodze zgarnęłam wełniany koc i zarzuciłam go dziewczynie na plecy. Wiem, że ona jest moim wrogiem, ale podejrzewam jak teraz się czuję. Jest w ciąży, została sama i w dodatku nie ma pojęcia kto jest ojcem jej dziecka. To smutne. Czuję, że zareagowałabym podobnie... W sumie, a co jeśli Harry jest ojcem? Albo Zayn? Nie, nie wybaczę tego sobie, że byłabym tak naiwna... Ludu Mój Drogi!
***
Kiedy tylko udało mi się przeczytać wiadomość, którą przed chwilą dostałam - zaczęłam skakać z radości i gdzieś miałam to, że mam skręconą kostkę. Rzuciłam wszystko i pobiegłam do pokoju każdego z chłopaków. Louis razem z Harrym kazali szykować się do odjazdu, Liam ze szczęścia wyściskał mnie za wszystkie czasy, a gdy doszłam do pokoju Zayna... On był jakiś tak dziwny. Był albo smutny, przygnębiony albo wyglądał tak jakby nie miał uczuć. Owszem, uśmiechnął się gdy powiedziałam mu, że Nialler się wybudził, ale nie wzbudziło to w nim większego zainteresowania. Wyglądał tak jakby przed chwilą pozbył się swego życia. Podszedł do mnie ze złowrogim spojrzeniem i przygwoździł do ściany. Momentalnie oblała mnie fala strachu. Oddech z sekundy na sekundy przyspieszył, a ja nie mogłam się nawet ruszyć.
- Chcę cię - szepnął mi do ucha. Musnął mój kark, zamknęłam oczy i na chwilę odpłynęłam z jego objęć, nie tak całkiem daleko, jedynie na odległość ramion. Spojrzałam w jego oczy. Były zamknięte, a na jego wargach widniał zwiastujący uśmiech. Dość tajemniczy uśmiech. Zbliżył się do mnie i jego koniuszek języka znalazł się przy krawędzi mojego ucha.
- Gdy przytulisz mnie mocno nie czuje bólu, ale to dlatego, że chciałabym być jeszcze bliżej ciebie - wychrypiałam, a Malik pocałował mnie w czoło. Złapał za moje wąskie biodra i przeniósł na swoje łóżko. Faktycznie, tak jak wcześniej wspominał było bardzo wygodne. Za wygodne. Nachylił się nade mną i ostrożnie gładził mój policzek. Czasem spoglądał mi prosto w oczy i szeroko się uśmiechał.
Nie mówił natomiast nic. Milczał jak grób.
Wbił się w moje usta z wielkim pożądaniem. Namiętności. Jego pocałunku nie da się ubrać w słowa. Za każdym razem jest coraz bardziej niesamowity. Serce wirowało w dzikim tangu, a języki błądziły w sobie. Uwielbiałam stukot przyśpieszonego tętna, w momencie kiedy krew zaczynała krążyć w żyłach szybciej. To ta chwila, kiedy mnie dotykał. Błądził rękoma po moich udach i brzuchu.
- Jesteś taka piękna, Claudio. Dlaczegóż nie mogę cię mieć? - spytał się tak jakby echa. A odpowiedziała mu głucha cisza. Pocałował mnie w nos, a następnie odsunął się i usiadł obok mnie. Oparłam się na rękach i obserwowałam ruchy Zayna.
- Boję się, że cię stracę, choć wcale cię nie mam. - szepnął, a za chwilę zakrył twarz w dłoniach.
- Los czasem rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im ile dla siebie znaczą - odpowiedziałam wcale nie patrząc na niego. Doskonale wiedziałam, że i dla niego ta sytuacja jest ciężka. W dodatku ta sprawa z Niallem. No i Megan. Ahh.
- Powiedz szczerze, kogo kochasz bardziej? Mnie czy Harrego? - rzucił bez entuzjazmu i usiadł na krańcu łóżka. Było mu naprawdę trudno. Jemu, Mnie i Harremu. Całej naszej trójce. Zdenerwowałam się i rozpłakałam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale łzy goryczy spływały po moich policzkach. Zakryłam twarz w dłoniach i podkuliłam nogi, aż po samą brodę. Płakałam jak małe dziecko, a ból który na mnie ciążył ot tak powrócił.
- A płacz Ci już w niczym nie pomoże, więc wytrzyj te łzy i zacznij myśleć optymistycznie. Powiedz mi w końcu co czujesz i do kogo to czujesz, bo to mnie już naprawdę wkurwia. Nie jesteśmy dziećmi, żyjemy w XXI wieku i myślę, że umiemy określić swoje uczucia kierowane do konkretnej osoby. Ile Ty masz lat, co? Słuchaj, Claudia... Naprawdę mi na Tobie zależy i świata poza Tobą nie widzę. Jestem w stanie życie poświęcić, ale Twoje ciągłe humorki i zmiany nastrojów doprowadzają mnie niekiedy do szału - kiedy usłyszałam to, co powiedział Zayn nie potrafiłam w to uwierzyć. Czy ja się przesłyszałam!? Od kiedy on jest taki surowy i stanowczy!?
- Zastanów się nad tym co mówisz... - szepnęłam, kiedy kolejna fala łez we mnie uderzyła.
- Ja? Może najpierw Ty pomyśl nad tym co robisz ze swoim życiem. Claudia... Ogarnij się, potrafisz? Nie jesteś małą dziewczynką, możesz a wręcz musisz decydować o własnym losie. Każdy ma swój scenariusz i swoje życie, a nikt inny go za Ciebie nie przeżyje - Zayn wstał, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam. Wiedziałam, że takim postępkiem doprowadzam do złości chłopaka. Co poradzę, kiedy nie potrafię nad tym zapanować? On nie wie jak mi jest ciężko, jak trudno... On nic nie wie!
- Megan jest w ciąży i nie wie kto jest ojcem jej dziecka - wypaliłam kompletnie od czapy. Malik wyszczerzył oczy i spojrzał na mnie. Bałam się go. Znów mnie przerażał.
Zayn zrobił dwa kroki w tył i zaśmiał się sarkastycznie.
- I co? I myślisz, że ja jej tego bachora zrobiłem? - nie odpowiedziałam nic, tylko cicho pociągnęłam nosem. Podkuliłam nogi, aż po samą brodę i załkałam cichuteńko.
- Wiedziałem. Tak myślisz. Zajebiście wręcz - usłyszałam jak głos mu się łamał, ale on tylko przetarł twarz dłonią i spojrzał się na mnie.
Znów nie odpowiedziałam nic, a zalałam się tylko łzami. Po części nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. No bo komu i jak mam wierzyć? Megan, ona sama nie wie kto zrobił jej to dziecko. Nie powiedziała nawet, czy spała z którymś z chłopaków czy nie. Jestem w dupie. Nie wiem na czym stoję. Nie chcę cierpieć, a boję się rozczarowania. Mam wątpliwości co do tego, czy to właśnie Zayn jest ojcem. Czy on mógłby? No właśnie... Oni przecież byli razem, ale nigdy przedtem Zayn nie zwierzał mi się ze swoich spraw seksualnych. W sumie nie musi. A ja nie mam prawa ingerować w czyjekolwiek życie.
Ugh! Przeklęty łzy, niech w końcu przestaną lecieć.
- Zawiodłem się na Tobie. Nie ufasz mi? - szepnął cicho. A w jego oczach pojawiły... Pojawiły się łzy. Te prawdziwe. A łzy u chłopaka to naprawdę coś wyjątkowego. - Jak się ogarniesz, to daj znać. Może będzie można pomyśleć o czymś więcej, ale póki co marnie to widzę, abyśmy zaszli gdzieś dalej niż przyjaźń - i wtedy jego głos się załamał. Widziałam po nim, że tego nie chciał, ale nie mógł tego kontrolować. Łzy ponownie ujrzały światło dzienne. Ocean łez znów się uaktywnił.
- Wiedziałem - prychnął, po czym za sekundę opuścił pokój głośno trzaskając drzwiami.
Nie chciałam już płakać przez jakiegokolwiek chłopaka. Nie chciałam, ponieważ to ogromny ból, który rozrywa mnie od środka. A najgorsze jest to, że nie mogę nic z tym zrobić. Pragnę przestać myśleć o tych najgorszych rzeczach, i choć przez chwilę być spokojna, nie przejmować się głupstwami. Chcę być szczęśliwa, choć raz. Ten jedyny. Nie muszę zaznać tego szczęścia w miłości, ona nie jest najważniejsza i to właśnie przez nią cierpię najwięcej. Nie martwiłabym się o nic póki nie zbliżyłam się z Zaynem. Było mi przecież dobrze z Harrym. Zapowiadało się nawet na wspaniały związek. Jednak los, albo niektórzy ludzie pokrzyżowali te plany. Czy będzie kiedyś normalnie!?
- Chcę cię - szepnął mi do ucha. Musnął mój kark, zamknęłam oczy i na chwilę odpłynęłam z jego objęć, nie tak całkiem daleko, jedynie na odległość ramion. Spojrzałam w jego oczy. Były zamknięte, a na jego wargach widniał zwiastujący uśmiech. Dość tajemniczy uśmiech. Zbliżył się do mnie i jego koniuszek języka znalazł się przy krawędzi mojego ucha.
- Gdy przytulisz mnie mocno nie czuje bólu, ale to dlatego, że chciałabym być jeszcze bliżej ciebie - wychrypiałam, a Malik pocałował mnie w czoło. Złapał za moje wąskie biodra i przeniósł na swoje łóżko. Faktycznie, tak jak wcześniej wspominał było bardzo wygodne. Za wygodne. Nachylił się nade mną i ostrożnie gładził mój policzek. Czasem spoglądał mi prosto w oczy i szeroko się uśmiechał.
Nie mówił natomiast nic. Milczał jak grób.
Wbił się w moje usta z wielkim pożądaniem. Namiętności. Jego pocałunku nie da się ubrać w słowa. Za każdym razem jest coraz bardziej niesamowity. Serce wirowało w dzikim tangu, a języki błądziły w sobie. Uwielbiałam stukot przyśpieszonego tętna, w momencie kiedy krew zaczynała krążyć w żyłach szybciej. To ta chwila, kiedy mnie dotykał. Błądził rękoma po moich udach i brzuchu.
- Zbyt wiele dla mnie znaczysz - wychrypiał między pojedyńczymi pocałunkami.
Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro? Świat należy do ludzi, którzy mają odwagę marzyć i ryzykować, aby spełniać swoje marzenia. I starają się robić to jak najlepiej. Nie potrafisz żyć bez człowieka, który Cię lubi, dla którego jesteś wart wielu zachodów, który dzieli z Tobą radość i ból, w sercu którego masz zapewnione trwałe miejsce. Bez człowieka, któremu możesz zaufać; człowieka, który się o Ciebie troszczy, człowieka, u którego jesteś zawsze serdecznie witany.- Jesteś taka piękna, Claudio. Dlaczegóż nie mogę cię mieć? - spytał się tak jakby echa. A odpowiedziała mu głucha cisza. Pocałował mnie w nos, a następnie odsunął się i usiadł obok mnie. Oparłam się na rękach i obserwowałam ruchy Zayna.
- Boję się, że cię stracę, choć wcale cię nie mam. - szepnął, a za chwilę zakrył twarz w dłoniach.
- Los czasem rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im ile dla siebie znaczą - odpowiedziałam wcale nie patrząc na niego. Doskonale wiedziałam, że i dla niego ta sytuacja jest ciężka. W dodatku ta sprawa z Niallem. No i Megan. Ahh.
- Powiedz szczerze, kogo kochasz bardziej? Mnie czy Harrego? - rzucił bez entuzjazmu i usiadł na krańcu łóżka. Było mu naprawdę trudno. Jemu, Mnie i Harremu. Całej naszej trójce. Zdenerwowałam się i rozpłakałam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale łzy goryczy spływały po moich policzkach. Zakryłam twarz w dłoniach i podkuliłam nogi, aż po samą brodę. Płakałam jak małe dziecko, a ból który na mnie ciążył ot tak powrócił.
- A płacz Ci już w niczym nie pomoże, więc wytrzyj te łzy i zacznij myśleć optymistycznie. Powiedz mi w końcu co czujesz i do kogo to czujesz, bo to mnie już naprawdę wkurwia. Nie jesteśmy dziećmi, żyjemy w XXI wieku i myślę, że umiemy określić swoje uczucia kierowane do konkretnej osoby. Ile Ty masz lat, co? Słuchaj, Claudia... Naprawdę mi na Tobie zależy i świata poza Tobą nie widzę. Jestem w stanie życie poświęcić, ale Twoje ciągłe humorki i zmiany nastrojów doprowadzają mnie niekiedy do szału - kiedy usłyszałam to, co powiedział Zayn nie potrafiłam w to uwierzyć. Czy ja się przesłyszałam!? Od kiedy on jest taki surowy i stanowczy!?
- Zastanów się nad tym co mówisz... - szepnęłam, kiedy kolejna fala łez we mnie uderzyła.
- Ja? Może najpierw Ty pomyśl nad tym co robisz ze swoim życiem. Claudia... Ogarnij się, potrafisz? Nie jesteś małą dziewczynką, możesz a wręcz musisz decydować o własnym losie. Każdy ma swój scenariusz i swoje życie, a nikt inny go za Ciebie nie przeżyje - Zayn wstał, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam. Wiedziałam, że takim postępkiem doprowadzam do złości chłopaka. Co poradzę, kiedy nie potrafię nad tym zapanować? On nie wie jak mi jest ciężko, jak trudno... On nic nie wie!
- Megan jest w ciąży i nie wie kto jest ojcem jej dziecka - wypaliłam kompletnie od czapy. Malik wyszczerzył oczy i spojrzał na mnie. Bałam się go. Znów mnie przerażał.
Zayn zrobił dwa kroki w tył i zaśmiał się sarkastycznie.
- I co? I myślisz, że ja jej tego bachora zrobiłem? - nie odpowiedziałam nic, tylko cicho pociągnęłam nosem. Podkuliłam nogi, aż po samą brodę i załkałam cichuteńko.
- Wiedziałem. Tak myślisz. Zajebiście wręcz - usłyszałam jak głos mu się łamał, ale on tylko przetarł twarz dłonią i spojrzał się na mnie.
Znów nie odpowiedziałam nic, a zalałam się tylko łzami. Po części nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. No bo komu i jak mam wierzyć? Megan, ona sama nie wie kto zrobił jej to dziecko. Nie powiedziała nawet, czy spała z którymś z chłopaków czy nie. Jestem w dupie. Nie wiem na czym stoję. Nie chcę cierpieć, a boję się rozczarowania. Mam wątpliwości co do tego, czy to właśnie Zayn jest ojcem. Czy on mógłby? No właśnie... Oni przecież byli razem, ale nigdy przedtem Zayn nie zwierzał mi się ze swoich spraw seksualnych. W sumie nie musi. A ja nie mam prawa ingerować w czyjekolwiek życie.
Ugh! Przeklęty łzy, niech w końcu przestaną lecieć.
- Zawiodłem się na Tobie. Nie ufasz mi? - szepnął cicho. A w jego oczach pojawiły... Pojawiły się łzy. Te prawdziwe. A łzy u chłopaka to naprawdę coś wyjątkowego. - Jak się ogarniesz, to daj znać. Może będzie można pomyśleć o czymś więcej, ale póki co marnie to widzę, abyśmy zaszli gdzieś dalej niż przyjaźń - i wtedy jego głos się załamał. Widziałam po nim, że tego nie chciał, ale nie mógł tego kontrolować. Łzy ponownie ujrzały światło dzienne. Ocean łez znów się uaktywnił.
- Wiedziałem - prychnął, po czym za sekundę opuścił pokój głośno trzaskając drzwiami.
Nie chciałam już płakać przez jakiegokolwiek chłopaka. Nie chciałam, ponieważ to ogromny ból, który rozrywa mnie od środka. A najgorsze jest to, że nie mogę nic z tym zrobić. Pragnę przestać myśleć o tych najgorszych rzeczach, i choć przez chwilę być spokojna, nie przejmować się głupstwami. Chcę być szczęśliwa, choć raz. Ten jedyny. Nie muszę zaznać tego szczęścia w miłości, ona nie jest najważniejsza i to właśnie przez nią cierpię najwięcej. Nie martwiłabym się o nic póki nie zbliżyłam się z Zaynem. Było mi przecież dobrze z Harrym. Zapowiadało się nawet na wspaniały związek. Jednak los, albo niektórzy ludzie pokrzyżowali te plany. Czy będzie kiedyś normalnie!?
***
- Hej Mała! Wszystko gra? - z rozmyśleń wyrwał mnie lekko kobiecy głos Louisa. Uniosłam brwi ku górze i napotkałam zmartwione spojrzenie chłopaka.
Od dwóch godzin siedzę w salonie i tępo wpatruję się w czarny, plazmowy telewizor. Nawet zapomniałam, że miałam jechać z chłopakami do szpitala... Teraz siedzę i oglądam jakiś denny film, a raczej on ogląda mnie. Od kilku minut zaczął towarzyszyć mi brunet, lecz byłam tak zamyślona, że nawet nie spostrzegłam w którym momencie się dosiadł. Chłopak klęknął i rozmasował delikatnie moje udo, które jakimś cudem pod wpływem dotyku niebieskookiego było całe spięte. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, a za chwilę usiadł obok mnie.
- Hej, co się dzieje? - mówił łagodnym i przyjaznym głosem.
- Nie nic. Wszystko jest okej - skłamałam uśmiechając się sztucznie.
Louis pokręcił głową.
- Claudio, nie kłam. Przecież doskonale widzę po Tobie, że coś cię gryzie... Tylko jeszcze nie wiem co takiego - westchnął.
- Loui naprawdę wszystko gra. - za wszelką cenę próbowałam go przekonać.
Choć jak wiadomo, wiedzą i wszyscy, że nie jestem dobra w te klocki. Nie umiem i nie lubię kłamać. Nie wyobrażam sobie życia w kłamstwie. Brzydzę się tym po prostu.
- Wiem i widzę, że się martwisz chyba jak każdy, ale to po prostu zbędne - niechętnie bo niechętnie, ale wymusiłam uśmiech, aby go nieco uspokoić. Chłopak był lekko poddenerwowany.
- Powiedz lepiej, że nie chcesz mi tego powiedzieć przez to, że tak Cię traktowałam - burknął ledwie zrozumiale pod nosem. Jego wyraz twarzy był zmieszany. Był raczej zawiedziony niż smutny.
- Loui tu nawet nie chodzi o Ciebie. Mam swoje problemy jak każdy człowiek. Nie chcę martwić nikogo, bo każdy z osobna ma swoje życie. Nie chcę abyście się mną przejmowali. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie jakoś radę... - Ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ciszej. Doskonale wiedziałam, że bez pomocy przyjaciela nie dam rady w ogóle. Nigdy taka nie byłam. Nigdy.
- Claudia do kurwy nędzy! Wszyscy mają Cię teraz w dupie, a ja jako chyba jedyny chcę Ci pomóc. Czemu ty tego nie widzisz!? To chodzi o Malika, tak? - i właśnie w tym momencie miałam wielką gulę w gardle.
Miałam ochotę się rozpłakać. Tommo warknął na mnie ot tak, bez jakiegokolwiek powodu.
- A czy i ty musisz się na mnie wydzierać bez powodu? Co tym razem Ci zrobiłam?! - krzyknęłam i podkuliłam nogi. Schowałam twarz i rozpłakałam się. Znowu.
- Hej Mała - usłyszałam nad sobą zmartwiony głos bruneta. - Ja nie chciałem, naprawdę. Nie chcesz nie musisz mówić co się stało. Już jest w porządku. Tylko nie płacz, proszę - zaczął mnie uspokajać i prosić, abym przestała histeryzować.
Ja tylko zanosiłam się coraz to głośniejszym płaczem. On miał rację. Okazała się, że Zayn wyparował gdzieś, a Liam z Harrym tak spieszyli się w odwiedziny, że nawet zapomnieli o moim istnieniu. Tylko Louis został ze mną, a już myślałam, że zostałam sama. Kto by się spodziewał, że to właśnie on wyciągnie do mnie pomocną dłoń? Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Ratuje mnie już drugi raz, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Może faktycznie Tomlinson się zmienił i jak twierdzi, że zakochał się we mnie?
Chłopak poklepał swoje uda i jak mniemam ten gest miał być jednoznaczny. Miałam usiąść mu na kolanach. A więc tak zrobiłam. Niebieskooki szczelnym uściskiem objął mnie w talii, a ja swoje chude ramiona oplotłam wokół jego szyi. I właśnie tak wtuliłam się w niego. Nie minęła chwila a do moich nozdrzy dobiegł zapach pięknie pachnących perfum i arbuza. Tak, właśnie. Louis używał szamponu, odżywek czy też żelu pod prysznic o zapachu arbuza. On miał wszystko w arbuzach. Uwielbiał je tak bardzo jak ja. A więc jest coś, co nas łączy, a nie dzieli.
- Mała, przepraszam - zaczął ciepłym głosem łapiąc mnie ostrożnie za podbródek. - Przysięgam na rodziców, że już nigdy Cię nie skrzywdzę. Nie pozwolę abyś cierpiała przez któregoś z nas, będę dla Ciebie ochroną i będziesz mogła na mnie zawsze liczyć. Rozumiesz? Stałaś się moją przyjaciółką, a za swoich przyjaciół w ogień wskoczę - na sam koniec tego krótkiego monologu uśmiechnął się promiennie. Naprawdę wierzyłam w jego słowa i cieszyłam się z tego, że to usłyszałam... Jednak było jedno, małe ale.
- I zakochałeś się w dziewczynie, która nigdy nie odwzajemni Twoich uczuć... Pamiętasz co mówiłeś? - bąknęłam.
Niebieskooki chłopak otarł wszystkie łzy jakie spływały po moich policzkach po czym znów na jego twarzy zwiastował uśmiech. Ten szczery, od serca.
- Jak bym mógł zapomnieć? - zaśmiał się dość sarkastycznie. - Nie mówmy o tym. Pogodziłem się już ze świadomością, że ma Cię Zayn, nie ja. Jest mi dobrze tak jest jest teraz... I jeśli Ty będziesz szczęśliwa będę i ja - pocałował mnie w czółko. Na te słowa czekałam od prawdziwego faceta. Louis jest inny. Lubi mnie, nawet bardziej... Ale liczy się z moim zdaniem i nie chce komplikować mi życia, mimo że już wystarczająco jest skomplikowane. Nie wtrąca się w sprawy, choć one sprawiają mu ból. Jest mi go szkoda, bo wiem, że musi oglądać to wszystko. Czasem zastanawiam się jak to bybyło gdybym rzuciła wszystko, właśnie dla Louisa? Jak myślicie, udałoby się nam?
- Ale... - chciałam coś powiedzieć, ale on przerwał mnie przykładając swój palec do moich suchych warg.
- Już cicho. Wiem, że z nim nie jesteś, ale nie mówmy o tym - oboje się uśmiechnęliśmy, a jeszcze wcześniej pogładził mój blady policzek. - Jedziemy do Nialla?
Louis i jego zniewalająco, piękny uśmiech! - Aż zadurzyć się idzie!
- Wezmę tylko prysznic, przebiorę się i możemy jechać - uśmiechnęłam się lekko, co wywołało radość na twarzy chłopaka.
- Mogę iść z tobą? - zaraz po tych słowach oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Zbreźniku! Ja jestem jeszcze niepełnoletnia! - i znów się zaśmialiśmy.
Przed chwilą płakałam, teraz śmieję się jak opętana. Tego mi brakowało. Tego właśnie potrzebowałam. Osoby, dzięki której przestanę płakać, a zacznę się śmiać. Cieszę się, że tą osobą jest właśnie Louis.Widzę, że się zmienił. Dlaczego on nie był taki zanim to ja wplątałam się w ten cholerny, pieprzony trójkąt składający się ze mnie, Harrego i Zayna. Ugh! Szlag by to wszystko trafił.
- Nie widzę żadnego problemu. Widziałem Cię już prawie nagą, więc teraz zobaczę bez tego prawie - zaśmiał się i poruszył zabawnie brwiami.
- Prawie robi wielką różnicę - wywróciłam nerwowo brwiami i uderzyłam go w prawie ramię, a on przygryzł dolną wargę.
- I tak wyglądałaś seksownie. Przecież nikomu tego nie powiem co razem robiliśmy - zaakcentował wyszczerzając swoje białe uzębienie. Zeszłam z jego kolan i wstałam na proste nogi.
- Loui kawalarz z Ciebie taki jak ze mnie modelka - bąknęłam cicho. A on udał, że go to zabolało. Złapał się za klatkę piersiową i zaczął udawać, że płacze. Wyglądał tak słodko. Jedną ręką wycierał "łzy" które miały spływać mu po policzkach.
- Oj niedźwiadku marchewkowy, nie płacz już. Cioci Claudia Ci pomoże, podpatrzysz co nie co - kiedy to usłyszał podrapał się po czubku głowy, ale za chwilę był uchachany od ucha do ucha. Złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął w stronę łazienki. Kazał szybko wskakiwać pod prysznic, aby nie tracić czasu.
- Ej! Tommo ja tylko żartowałam - zachichotałam dość ironicznie Chłopak stanął przede mną i spoważniał na chwilę. Z początku przestraszyłam się, jednak zobaczyłam uśmiech na twarzy bruneta od razu mi ulżyło.
- Ty tak ale ja nie - pchnął mnie w kierunku białych drzwi.
Wzięłam prysznic który i tak nie trwał długo, ponieważ woda, która po mnie spływała była bardzo gorąca, dlatego też moje ciało było całe czerwone i mocno rozgrzane. Włosy związałam w wysokiego koka, a następnie owinęłam się puszystym, niebieskim ręcznikiem. Zmyłam pozostałości makijażu i całą twarz wysmarowałam najzwyklejszym kremem. Pech chciał, że ubrania zostawiłam w pokoju i całkowicie o nich zapomniałam. Wyszłam z łazienki i ukradkiem przebrnęłam przez korytarz, i zobaczyłam jak półnagi Louis wchodzi po schodach i nuci sobie coś pod nosem. Zachichotałam cicho, a usta przytkałam dłonią. Chłopak był tylko owinięty ręcznikiem do połowy, przez co w tym czasie widziałam nieco wyrzeźbione ciało chłopaka. Jego ilość tatuaży była większa niż to sobie wyobrażałam. Delikatny kaloryfer i włosy roztrzepane na każdą ze stron. Wyglądał mniej więcej jak Grecki Bóg czy coś w tym stylu.
- Louis! - warknęłam w jego stronę, tak głośno, że chłopak ze strachu wywinął porządnego orła. - Co ty robisz głuptasie? - bąknęłam podchodząc do niego. Mam ochotę się zaśmiać. Chyba włączyła mi się głupawka.
- Tak samo jak ty potrzebowałem świeżości - zawiadomił mnie, a ja wywróciłam oczami i spojrzałam w biały sufit. - Co się stało? Czy powiedziałem coś nie tak? - spytał nieco zakłopotany.
- Ręcznik ci się rozwiązał, tylko tyle.
I wtedy oboje się zaśmialiśmy.
Choć jak wiadomo, wiedzą i wszyscy, że nie jestem dobra w te klocki. Nie umiem i nie lubię kłamać. Nie wyobrażam sobie życia w kłamstwie. Brzydzę się tym po prostu.
- Wiem i widzę, że się martwisz chyba jak każdy, ale to po prostu zbędne - niechętnie bo niechętnie, ale wymusiłam uśmiech, aby go nieco uspokoić. Chłopak był lekko poddenerwowany.
- Powiedz lepiej, że nie chcesz mi tego powiedzieć przez to, że tak Cię traktowałam - burknął ledwie zrozumiale pod nosem. Jego wyraz twarzy był zmieszany. Był raczej zawiedziony niż smutny.
- Loui tu nawet nie chodzi o Ciebie. Mam swoje problemy jak każdy człowiek. Nie chcę martwić nikogo, bo każdy z osobna ma swoje życie. Nie chcę abyście się mną przejmowali. Jestem dużą dziewczynką i dam sobie jakoś radę... - Ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ciszej. Doskonale wiedziałam, że bez pomocy przyjaciela nie dam rady w ogóle. Nigdy taka nie byłam. Nigdy.
- Claudia do kurwy nędzy! Wszyscy mają Cię teraz w dupie, a ja jako chyba jedyny chcę Ci pomóc. Czemu ty tego nie widzisz!? To chodzi o Malika, tak? - i właśnie w tym momencie miałam wielką gulę w gardle.
Miałam ochotę się rozpłakać. Tommo warknął na mnie ot tak, bez jakiegokolwiek powodu.
- A czy i ty musisz się na mnie wydzierać bez powodu? Co tym razem Ci zrobiłam?! - krzyknęłam i podkuliłam nogi. Schowałam twarz i rozpłakałam się. Znowu.
- Hej Mała - usłyszałam nad sobą zmartwiony głos bruneta. - Ja nie chciałem, naprawdę. Nie chcesz nie musisz mówić co się stało. Już jest w porządku. Tylko nie płacz, proszę - zaczął mnie uspokajać i prosić, abym przestała histeryzować.
Ja tylko zanosiłam się coraz to głośniejszym płaczem. On miał rację. Okazała się, że Zayn wyparował gdzieś, a Liam z Harrym tak spieszyli się w odwiedziny, że nawet zapomnieli o moim istnieniu. Tylko Louis został ze mną, a już myślałam, że zostałam sama. Kto by się spodziewał, że to właśnie on wyciągnie do mnie pomocną dłoń? Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Ratuje mnie już drugi raz, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Może faktycznie Tomlinson się zmienił i jak twierdzi, że zakochał się we mnie?
Chłopak poklepał swoje uda i jak mniemam ten gest miał być jednoznaczny. Miałam usiąść mu na kolanach. A więc tak zrobiłam. Niebieskooki szczelnym uściskiem objął mnie w talii, a ja swoje chude ramiona oplotłam wokół jego szyi. I właśnie tak wtuliłam się w niego. Nie minęła chwila a do moich nozdrzy dobiegł zapach pięknie pachnących perfum i arbuza. Tak, właśnie. Louis używał szamponu, odżywek czy też żelu pod prysznic o zapachu arbuza. On miał wszystko w arbuzach. Uwielbiał je tak bardzo jak ja. A więc jest coś, co nas łączy, a nie dzieli.
- Mała, przepraszam - zaczął ciepłym głosem łapiąc mnie ostrożnie za podbródek. - Przysięgam na rodziców, że już nigdy Cię nie skrzywdzę. Nie pozwolę abyś cierpiała przez któregoś z nas, będę dla Ciebie ochroną i będziesz mogła na mnie zawsze liczyć. Rozumiesz? Stałaś się moją przyjaciółką, a za swoich przyjaciół w ogień wskoczę - na sam koniec tego krótkiego monologu uśmiechnął się promiennie. Naprawdę wierzyłam w jego słowa i cieszyłam się z tego, że to usłyszałam... Jednak było jedno, małe ale.
- I zakochałeś się w dziewczynie, która nigdy nie odwzajemni Twoich uczuć... Pamiętasz co mówiłeś? - bąknęłam.
Niebieskooki chłopak otarł wszystkie łzy jakie spływały po moich policzkach po czym znów na jego twarzy zwiastował uśmiech. Ten szczery, od serca.
- Jak bym mógł zapomnieć? - zaśmiał się dość sarkastycznie. - Nie mówmy o tym. Pogodziłem się już ze świadomością, że ma Cię Zayn, nie ja. Jest mi dobrze tak jest jest teraz... I jeśli Ty będziesz szczęśliwa będę i ja - pocałował mnie w czółko. Na te słowa czekałam od prawdziwego faceta. Louis jest inny. Lubi mnie, nawet bardziej... Ale liczy się z moim zdaniem i nie chce komplikować mi życia, mimo że już wystarczająco jest skomplikowane. Nie wtrąca się w sprawy, choć one sprawiają mu ból. Jest mi go szkoda, bo wiem, że musi oglądać to wszystko. Czasem zastanawiam się jak to bybyło gdybym rzuciła wszystko, właśnie dla Louisa? Jak myślicie, udałoby się nam?
- Ale... - chciałam coś powiedzieć, ale on przerwał mnie przykładając swój palec do moich suchych warg.
- Już cicho. Wiem, że z nim nie jesteś, ale nie mówmy o tym - oboje się uśmiechnęliśmy, a jeszcze wcześniej pogładził mój blady policzek. - Jedziemy do Nialla?
Louis i jego zniewalająco, piękny uśmiech! - Aż zadurzyć się idzie!
- Wezmę tylko prysznic, przebiorę się i możemy jechać - uśmiechnęłam się lekko, co wywołało radość na twarzy chłopaka.
- Mogę iść z tobą? - zaraz po tych słowach oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Zbreźniku! Ja jestem jeszcze niepełnoletnia! - i znów się zaśmialiśmy.
Przed chwilą płakałam, teraz śmieję się jak opętana. Tego mi brakowało. Tego właśnie potrzebowałam. Osoby, dzięki której przestanę płakać, a zacznę się śmiać. Cieszę się, że tą osobą jest właśnie Louis.Widzę, że się zmienił. Dlaczego on nie był taki zanim to ja wplątałam się w ten cholerny, pieprzony trójkąt składający się ze mnie, Harrego i Zayna. Ugh! Szlag by to wszystko trafił.
- Nie widzę żadnego problemu. Widziałem Cię już prawie nagą, więc teraz zobaczę bez tego prawie - zaśmiał się i poruszył zabawnie brwiami.
- Prawie robi wielką różnicę - wywróciłam nerwowo brwiami i uderzyłam go w prawie ramię, a on przygryzł dolną wargę.
- I tak wyglądałaś seksownie. Przecież nikomu tego nie powiem co razem robiliśmy - zaakcentował wyszczerzając swoje białe uzębienie. Zeszłam z jego kolan i wstałam na proste nogi.
- Loui kawalarz z Ciebie taki jak ze mnie modelka - bąknęłam cicho. A on udał, że go to zabolało. Złapał się za klatkę piersiową i zaczął udawać, że płacze. Wyglądał tak słodko. Jedną ręką wycierał "łzy" które miały spływać mu po policzkach.
- Oj niedźwiadku marchewkowy, nie płacz już. Cioci Claudia Ci pomoże, podpatrzysz co nie co - kiedy to usłyszał podrapał się po czubku głowy, ale za chwilę był uchachany od ucha do ucha. Złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął w stronę łazienki. Kazał szybko wskakiwać pod prysznic, aby nie tracić czasu.
- Ej! Tommo ja tylko żartowałam - zachichotałam dość ironicznie Chłopak stanął przede mną i spoważniał na chwilę. Z początku przestraszyłam się, jednak zobaczyłam uśmiech na twarzy bruneta od razu mi ulżyło.
- Ty tak ale ja nie - pchnął mnie w kierunku białych drzwi.
Wzięłam prysznic który i tak nie trwał długo, ponieważ woda, która po mnie spływała była bardzo gorąca, dlatego też moje ciało było całe czerwone i mocno rozgrzane. Włosy związałam w wysokiego koka, a następnie owinęłam się puszystym, niebieskim ręcznikiem. Zmyłam pozostałości makijażu i całą twarz wysmarowałam najzwyklejszym kremem. Pech chciał, że ubrania zostawiłam w pokoju i całkowicie o nich zapomniałam. Wyszłam z łazienki i ukradkiem przebrnęłam przez korytarz, i zobaczyłam jak półnagi Louis wchodzi po schodach i nuci sobie coś pod nosem. Zachichotałam cicho, a usta przytkałam dłonią. Chłopak był tylko owinięty ręcznikiem do połowy, przez co w tym czasie widziałam nieco wyrzeźbione ciało chłopaka. Jego ilość tatuaży była większa niż to sobie wyobrażałam. Delikatny kaloryfer i włosy roztrzepane na każdą ze stron. Wyglądał mniej więcej jak Grecki Bóg czy coś w tym stylu.
- Louis! - warknęłam w jego stronę, tak głośno, że chłopak ze strachu wywinął porządnego orła. - Co ty robisz głuptasie? - bąknęłam podchodząc do niego. Mam ochotę się zaśmiać. Chyba włączyła mi się głupawka.
- Tak samo jak ty potrzebowałem świeżości - zawiadomił mnie, a ja wywróciłam oczami i spojrzałam w biały sufit. - Co się stało? Czy powiedziałem coś nie tak? - spytał nieco zakłopotany.
- Ręcznik ci się rozwiązał, tylko tyle.
I wtedy oboje się zaśmialiśmy.
***
Louis POV'
Po kilku minutach znaleźliśmy się tuż pod budynkiem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że moment w którym Claudia zobaczy Nialla będzie dla niej trudnym i nowym zaskoczeniem. Promienie słoneczne łagodnie łagodziły moją twarz przez szybę samochodu. Zaparkowałem wóz na szpitalnym parkingu i pośpiesznie wyszedłem z niego pierwszy. Chcą jak najlepiej wypaść przy dziewczynie zjawiłem się przy drzwiach pasażera, po chwili uchyliłem je. Wysunąłem dłoń w kierunku blondynki, a ona mocno się jej chwyciła. Oparła się o moje ramię, ponieważ skręcony staw skokowy nie dawał jej o sobie zapomnieć. Wiem i widziałem, że od czasu do czasu odczuwała ból. Nie przeszkadzał jej, ale gdy siedział dłuższą chwilę noga jej drętwiała i promieniowała. W prawdzie nosi stabilizator, o którym lubi zapominać, ale niewiele jej on pomaga. Gdy dziewczyna stanęła przy mnie zamknąłem samochód. Claudia złapała mnie pod ramię i ruszyliśmy w stronę szpitala.
Gdy już znajdowaliśmy się w środku, na korytarzu zobaczyłem Grega i przyjaciela Claudii. Byli uśmiechnięci i zawzięcie o czymś rozmawiali. Chłopaki widząc nas, od razu zaczęli iść w tym samym kierunku. Dziewczyna puściła moje ramię i rzuciła się w ramiona swojego kuzyna i przyjaciela. Widząc, jak Trevor przesuwa dłonie po ciele blondynki miałam ochotę mu przyłożyć. Już kilka dni temu widziałam jak na nią patrzy. Nie jak na przyjaciółkę, tylko jak na dziewczynę, które mu się podoba. Claudia była naprawdę piękna. Nic dziwnego, że zawróciła w głowie 3/5 One Direction. Nie jestem pewien czy uczucia Harrego są prawdziwe, bo jak wiemy lubił zmieniać swoje partnerki życiowe, które nie pozostawały przy nim długo. A Zayn? Co noc miał inną, dopiero kiedy Claudia do nas przyjechała i odkąd poznał Megg jakoś się zmienił i przyhamował.
- Gdzie Liam i Harry? - z rozmyśleń wyrwał mnie słodki i energiczny głos blondynki. Odsunęła się od nich i stanęła tuż obok mnie.
- U Nialla. Pokój 113 - ogłosił Greg i uśmiechnął się w moim kierunku.
Dziewczyna posłała mi przepraszające spojrzenie, a następnie przytuliła się do mnie. Widząc skrępowanego Troya objąłem Claudię przez ramię. Uśmiechnęła się do mnie i w miarę możliwie poszła w tamtym kierunku.
- Gdzie Liam i Harry? - z rozmyśleń wyrwał mnie słodki i energiczny głos blondynki. Odsunęła się od nich i stanęła tuż obok mnie.
- U Nialla. Pokój 113 - ogłosił Greg i uśmiechnął się w moim kierunku.
Dziewczyna posłała mi przepraszające spojrzenie, a następnie przytuliła się do mnie. Widząc skrępowanego Troya objąłem Claudię przez ramię. Uśmiechnęła się do mnie i w miarę możliwie poszła w tamtym kierunku.
Claudia POV'
Odnalazłam salę z numerem 113, złapałam za klamkę i mocno pchnęłam drzwi. Ujrzałam chłopaka o blond włosach, który siedział na szpitalnym łóżku okryty białą pościelą i poduszką o tym samym kolorze. Rozmawiał z Liamem i Harrym, a kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do jego sali zaprzestał mowie. A swoją uwagę poświęcił mi. Przez chwilę spoważniał, a za chwilę uśmiechnął się szeroko.
- Di - zdążyłam wyczytać z jego ust, zanim rzuciłam się w jego ramiona siadając na skraju jego łóżka. W moich oczach pojawiły się łzy, które za moment spłynęły po bladych policzkach. Odsunęłam się od niego, a on złapał za moją dłoń i też się rozpłakał.
- Wiesz jak bardzo się o Ciebie bałam? Bałam się, że możesz umrzeć, że już nigdy się nie wybudzisz, nie zobaczę jak się uśmiechasz, płaczesz, jak ze mną rozmawiasz, jak jesteś szczęśliwy... Bałam się o Ciebie, Niall - rozpłakałam się. Chłopak pogładził mój policzek i prosił, żebym się uspokoiła.
- Też się tego obawiałem, ale walczyłem cały czas. To nie jest mój czas, aby umierać. Nie mogłem zostawić Ciebie samej i moich przyjaciół. Potrzebuję was jak i wy mnie - powiedział, a ja jeszcze bardziej się rozpłakałam.
Byłam tak pochłonięta moją rozmową z Niallem, że zupełnie zapomniałam kiedy zostaliśmy sami w sali. Opowiedziałam mu o wszystkim co wydarzyło się przez ten czas, kiedy spał. I przyznam, że jego podziw był niesamowity. Nie spodziewał się i nie mógł uwierzyć, w to co się dzieje na świecie i że on musiał to przegapić.
- Jak tam noga, goi się? - spytał nagle, a ja wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Jest lepiej, ale gdy jestem dłużej w jednej pozycji zaczyna mnie rwać i promieniować. Powinnam się martwić? - spytałam lekko wystraszona, a Niall pokiwał przecząco głową.
- To normalne. Smaruj maścią, a później wykonuj niewielkie ćwiczenia i noga za tydzień będzie sprawna i gotowa - uśmiechnął się.
- Dzięki. A jak się w ogóle czujesz? Kiedy cię wypisują? - podeszłam do okna i odsłoniłam dwie rolety. Otworzyłam okno, aby do pomieszczenia wpadło trochę świeżego powietrza. Ten szpitalny zaduch jest nie do zniesienia.
Nialla wypiszą za trzy dni jak wszystko będzie szło zgodnie z planem. O ile nie będzie żadnych przeszkód. Zostałabym z moim kuzynem jeszcze dłużej, ale przyszła pielęgniarka i twierdziła, że pacjent potrzebuje teraz spokoju i tego, aby został sam. Ugh! Niechętnie opuściłam jego salę, obiecując, że niedługo wrócę. Zaraz po tym jak wyszłam od mojego kochanego blondaska zadzwoniłam do cioci Maury. Opowiedziałam jej, że z Niallem już wszystko w porządku, i że się wybudził ze śpiączki. Ucieszyła się i kazała go pozdrowić, i ucałować oczywiście. A przy okazji pozdrowić wszystkich zgromadzonych.
Wychodząc na korytarz usłyszałam czyjeś krzyki. Okazało się, że to Harry i Zayn się kłócą. A ich sprzeczka dotyczyła właśnie mnie. Obaj byli zdenerwowani i jak mniemam, gdyby nikogo nie było rzuciliby się sobie do gardeł. Byli bardzo krzykliwi i rzucali to rusz nowymi i innymi wiązankami. Nie byłam w stanie zrozumieć o co im dokładnie poszło, a nawet nie wiedziałam skąd tu pojawił się Malik.
- Nie odważę się, co? To patrz! - krzyknął w którymś momencie Harry. Wściekły zaczął iść w moim kierunku. Był zły, a jego ciało kipiło od tego wszystkiego. Westchnął ciężko i spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie złapał delikatnie za szyję. Kolejno wpił się namiętnie w moje malinowe usta.
Złość i furia jaka panowała między obojgiem tym chłopaków była nie do opisania. Malikowi niemal nie pękła żyła w czole, a Harry mało co włosów by nie pogubił. Mulat bez jakichkolwiek zawahań podszedł, a raczej podbiegł i odepchnął swojego przyjaciela na bok. Tym samym uderzył go z prostego centralnie w nos. Kędzierzawy zachwiał się i upadł pod krzesełka, dopiero potem zobaczyłam jak zalewa się krwią. Boże! Czy ja musiałam doprowadzić do takiej sytuacji? Żeby dwoje najlepszych przyjaciół kłóciło i biło się o dziewczynę? Nie chcę tak żyć do cholery! Co ja zrobiłam i po co było mi to wszystko?
W minionej sekundzie rzuciłam się na pomoc Harremu. Louis i Troy kruczowo trzymali Zayna, aby ten nic nikomu już nie zrobił. Posadziłam lokisia na plastikowym krześle i podałam mu paczkę chusteczek higienicznych. Byłam tym wszystkim tak wystraszona, że aż zapomniałam o oddychaniu. Moje serce biło jak oszalałe pod wpływem emocji.
- Claudia... - usłyszałam głos Zayna, spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam jak łzy zastygają w jgo oczach.
Dupki pieprzone!
- Ja mam dość! Wychodzę! - wysyczałam przez zęby i wybiegłam ze szpitala.
- Idź ktoś za nią! Słyszycie!? - usłyszałam tylko za sobą jak Zayn wrzeszczy na moich przyjaciół.
Jestem skończoną idiotką. Pokłóciłam dwoje najlepszych przyjaciół. Czy warto aby ktoś się teraz mną przejmował? Szczerze w to wątpię.
Los chciał, że któryś z nich pobiegł za mną. Tym razem był to Liam. A ja nie chciałam widzieć nikogo z nich. Chciałam pobyć sama.
- Po co za mną leziesz? Chcę być sama, rozumiesz!? - odwróciłam się napięcie, a nim się zorientowałam byłam już przy ulicy, przez którą miałam zamiar przejść. Brunet pociągnął mnie za rękę, złapał za oba nadgarstki i przysunął je do siebie. Liam był wściekły. Cholernie wściekły. W moich oczach pojawiły się łzy, które jakimś cudem jeszcze nie ujrzały światła dziennego. Oddech chłopaka był szybki i płytki. Spoglądał mi w oczy, to w jedno to w drugie.
- Uspokój się, okej? Nikt nie jest idealny i nigdy nie będzie! Jesteś dorosła! To nie twoja wina, że chłopaki się pobili! Stało się coś, czego nikt nie chciał i nie chce! Zostawiając ich tam samych właśnie pokazałaś jak dojrzała jesteś! Tego chciałaś? Być pieprzonym tchórzem i uciekać przed czymś co i tak w końcu cię dopadnie? Bądź odpowiedzialna za swoje czyny do cholery! Teraz wracaj tam, pogadaj z nimi i nie strój fochów jak księżniczka, bo serdecznie mam dość układania wszystkim życia! Chcę mieć własne, i jak każdy nastolatek chcę z niego korzystać! Ale kurwa nie mogę, bo ciągle muszę kontrolować was wszystkich! Mam serdecznie dość tego pierdolenia się z waszymi problemami! - wykrzyczał mi to prosto w twarz, a ja jak speszona pięciolatka wszystko przyjęłam na klatę. Przełknęłam głośno ślinę, a Liam w tym czasie wypuścił mnie z objęć.
- To ty jesteś ojcem dziecka Megan, prawda? - spytałam dość niepewnie. Chłopak ze spuszczoną głową głośno dyszał, a po chwili spojrzał na mnie spod byka.
- Tak - szepnął i odszedł
Moje obolałe nadgarstki nie wyglądały w dobrym stanie. Czułam, że w tamtym miejscu tatuują się już świeże blizny i szybko one nie znikną. Jednak z uniesioną głową po dziesięciu minutach weszłam do szpitala. Przebrnęłam przez korytarz i doszłam do holu w którym znajdowali się moi znajomi. Harry siedział półprzytomny z zakrwawionymi chusteczkami, a Zayn stał przy wodopoju. Louis rozmawiał z młodą pielęgniarką, która chciała wezwać ochronę, jednak marchewkowemu udało się ją jakąś udobruchać. Tuż przy moim ramieniu znalazł się Liam z przepraszającym spojrzeniem.
- Wynagrodzę ci to jakoś, przepraszam - wysyczał cicho przez zęby tak, aby nikt tego nie usłyszał. Uśmiechnęłam się w znaczącym geście i podeszłam bliżej całej trójki.
- Przepraszam was za wszystko. Kiedy tylko Niall się obudzi obiecuję, że nie będę wam zawadzać - westchnęłam by złapać powietrza w płuca. - Postanowiłam, że wracam do domu.
Od autorki
Wybaczcie, że tak długo dodawałam ten rozdział. Nie miałam zbytnio czasu. Nauka... Poza tym dostałam się na praktyki do Niemiec, które odbędą się 25.11, a kończą 21.12 - czyli, rozdziałów nie będzie :( Mało tego, właśnie zachorowałam i mam nieco zaległości.
Weekend mam zajęty, a rozdział pojawi się wtedy kiedy będę mogła go dodać.
Ogromnie się cieszę, że mam ponad 9,5 tys. wejść tutaj! Wiem, że wchodzicie i odwiedzacie bloga. Tylko dlaczego tak mało z Was komentuje? Pokażcie ile Was jest! Ile mam czytelników! Napiszcie kropkę, plusa, serduszko czy jakikolwiek komentarz, by pokazać, że istniejecie. Zrobicie to dla mnie?
Niebawem mam 18urodziny i w ten dzień chciałabym aby była maksymalna ilość komentarzy, ponieważ dodam MEGArozdział.
Kocham Was słoneczka <3
Cudowny jest ten rozdział <3 Najlepszy jaki czytałam! Cholernie podoba mi się Twój blog, Twoje opowiadania są niesamowite! Wszystkie je kocham, całą Twą twórczość! Jesteś wspaniała, uwielbiam Cię po prostu!
OdpowiedzUsuńKurczę, ja mam nadzieję, że Di jednak nie wyjedzie :c Chcę żeby ona była z Harrym, proszę proszę proszę ... ( jednak to tylko moje wymysły, a napiszesz co będziesz chciała )
Pisz szybko kolejny rozdział, bo nie mogę się doczekać :*
całuję Maja :*
Czytam twojego bloga od niedawna, ale jestem w nim zakochana po uszy! Tworzysz zgrabną, ciekawą akcję, świetne dialogi i piekne opisy. Nie spodziewałam się, że Li jest ojcem dziecka. To takie... dziwne. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Claudi... myślę, że żadnego z nich bym nie wybrała. To byłoby zbyt trudne! Choć i tak muszę przyznać, że jestem za Clay (Claudia+Zayn)! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta, nie mogę tak długo czekać! :c
Pozdrawiam - R.
Przy okazji zapraszam na mojego bloga : http://pamietnik-umarlej.blogspot.com/
Czy możesz podzielić się ze mną informacją, jak robisz te wiadomości a'la sms? Na jakiejś stronie internetowej, czy jak? xx
OdpowiedzUsuńhttp://iphonefaketext.com/ :)
UsuńDzięki! <3 xx
UsuńDi!!
OdpowiedzUsuńJejku normalnie cię kocham <3
Ten rozdział jest niesamowity! Tyle się dzieje c;
Nigdy nawet bym nie pomyślała, że to właśnie Liam okaże się ojcem dziecka Megan. Naprawdę aż trudno mi w to uwierzyć :0
Jestem ciekawa co będzie dalej :)
Jakoś nie wyobrażam sobie życia One Direction bez Di ;')
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału (które zawsze są strasznie długie)
Pozdrawiam i życzę weny xx
nie moge się doczekać następnego , ten rozdział jest niesamowicie zajebisty wię cdodaj szybko next :) zapraszam do siebie :http://koffyou.blogspot.com/ and http://london-love-adventure-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) Dobrze, że Niall się obudził. Zayn mnie przeraża, no ale nie dziwię mu się... Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńAgan :*
mam czekac do swiat na następny rozdzial???????????/ ooo matko umreeeee...ale nic nie zrobie... blog niesamowity serio. no to do zobaczenia po swietach na blogu papa
OdpowiedzUsuńNie boj się, rozdział pojawi się wcześniej :) Zrobię wszystko co w mojej mocy!
Usuńże jak ku*** ? ^.^
OdpowiedzUsuńjestem uzależniona od tego cuda
świetnie piszesz a ja to pochłaniam zachłannie
Boskie <3